Szaleństwo na rynku budowlanym? Eksperci ostrzegają przed katastrofą

Gdy ceny w budownictwie rosną, obwiniamy o to inflację, koszty surowców i brak pracowników. Być może problem tkwi gdzie indziej? Brak planowania i koordynacji inwestycji może być cichym pożeraczem budżetów. Czy branża budowlana wyciągnęła wnioski z przeszłości? A może znów wpadnie w tę samą pułapkę?
- Przez brak organizacji ceny są coraz wyższe?
- Branża budowlana już mierzyła się z podobnymi problemami – zamawiający niczego się nie nauczyli?
- Planowanie to podstawa! Czy branża budowlana wyciągnie wnioski?
Przez brak organizacji ceny są coraz wyższe?
Jednym z gości Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach była Agnieszka Głowacka – wiceprezes spółki Erbud, która zwróciła uwagę na interesujące zagadnienie planowania inwestycji w branży budowlanej. Jej zdaniem, pomimo okresowego zastoju, na rynku prędzej czy później pojawi się tak zwana górka inwestycyjna, czyli okres, w którym przedsiębiorstwa budowlane będą musiały zmierzyć się z bardzo dużą ilością zleceń.
Chociaż coraz głośniej mówi się o nadchodzącym okresie wzmożonych inwestycji, to dzisiaj firmy budowlane muszą walczyć o zlecenia – widać to na przykład na przetargach publicznych, gdzie składanych jest kilkanaście ofert, a proponowane ceny są niższe od kosztorysów inwestorskich. Agnieszka Głowacka zauważyła też, że branża budowlana ma poważne problemy z planowaniem. Jej zdaniem zaniedbania w tej sferze prowadzą do kumulacji inwestycji w krótkim okresie czasu.
Dlaczego cała branża powinna przykładać większą uwagę do kwestii planowania przedsięwzięć? Gdy nadejdzie zapowiadana górka, kumulacja inwestycji będzie ogromna, co negatywnie wpłynie na dostępność podwykonawców, spowoduje wzrost cen materiałów budowlanych i sprawi, że siła robocza będzie zasobem na wagę złota. Można się więc spodziewać, że wraz z ożywieniem inwestycyjnym czekają nas kolejne podwyżki. Zapoznaj się z cennikiem materiałów budowlanych dla różnych lokalizacji.
Branża budowlana już mierzyła się z podobnymi problemami – zamawiający niczego się nie nauczyli?
Agnieszka Głowacka przypomniała, że branża budowlana w Polsce niejednokrotnie zmagała się z problemami wynikającymi z kumulacji inwestycji. Jednym z najdobitniejszych przykładów był okres przygotowań do Euro 2012. Wówczas, na fali entuzjazmu inwestycyjnego, rozpoczęto realizację licznych projektów infrastrukturalnych w krótkim czasie, co spowodowało olbrzymie napięcia w łańcuchu dostaw, problemy z dostępnością materiałów oraz brak rąk do pracy. Sytuacja powtórzyła się kilka lat później, w okolicach 2016–2017 roku, gdy ruszyła kolejna fala inwestycji finansowanych z nowej perspektywy unijnej.
Efekty tamtych zaniedbań były dotkliwe – wiele firm budowlanych nie poradziło sobie z presją czasową, skokowym wzrostem kosztów i niedoborem siły roboczej. Spora część z nich poniosła straty, a niektóre upadły. Mimo przykrych doświadczeń całej branży Agnieszka Głowacka uważa, że świadomość zagrożeń wśród zamawiających istnieje raczej w teorii niż w praktyce. Podkreśliła, że nadal brakuje spójnego, długofalowego podejścia do harmonogramowania inwestycji. W efekcie grozi nam powtórka z historii – kolejna fala zleceń wpadnie na rynek w jednym momencie, destabilizując sytuację cenową oraz wykonawczą. Podobne problemy nie omijają prywatnych inwestorów, którzy na ekipę budowlaną lub innych fachowców muszą czekać nawet przez rok!
W tym kontekście szczególną rolę odgrywają podwykonawcy, którzy stanowią kręgosłup realizacji każdej inwestycji budowlanej – to od nich uzależnieni są generalni wykonawcy. Od ich kondycji zależą też terminowe realizacje robót. Jednym z najważniejszych wątków całej debaty był brak planowania, uderzający nie tylko w inwestorów, ale przede wszystkim w wykonawców i podwykonawców.

Planowanie to podstawa! Czy branża budowlana wyciągnie wnioski?
Eksperci coraz częściej podkreślają, że w obliczu nadchodzącej fali inwestycji planowanie nie może być traktowane jako drugorzędna sprawa. To absolutna konieczność – zarówno dla inwestorów publicznych, jak i prywatnych. Potrzebna jest przede wszystkim lepsza koordynacja projektów na poziomie państwowym i samorządowym. Warto rozważyć tworzenie harmonogramów inwestycji obejmujących dłuższy horyzont czasowy, które pozwoliłyby rozłożyć realizację zadań w sposób bardziej równomierny. Tego typu działania mogłyby zapobiec nagłym skokom zapotrzebowania na materiały i siłę roboczą.
Agnieszka Głowacka zwraca uwagę, że problem nie dotyczy wyłącznie wielkich graczy – to codzienność także dla tysięcy mniejszych firm, które są fundamentem branży. Jeśli fala inwestycji ruszy bez zaplecza w postaci dostępnych podwykonawców i pracowników, cały system się zachwieje. Wnioski są proste – jeśli nie nauczymy się planować, zapłacimy za to wyższymi kosztami i opóźnieniami w sektorze, który już teraz działa na granicy wydolności.