Piwnice, suszarnie, zielone place… To, co w blokach PRL było normą, dziś kosztuje fortunę

Mimo że bloki z wielkiej płyty z okresu PRL-u są dziś uważane za przeszłość, wielu mieszkańców wspomina je z nostalgią – nie tylko z powodów sentymentalnych. Pomimo surowej architektury i ograniczonych zasobów, ówczesne budownictwo zapewniało coś, co w dzisiejszych nowoczesnych budynkach często jest luksusem: przestrzenie wspólne, funkcjonalność i dostępność. W międzyczasie współczesne osiedla, choć lśnią chromem i szkłem, coraz częściej ograniczają się do minimum – mieszkania bez piwnicy, bez miejsca parkingowego, ale za to z kredytem na trzydzieści lat.
- Budownictwo PRL: wspólnota i funkcjonalność
- Nowe budownictwo: luksus czy kompromis?
- Zmieniające się realia mieszkalne w Polsce
- Kredyt hipoteczny – droga do własnego "M"
- Wspólnoty PRL-u kontra nowe osiedla
- Nowe budownictwo kontra wielka płyta
Budownictwo PRL: wspólnota i funkcjonalność
W okresie PRL-u budownictwo mieszkaniowe podporządkowane było idei wspólnoty oraz praktyczności. Nawet niewielkie lokale w blokach z wielkiej płyty stanowiły część większego systemu: piwnice przypisane do każdego mieszkania, suszarnie, pomieszczenia na wózki, a także przestrzenie przeznaczone na świetlice czy przedszkola na parterze budynków. Infrastruktura osiedli była zaplanowana – pomiędzy blokami znajdowały się tereny zielone, ławki, place zabaw oraz miejsca parkingowe, które – choć ograniczone – przeważnie wystarczały dla potrzeb ówczesnych rodzin.
Nie było to wynikiem troski o wygodę, lecz efektem centralnego planowania i ideologii. Mieszkanie miało służyć rodzinie, a blok – lokalnej wspólnocie. Według Głównego Urzędu Statystycznego, w 1988 roku przeciętna powierzchnia użytkowa mieszkania wynosiła 55,2 m², a każde miało dostęp do piwnicy lub komórki lokatorskiej (GUS, raport z Narodowego Spisu Powszechnego 1988). Wówczas nie postrzegano tego jako luksus – to był standard.
Nowe budownictwo: luksus czy kompromis?
Obecne budownictwo deweloperskie często sprowadza się do oferowania „surowego” mieszkania – 40-50-metrowego lokum dla rodziny 2+1, bez piwnicy i bez miejsca parkingowego w cenie. Często komórka lokatorska to dodatkowy wydatek, podobnie jak miejsce postojowe – często w cenie samochodu z rynku wtórnego. Mimo że wykończenie mieszkań jest nowoczesne – szklane balustrady, wideodomofony, windy i systemy smart home – to infrastruktura osiedla jest ograniczona. Zamiast suszarni – pralko-suszarka w przedpokoju. Zamiast piwnicy – schowek w szafie.
Deweloperzy starają się maksymalizować zysk z każdego metra kwadratowego, a przestrzenie wspólne są często minimalne. Średnia wielkość nowych mieszkań w Warszawie w 2024 roku spadła poniżej 50 m², mimo że ceny osiągnęły rekordowe wartości – ponad 16 tys. zł za metr kwadratowy. To oznacza, że nawet za kawalerkę trzeba zapłacić więcej niż za 70-metrowe mieszkanie z lat 80. – doliczając kredyt, odsetki i dodatkowe opłaty.
Zmieniające się realia mieszkalne w Polsce
„Gdy wprowadziliśmy się do bloku w 1984 roku, otrzymaliśmy dwupokojowe lokum na czwartym piętrze. W piwnicy miałem schowek większy niż dzisiejsze deweloperskie boksy, obok mieściła się suszarnia, którą rozpoznawaliśmy po imieniu – ponieważ każdy sąsiad wiedział, kiedy z niej korzysta. Na dziedzińcu dzieci bawiły się w piłkę, a matki odpoczywały na ławkach. Samochód zawsze parkowałem pod klatką, bo choć miałem Syrenkę, to nie musiałem się martwić o miejsce” – relacjonuje pan Marian, obecnie emeryt zamieszkały na warszawskim Ursynowie.
„Mój wnuk nabył mieszkanie za 800 tysięcy w nowym budynku. Nie ma piwnicy, a miejsce parkingowe kosztowało 50 tysięcy. Kiedy zapytałem, gdzie przechowuje rower, odparł, że w salonie. Pranie suszy na balkonie albo nad wanną. A za kredyt płaci więcej niż dawniej ja zarabiałem przez rok. I ja mam mu zazdrościć nowoczesności?” – dodaje z goryczą.
Kredyt hipoteczny – droga do własnego "M"
Współczesne mieszkanie to nie tylko obszar – to przede wszystkim zobowiązanie finansowe. Jak pokazują dane Narodowego Banku Polskiego, przeciętna kwota kredytu hipotecznego zaciąganego w 2024 roku wynosiła ponad 500 tys. zł, a okres spłaty – około 28 lat. To oznacza, że wiele osób do momentu przejścia na emeryturę będzie spłacać swoje „M”, które oficjalnie nie jest jeszcze ich własnością. Co więcej, nawet najbardziej podstawowe wygody – jak miejsce na samochód – trzeba nabywać oddzielnie.
To istotna różnica w porównaniu do minionych czasów. W PRL-u mieszkanie przyznawano z miejsca pracy lub ze spółdzielni, a mimo że czas oczekiwania mógł być długi, po wprowadzeniu się nikt nie był obciążony wieloletnim kredytem. Obecnie dostępność mieszkań określana wskaźnikiem cena/m2 do dochodu jest w Polsce jedną z najgorszych na kontynencie – w 2023 roku przeciętny obywatel Polski musiał przeznaczyć ponad 10 lat pełnych zarobków na zakup 50-metrowego mieszkania w stolicy.

Wspólnoty PRL-u kontra nowe osiedla
Bloki z czasów PRL-u, choć obecnie często zaniedbane, oferowały coś, co współczesne budownictwo zatraciło – poczucie wspólnoty i przestrzenie do wspólnego użytku. Pralnie, suszarnie, wózkownie, kluby osiedlowe – dziś to rzadkość. W nowych inwestycjach „części wspólne” to zazwyczaj korytarz i siłownia z dwiema bieżniami. Tereny zielone – jeśli w ogóle są – bywają symboliczne, a place zabaw to plastikowe huśtawki między rampami garażowymi.
Choć nowoczesne osiedla oferują monitoring, windy i nowoczesne klatki schodowe, wielu mieszkańców narzeka na brak funkcjonalności. „Wszystko pięknie wygląda na zdjęciach w folderze dewelopera, ale kiedy wprowadzasz się z dzieckiem i dwoma rowerami, nagle okazuje się, że nie masz gdzie tego przechowywać, ani jak wysuszyć prania” – komentuje pan Marian.
Nowe budownictwo kontra wielka płyta
Rozwój technologii nie zawsze łączy się z poprawą wygody życia. Chociaż nowe budynki zachwycają wyglądem i efektywnością energetyczną, często ich kosztem jest przestrzeń i funkcjonalność. Co ciekawe, mieszkania w blokach z wielkiej płyty, które przez lata były krytykowane, teraz cieszą się odrodzeniem: są obszerniejsze, lepiej zaprojektowane i często położone bliżej centrum niż nowe inwestycje.
Różnice między starszym a nowoczesnym budownictwem to nie tylko kwestia estetyki – to także zagadnienie społeczne. Dzisiaj „nowoczesne mieszkanie” oznacza raczej kredyt niż poprawę jakości życia. Wbrew pozorom, wielu z nas wolałoby wymienić szklane balustrady na przestronną piwnicę i suszarnię.
