Od marzenia PRL do miejskiego getta – jak zmieniała się opinia o wielkiej płycie

Siermiężne blokowiska z wielkiej płyty nieodłącznie kojarzą się z okresem PRL-u. Mimo tego wspomniane budynki wciąż stanowią dom dla milionów ludzi. Przez lata owiane były złą sławą, ale dziś ponownie zyskują na znaczeniu. Dlaczego, pomimo oczywistych wad tego budownictwa, wciąż tak chętnie wybieramy wielką płytę?
- Kiedyś spełnienie marzeń, później symbol wykluczenia – jak zmieniało się postrzeganie wielkiej płyty?
- Osiedla z wielkiej płyty wracają do łask
- Wielka płyta owiana legendami – od nienawiści do miłości
- Wielka płyta nie jest taka zła? Dla niektórych to powód do dumy!
Kiedyś spełnienie marzeń, później symbol wykluczenia – jak zmieniało się postrzeganie wielkiej płyty?
Masową budowę bloków mieszkalnych z prefabrykatów rozpoczęto w latach 70. ubiegłego wieku. Takie obiekty miały być symbolem nowoczesnej Polski i odpowiedzią na ogromny głód mieszkaniowy. W czasach PRL mieszkanie w takim bloku uchodziło za spełnienie marzeń – najważniejsze, że wielka płyta gwarantowała dach nad głową, oferowała dostęp do centralnego ogrzewania oraz ciepłej wody. Za komuny o mieszkaniu na blokowisku marzyło wielu Polaków, bez względu na status społeczny.
W 1989 roku narracja wokół wielkiej płyty zaczęła się zmieniać. Polacy, którzy zachłysnęli się wolnością, piętnowali takie osiedla, nazywając je „złym adresem”. Ludzie, którzy skorzystali na transformacji gospodarczej i szybko dorobili się majątku, przeprowadzali się do domów albo nowych apartamentów, podkreślając w ten sposób swój wysoki status. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, chętnie zmieniali szare blokowiska na przestronne nieruchomości. Wielka płyta w pewnych środowiskach była postrzegana jako problem – obawiano się, że takie budynki podzielą los zachodnich osiedli, które w latach 70. zamieniały się w obszary wykluczenia społecznego i tak zwane miejskie getta. W niektórych europejskich krajach, na przykład w Niemczech, zdecydowano się na wyburzenie wielu blokowisk.
Osiedla z wielkiej płyty wracają do łask
Mimo licznych obaw polskie blokowiska nie podzieliły losu zagranicznych osiedli. Wręcz przeciwnie – popularna wielka płyta do dzisiaj stanowi dom dla milionów mieszkańców kraju nad Wisłą. Wielu z nich traktuje takie blokowiska z nostalgią – jest to miejsce, w którym dorastali i zakładali rodziny. Dzisiaj młodsze pokolenia, które nie pamiętają czasów PRL, traktują wielką płytę jako zwyczajny element miejskiego krajobrazu.
Obecnie, w dobie absurdalnie wysokich cen mieszkań, wielkopłytowce stają się rozsądną alternatywą dla apartamentowców kosztujących miliony złotych. Nie ma co ukrywać – największym atutem mieszkań na blokowiskach jest ich przystępność cenowa. Takie lokale cieszą się dużą popularnością wśród młodych osób, które dysponują ograniczonym budżetem. Wbrew prognozom sprzed lat wielka płyta wcale nie została wyburzona i wiele wskazuje na to, że będzie ważnym elementem polskich miast jeszcze przez kilkadziesiąt lat.

Wielka płyta owiana legendami – od nienawiści do miłości
Dlaczego bloki z wielkiej płyty nie zawsze cieszyły się dobrą sławą? Ich krytyka była uzasadniona. Mieszkańcy już od momentu przeprowadzki narzekali na fatalną jakość wykonania – najbardziej przeszkadzały im fuszerki, źle dopasowane elementy, a także brak infrastruktury wokół świeżo oddanych bloków. Ludzie wprowadzali się do budynków, które otaczały jedynie pola i błoto. W ciągu kilku lat wokół osiedli wielkopłytowych powstały chodniki, drogi, sklepy i instytucje publiczne, ale nasi dziadkowie i rodzice wciąż pamiętają dawny, smutny krajobraz towarzyszący takim blokom.
Spore kontrowersje budziła też estetyka wielkiej płyty. Początkowo PRL-owskie budynki przytłaczały Polaków swoją siermiężnością i smutnym, szarym odcieniem. Większość obiektów po latach doczekała się dodatkowej warstwy ocieplenia, którą pokrywano kolorową farbą. Wielu Polaków uważa, że to nie poprawiło sytuacji, a dzisiaj na osiedlach panuje „pasteloza”. Różowe, fioletowe czy jaskrawozielone elewacje miały ożywić depresyjne blokowiska, ale niektórzy twierdzą, że dobór tych kolorów jest bardzo niefortunny. Mimo to – a może właśnie dzięki temu – osiedla z wielkiej płyty stały się charakterystycznym elementem większości polskich miast.
Co ciekawe, katastroficzne prognozy o rychłym zawaleniu się bloków z wielkiej płyty okazały się przesadzone. Współczesne analizy wykazują, że prefabrykowane budynki mogą stać nawet sto lat. Choć te nieruchomości są pełne niedoróbek, ich konstrukcja okazuje się wytrzymalsza, niż początkowo zakładano. Więcej o aktualnych prognozach dla wielkiej płyty przeczytasz w tym artykule.
Wielka płyta nie jest taka zła? Dla niektórych to powód do dumy!
Mimo ostrej krytyki osiedla z wielkiej płyty mają wiele zalet. Dzisiaj mieszkańcy takich osiedli mogą cieszyć się dobrym dostępem do szkół, sklepów, placów zabaw, punktów usługowych czy przychodni. To ogromny atut, którego często brakuje w nowych inwestycjach deweloperskich, nastawionych wyłącznie na maksymalizację sprzedaży.
Nie wszystkie osiedla z wielkiej płyty kojarzą się z brzydotą. Architektura z okresu PRL pozostawiła nam kilka perełek, które do dzisiaj cieszą oko miłośników niebanalnych budynków. Warto zwrócić uwagę na gdański falowiec, który onieśmiela rozmachem. W tym samym mieście znajduje się jedno z najpopularniejszych wielkopłytowych osiedli ZASPA, wybudowane na płycie dawnego lotniska. Na południu Polski, w Katowicach, na tle innych budynków wciąż wyróżniają się efektowne „Gwiazdy” oraz niezwykłe „Kukurydze” – niektórzy kupujący wciąż są w stanie zapłacić pokaźne kwoty za mieszkanie w jednym z tych budynków.
Bloki z wielkiej płyty to temat budzący skrajne emocje – od surowej krytyki po nostalgię. Miały być odpowiedzią na bieżące potrzeby obywateli i przez lata były stygmatyzowane, a dziś okazuje się, że to budynki zaskakująco trwałe i wciąż niezbędne. Wielka płyta, mimo licznych wad, nie jest wyłącznie symbolem przeszłości – to teraźniejszość i przyszłość milionów Polaków.