Rozbiórki? To mit! Prawda o samowolach budowlanych w Polsce zaskakuje, inwestorzy są bezkarni

Choć statystyki pokazują, że samowole budowlane w Polsce zanikają, rzeczywistość bywa inna. Coraz mniej nakazów rozbiórki, a coraz więcej legalizacji – czy to znak, że inwestorzy mogą łamać przepisy bez większych konsekwencji? Sprawdź, jak działa polski system nadzoru budowlanego i dlaczego problem nielegalnych budów nadal budzi kontrowersje, mimo oficjalnych danych.
- Samowole budowlane — czy problem naprawdę znika?
- Legalizacja samowoli budowlanych zamiast rozbiórki
- Plany zmian w procedurze legalizacji samowoli budowlanych
Samowole budowlane — czy problem naprawdę znika?
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że problem samowoli budowlanych w Polsce praktycznie zniknął. Tak sugerują oficjalne dane. W 2024 roku wydano jedynie 189 nakazów rozbiórki budynków mieszkalnych postawionych bez zgłoszenia lub niezgodnie z warunkami pozwolenia na budowę. To niewielka liczba, zwłaszcza w porównaniu z latami wcześniejszymi. Dla przykładu, w 2002 roku takich nakazów było aż 1529, a z czasem liczba wykrytych naruszeń prawa budowlanego systematycznie spada.
Samowole najczęściej wychodzą na jaw podczas budowy domów. Informacje o nich często pochodzą od niezadowolonych sąsiadów zgłaszających przypadki do nadzoru budowlanego. Spadek liczby wykrytych naruszeń nie wynika jednak ze spadku aktywności budowlanej. W ubiegłym roku wydano więcej pozwoleń na budowę niż dwa lata wcześniej, a mimo to liczba oficjalnych nakazów rozbiórki samowoli budowlanych była mniejsza.
Legalizacja samowoli budowlanych zamiast rozbiórki
Spadająca liczba nakazów rozbiórki nie oznacza, że problem samowoli budowlanych w Polsce całkowicie zniknął. W ostatnich latach władze coraz częściej sięgają po legalizację samowoli budowlanych zamiast wymierzania nakazów rozbiórki. Podczas gdy w 2018 roku odnotowano 142 takie przypadki, to w 2024 roku liczba ta wzrosła do 704, z czego 693 dotyczyły domów jednorodzinnych, a 11 budynków wielorodzinnych.
Liczba legalizacji zdecydowanie przewyższa liczbę nakazów rozbiórki. Czy to oznacza, że nieuczciwi inwestorzy mogą liczyć na łagodniejsze traktowanie? Główny Urząd Nadzoru Budowlanego nie sprecyzował, czy statystyki dotyczą legalizacji w trybie zwykłym, czy uproszczonym.
Legalizacja w trybie zwykłym dotyczy samowoli zlokalizowanych na terenach zgodnych z planem zagospodarowania przestrzennego. W przypadku wykrycia takiego budynku inwestor, chcąc uniknąć rozbiórki, musi uiścić opłatę legalizacyjną – dla domu jednorodzinnego wynosi ona 50 tys. zł – oraz dostarczyć wymagane dokumenty w wyznaczonym terminie. Znacznie korzystniej jest dla tych, którzy ukryją samowolę przez ponad 20 lat – wtedy opłata legalizacyjna nie obowiązuje. W takiej sytuacji konieczne jest wykonanie ekspertyzy technicznej potwierdzającej bezpieczeństwo użytkowania budynku. Jeśli ekspertyza będzie pozytywna, budynek może zostać zalegalizowany nawet, gdy stoi na terenach oficjalnie wyłączonych z zabudowy.

Plany zmian w procedurze legalizacji samowoli budowlanych
Jednym z pomysłów zespołu ds. deregulacji jest rozszerzenie procedury legalizacyjnej, co mogłoby pomóc inwestorom, którzy nie przestrzegają warunków pozwolenia na budowę – na przykład gdy zamiast budynku dwupiętrowego postawią trzypiętrowy. Obecnie legalizacja takich samowoli jest niemożliwa. Kolejną propozycją jest wprowadzenie uproszczonej ścieżki legalizacyjnej już po 10 latach, zamiast obecnych 20 lat.
Jak informuje Onet.pl, nie wszyscy eksperci są zwolennikami tych zmian. Uważają oni, że łatwiejsze zasady legalizacji mogą nasilić problem samowoli budowlanych. W 1994 roku, gdy legalizacja była formalnością, w ciągu roku wykryto aż 27 tysięcy nielegalnych budów. W wyniku licznych nadużyć zniesiono wtedy możliwość legalizacji, ale po wielu apelach ta opcja została przywrócona w 2002 roku.