Polacy pozbywają się zbieraczy kurzu z domu. Dlaczego? Socjolożka wyjaśnia ten trend

Koniec z bibelotami, świeczkami i gadżetami łazienkowymi – Polacy masowo przeprowadzają domowe rewolucje i pozbywają się wszystkiego, co zbiera kurz i niczemu nie służy. Na forach internetowych coraz częściej deklarują, że regularnie „odgracają” swoje mieszkania i po takich akcjach czują wyraźną ulgę. „To zjawisko ma głębokie korzenie społeczne i estetyczne” – komentuje socjolożka Paulina Kurpińska-Wilczak. „Polacy buntują się przeciwko konsumpcjonizmowi, ale jednocześnie dążą do lepszego stylu życia”.
Zanika chomicza mentalność
W polskich domach trwa cicha rewolucja przeciwko zbędnym przedmiotom – temu, co jest tylko estetyczne (lub nawet nie), za to nieszczególnie funkcjonalne. Mieszkańcy kraju nad Wisłą systematycznie pozbywają się nadmiaru kubków, świeczek, łazienkowych gadżetów czy starych ubrań. Z ozdób w mieszkaniach zostają głównie kwiaty i lampy – wszystko inne ląduje w workach na śmieci, kontenerach na odzież używaną lub na Vinted. „Wprawdzie panuje konsumpcjonizm, ale bunt zawsze był w modzie i teraz coraz częściej bunt jest kierowany właśnie przeciwko konsumpcjonizmowi” – wyjaśnia Paulina Kurpińska-Wilczak. Dodaje: „Ludzie odkrywają, że szczęście nie leży w gromadzeniu przedmiotów, ale w uporządkowanej, przestronnej przestrzeni. Nie mamy już chomiczej mentalności, nie zbieramy wszystkiego jak chomiki, bo kiedyś może się przydać. Funkcjonalność, pragmatyzm - to się liczy. Przejęliśmy takie podejście od Skandynawów. Jeszcze dwie kwestie: odgracone przestrzenie lepiej się prezentują na Instagramie, który teraz jest dla wielu źródłem dopaminy. I po drugie, otoczeni przez bodźce, coraz częściej szukamy od nich ucieczki”.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na coraz większe dążenie do wygody, na przykład ułatwienie sobie sprzątania, unikanie alergenów. To też wpływa na niechęć do zbieraczy kurzu – w kontekście alergii określenie to wydaje się wyjątkowo trafne.
Szczególnie widoczna jest irytacja Polaków na zagracone przestrzenie wspólne. Klatki schodowe zastawione wózkami, rowerami, krzesłami czy... szafkami na buty postrzegane są jako przejaw braku kultury i przeszkoda w codziennym funkcjonowaniu.
Jakość, a nie ilość
Rezygnacja z bibelotów ma nie wzięła się znikąd. Po pierwsze, to kwestia pragmatyzmu – Polacy często deklarują, że mają zbyt mało pieniędzy na rzeczy uznawane za zbędne. Oszczędności wolą przeznaczać na rzeczy praktyczne, nie na dekoracje, które lada moment się „opatrzą”.
„To jest widoczne i we wnętrzach i na przykład w modzie, między innymi w szalenie instagramowym stylu Old Money – mniej drobiazgów, mniej kolorów, ale lepsza jakość i większa ponadczasowość” – mówi socjolożka – „Niektórzy wychodzą z założenia, że biednych ludzi nie stać na tanie rzeczy. Ot, tyle w temacie”.
Po drugie, to zmiany pokoleniowe. Młodsze pokolenia są znacznie bardziej skłonne do ograniczania liczby przedmiotów i nie przywiązują się do rzeczy w takim stopniu jak starsi. „Może nawet chcą się odciąć od estetyki PRL czy lat 90., kiedy królowały tańsze imitacje luksusu? Znowu bunt?” – zastanawia się Paulina Kurpińska-Wilczak. Podczas gdy starsze pokolenia częściej gromadzą pamiątki i ozdoby, młodsi wolą mieć mniej, ale markowo, jakościowo.
Gotowość do przeprowadzki także wpływa na ograniczanie ilości posiadanych rzeczy. Osoby, które częściej zmieniają miejsce zamieszkania, są bardziej skłonne do pozbywania się niepotrzebnych przedmiotów, by uprościć logistykę i nie przenosić zbędnego balastu.

Kłopotliwe sentymenty
Mimo generalnej niechęci do zagracania przestrzeni, Polacy robią wyjątki dla dekoracji okazjonalnych. Na forach internetowych deklarują, że lubią ozdoby halloweenowe, choć najczęściej są to proste elementy jak dyniowe lampiony.
A co z rodzinnymi pamiątkami? „To jeden z najtrudniejszych dylematów współczesnego minimalizmu. Z jednej strony chcemy uporządkowanej przestrzeni, z drugiej nie możemy się pozbyć rzeczy, które łączą nas z bliskimi” – zauważa socjolożka.
Problem dotyczy nie tylko dziedziczonych bibelotów, ale też ozdób świątecznych, które przez większą część roku leżą w pudłach i zajmują miejsce. Polacy coraz częściej decydują się na ograniczenie nawet tych tradycyjnych elementów, wybierając kilka ulubionych zamiast całych kolekcji.
Z drugiej strony mamy wielbicieli staroci. Moda na vintage zachęca minimalistów do sprzedawania starych naczyń, porcelanowych figurek, książek w ozdobnych obwolutach. Zawsze to parę groszy.
Konkluzje? Polacy nie tyle nie lubią pięknych rzeczy, ile przedkładają funkcjonalność nad kwestie estetyczne, a jakość nabrała większego znaczenia niż ilość. Dodatkowo, wielu Polaków nie kupuje mieszkań, a wynajmuje i będąc w swego rodzaju „stanie gotowości”, unikają gromadzenia rzeczy, nadając słowu „pragmatyzm” nowe znaczenie.
Lubisz bibeloty? Ten styl może Ci się spodobać.