O co tak naprawdę chodzi z Dino w Wilanowie? Niewygodne fakty

Sieć marketów Dino planuje rozbudowę w stolicy – jednym z nowych punktów miałby być sklep w rejonie ul. Sytej na warszawskich Zawadach. Jednak część mieszkańców dzielnicy Wilanów kwestionuje legalność inwestycji. Ich zdaniem planowana placówka nie wpisuje się w obowiązujący plan zagospodarowania przestrzennego. Sprawa trafiła już do nadzoru budowlanego i wojewody.
- Mieszkańcy Zawad: „Nie chcemy kolejnego supermarketu”
- Kluczowy zarzut: naruszenie planu miejscowego
- Dino w natarciu. Firma rozwija się dynamicznie
- Estetyka kontra ekonomia. Dino wzbudza emocje
- Co dalej z budową przy ul. Sytej?
Mieszkańcy Zawad: „Nie chcemy kolejnego supermarketu”
Choć sklep jest dopiero w trakcie budowy, lokalna społeczność już teraz zgłasza poważne zastrzeżenia. W serwisie petycyjnym pojawił się apel mieszkańców Zawad, w którym proszą o zablokowanie inwestycji. Argumentują, że kolejna placówka handlowa w tym rejonie tylko pogłębi urbanizację kosztem zieleni, zwiększy natężenie ruchu i negatywnie wpłynie na jakość życia w sąsiedztwie.
Podkreślają także, że Zawady nie potrzebują kolejnych sklepów, lecz terenów rekreacyjnych i przestrzeni wspólnych. Supermarket Dino, ich zdaniem, nie wpisuje się w potrzeby osiedla o mieszkalno-rekreacyjnym charakterze, a jego obecność może kolidować z funkcjonowaniem placówek edukacyjnych i mieszkaniowych w bezpośrednim sąsiedztwie.
Kluczowy zarzut: naruszenie planu miejscowego
Najważniejszym zarzutem wobec inwestycji jest jednak nie jej skala czy estetyka, lecz zgodność z przepisami. Zdaniem przeciwników budowy, planowany obiekt nie spełnia warunków zapisanych w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego (MPZP). Wskazują m.in. na to, że działka przewidziana jest pod usługi niskiej intensywności, a nie duży obiekt handlowy z intensywnym ruchem i hałasem.
Na tej podstawie radny Wilanowa, Daniel Kość, skierował oficjalne wnioski do wojewody mazowieckiego oraz Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Podkreślił, że bez względu na to, kto stoi za inwestycją – obowiązujące przepisy muszą być respektowane.
Dino w natarciu. Firma rozwija się dynamicznie
Sieć Dino należy do najszybciej rosnących detalistów spożywczych w Polsce. Na koniec czerwca 2025 roku miała już 2835 sklepów w całym kraju, a w samym pierwszym półroczu otwarto ich 147. Firma osiąga wysokie wyniki finansowe – tylko w pierwszym kwartale 2025 roku jej przychody wyniosły 7,4 mld zł. Do końca roku planuje dobić do 3000 sklepów.
Dotychczas Dino koncentrowało się na mniejszych miejscowościach i terenach podmiejskich, jednak w ostatnich latach zaczęło wchodzić do większych aglomeracji – m.in. Wrocławia, Poznania czy właśnie Warszawy. To właśnie zmiana strategii ekspansji może budzić wątpliwości mieszkańców dużych miast, nieprzyzwyczajonych do obecności tego typu placówek w swoim sąsiedztwie.
Estetyka kontra ekonomia. Dino wzbudza emocje
Opinie mieszkańców Wilanowa są podzielone. Część krytyków porównuje budynek sklepu do „kurnika”, zarzucając mu brak dopasowania do estetyki okolicy. Inni jednak bronią inwestycji, wskazując na potrzebę wspierania polskich marek i zapewniania konkurencyjnej oferty zakupowej – zwłaszcza w dzielnicy, gdzie dominują droższe sklepy i galerie premium, jak Plac Vogla.
Nie brakuje też głosów, że Dino mogłoby zająć pustą przestrzeń po zamkniętych sklepach w istniejących już centrach handlowych, zamiast budować od podstaw nowy obiekt. Dla firmy jednak posiadanie własnych budynków może być korzystniejsze finansowo i operacyjnie.

Co dalej z budową przy ul. Sytej?
Na chwilę obecną prace budowlane trwają, a planowany termin zakończenia inwestycji to koniec 2025 roku. Jeśli jednak wojewoda lub GUNB uzna, że budowa faktycznie jest prowadzona niezgodnie z zapisami planu miejscowego, może dojść do wstrzymania robót lub nawet unieważnienia pozwolenia na budowę.
Ostateczna decyzja zależeć będzie od urzędników i interpretacji przepisów, ale sprawa pokazuje szerszy problem: jak pogodzić rozwój sieci handlowych z interesem lokalnych społeczności. Dino nie jest pierwszym przypadkiem, gdy mieszkańcy dużych miast stają w opozycji wobec planów ekspansji znanych marek – i z pewnością nie ostatnim.