Ten budynek miał być symbolem nowoczesnej Warszawy. Teraz tonie w błocie i śmieciach

Nowa Emilia miała powstać w 2023 roku jako symbol połączenia przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Dziś, w 2025 roku, pozostaje jedynie wizją na papierze, a zachowane elementy legendarnego pawilonu „Emilia” niszczeją.
Dziecko modernizmu
Pawilon Meblowy „Emilia” był jedną z ikon warszawskiego modernizmu. Wybudowany w latach 1966-1969 według projektu Mariana Kuźniara i Czesława Wegnera, z wnętrzami zaprojektowanymi przez Hannę Lewicką, reprezentował to, co najlepsze w polskiej architekturze tamtego okresu. Lekki, przestronny, otwarty – z charakterystycznym falującym dachem, który stał się rozpoznawalnym elementem panoramy warszawskiego Centrum.
Przez dekady pawilon przy ulicy Emilii Plater 51 był największym sklepem meblowym w Polsce. Jego modernistyczna forma nie była przypadkowa – architekt chciał stworzyć przestrzeń otwartą i dostępną z każdej strony. To miało być miejsce, które łączyłoby funkcję handlową z wizją nowoczesnego miasta. Do 2016 roku, już po utracie pierwotnej funkcji handlowej, budynek służył jako tymczasowa siedziba Muzeum Sztuki Nowoczesnej.
Warszawa się zmienia. A jak? Przeczytaj.
Było w planach
W 2017 roku los „Emilii” został przesądzony. Pawilon rozebrano, by zrobić miejsce dla wieżowca zaprojektowanego przez architektów z pracowni Kuryłowicz & Associates. Decyzję tę podjęto w czasach, gdy modernistyczne dziedzictwo PRL-u nie cieszyło się jeszcze uznaniem. Jak na ironię, zaledwie dwa lata później do rejestru zabytków wpisano pawilon Cepelii, będący w równie kiepskim stanie, a w 2024 roku obiekt doczekał się spektakularnej metamorfozy i jest dziś jednym z salonów sieci Empik.
„Emilia” nie miała tyle szczęścia. Nie było rewitalizacji, nie było sentymentu, a co gorsza, planowany wieżowiec nigdy nie powstał. Pod koniec 2024 roku działkę odkupiła firma windykacyjna EOS Poland, ale nikt nie wie, co będzie dalej.
Już w 2016 roku władze Warszawy zapowiedziały, że „Emilia” zostanie odbudowana. Nie w pierwotnym miejscu, ale przy parku Świętokrzyskim, nieopodal Pałacu Kultury i Nauki. Ambitny projekt pracowni Kuryłowicz & Associates zakładał powstanie 196-metrowego wysokościowca, który miał łączyć historyczne elementy z nowoczesną architekturą. Z kolei biuro BBGK Architekci proponowało pawilon o powierzchni 7000 m2. „Przenoszona jest idea, myśl techniczna, ale również materia pierwotnej Emilki” – mówił Wojciech Kotecki z BBGK Architekci. „Jak podkreślała Hanna Lewicka, jedyna żyjąca współautorka oryginalnego projektu, to miał być powrót do pierwszych założeń: otwartej i dostępnej z każdej strony przestrzeni wystawienniczej”. Trzykondygnacyjny budynek o powierzchni ponad 7000 m² miał pomieścić miejską oranżerię z przestrzenią usługową, konferencyjno-wystawienniczą i gastronomiczną. Ogród zimowy na parterze i piętrze miał zajmować minimum 60% powierzchni. Całość planowano zrealizować z wykorzystaniem nowoczesnych technologii, ale zgodnie ze wskazówkami konserwatora zabytków i z użyciem zachowanych elementów historycznego pawilonu.
Kwestia budżetu?
Smutny jest los zachowanych elementów „Emilii”. Żelbetowe fragmenty dachu, starannie zdemontowane podczas rozbiórki, miały posłużyć do odbudowy, ale dziś służą jako schronienie dla bezdomnych.„Pozostałości po kultowym, modernistycznym pawilonie ‘Emilia’ leżą odłogiem na Białołęce. Toną w butelkach po alkoholu i śmieciach” - alarmował Miłosz Piotrowski z „Gazety Wyborczej”. Społecznicy mówią o „smutnym przykładzie tego, że miasto nie radzi sobie ze swoimi zadaniami – ani z ochroną zabytków, ani z kwestią kryzysu bezdomności”.Projekt utknął w martwym punkcie z powodu problemów finansowych. Szacunkowe koszty budowy Nowej Emilii oraz trzydziestoletniego utrzymania wynoszą (podobno) ponad 200 milionów złotych. Pandemia COVID-19 uszczupliła miejski budżet, a rosyjska inwazja na Ukrainę spowodowała gwałtowny wzrost cen materiałów budowlanych. To realne problemy, czy wygodna wymówka?
Od 2020 roku trwają negocjacje z partnerami prywatnymi w modelu PPP, ale bez widocznego postępu. Miasto wciąż szuka inwestora gotowego podjąć się realizacji za proponowaną cenę. W połowie 2025 roku urzędnicy przyznają, że do realizacji inwestycji brakuje minimum 200 milionów.
Historia „Emilii” to symbol szerszego problemu – stosunku Polski do dziedzictwa modernizmu z czasów PRL. O ile udało się uratować Cepelię, o tyle „Emilia” stała się ofiarą finansowych ograniczeń, a może braku motywacji do jej ocalenia?
Czy Nowa Emilia kiedykolwiek powstanie? Obecnie presja ze strony opinii publicznej jest minimalna, a miasto ma inne priorytety. Urzędnicy mówią o „rozważaniu różnych możliwości” obniżenia kosztów, ale realnych działań nie widać. Tymczasem żelbet może jeszcze poleżeć – w końcu zabezpieczono go daszkiem, więc „wszystko jest okej”.
Nowocześnie, z szacunkiem dla tradycji – możliwe?