Warszawa zwalnia z rozbudową metra. Właśnie obcięto połowę planowanych linii

Jeszcze niedawno władze Warszawy przekonywały, że stolica stoi u progu rewolucji transportowej. W 2023 roku zaprezentowano projekt pięciu linii metra, które miały objąć wszystkie 18 dzielnic i zapewnić, że ponad połowa mieszkańców znajdzie się w odległości krótkiego spaceru od najbliższej stacji. Plan wywołał ogromne zainteresowanie — jedni widzieli w nim milowy krok w rozwoju miasta, inni obawiali się, że wizja jest zbyt ambitna. Dziś wiadomo, że pesymiści mieli rację. Najnowsze analizy ratusza pokazują, że część inwestycji trzeba odłożyć na później. Znacznie później.
- Pięć linii? Na razie 3,5 – i to najwcześniej za 19 lat
- Dlaczego plany zostały ucięte? Odpowiedź jest prosta: rzeczywistość
- Metro zmienia miasto — ale tylko tam, gdzie dotrze
- Kto zyska na najbliższych inwestycjach?
- A kto będzie musiał poczekać… i to długo?
- Czy Warszawa doczeka się 5 linii metra?
Pięć linii? Na razie 3,5 – i to najwcześniej za 19 lat
Jak wynika ze „Strategii Rozwoju Warszawy 2040+”, stolica skupia się teraz tylko na tych inwestycjach, które mają największy wpływ na funkcjonowanie komunikacji i rozwój kluczowych dzielnic. W efekcie do 2044 roku mają powstać:
I etap 3. linii metra (M3)
Połączy Stadion Narodowy z Gocławiem. To długo wyczekiwany odcinek, który ma odciążyć bardzo zatłoczoną Pragę-Południe.
Cała 4. linia metra (M4)
To najważniejsza nowa inwestycja — od Tarchomina, przez Żoliborz, Wolę, Ochotę i Mokotów, aż po Wilanów. Linia ma być w pełni autonomiczna, bez maszynistów, co będzie absolutną nowością w Warszawie.
Jedno z dwóch planowanych przedłużeń linii M2
Mowa o odcinku z Bemowa do zachodniej części Ursusa.
Wszystkie pozostałe projekty – a było ich sporo – zostały przesunięte na okres po 2044 roku. Dotyczy to m.in. kontynuacji M3 w stronę Mokotowa, przedłużenia M2 na Żerań, uspójnienia sieci przesiadkowej na Marymoncie, a także budowy linii M5, której plan w ostatnich latach jedynie szkicowano.
Dlaczego plany zostały ucięte? Odpowiedź jest prosta: rzeczywistość
Budowa metra to jedna z najdroższych inwestycji infrastrukturalnych w ogóle. Koszty rosną błyskawicznie, a do tego dochodzą kwestie formalne, przetargi, wykupy gruntów, zmiany prawa budowlanego i konieczność relokacji podziemnych instalacji.
Ratusz przyznaje wprost: pięć linii metra do 2050 roku było celem ambitnym – może nawet zbyt ambitnym.
I choć formalnie projekt nie został wykreślony z dokumentów planistycznych, to obecny horyzont czasowy przesuwa jego realizację tak daleko, że trudno dziś mówić o nim jako o realnym planie.
Metro zmienia miasto — ale tylko tam, gdzie dotrze
Nowe stacje metra zawsze były punktem zapalnym zmian urbanistycznych. Pojawiały się nowe inwestycje, znikające pustostany, budowane pasaże, rewitalizowane ulice. Wystarczy spojrzeć na Wolę, Bródno, Bemowo czy centralną Pragę.
Dlatego ograniczenie planów to nie tylko kwestia dłuższych dojazdów. To także:
- wolniej rozwijające się dzielnice,
- mniej nowych inwestycji mieszkaniowych,
- opóźnienia w tworzeniu lokalnych centrów usługowych,
- mniejsza spójność komunikacyjna miasta.
Doświadczenie pokazuje, że nawet infrastruktura „pod metro”, jak dodatkowy peron na Stadionie Narodowym, potrafi czekać na wykorzystanie przez wiele lat.
Kto zyska na najbliższych inwestycjach?
Na najbliższych planach najbardziej skorzystają:
- Praga-Południe – wreszcie doczeka się M3,
- Zachodnia Białołęka,
- Żoliborz,
- Wola,
- Ochota,
- Włochy,
- Mokotów (szczególnie „Mordor”),
- Wilanów – wszystkie dzięki budowie M4,
- Zachodni Ursus – dzięki nowemu odcinkowi M2.
W praktyce oznacza to, że to właśnie te rejony będą rozwijać się najszybciej — mieszkania, biura i usługi przy metrze zawsze przyciągają inwestorów.
A kto będzie musiał poczekać… i to długo?
W trudniejszej sytuacji są rejony, które wypadły z listy priorytetów:
- Żerań,
- Gocławek,
- Saska Kępa,
- Solec,
- wschodnia część Ursusa,
- Siekierki i Augustówka.
To właśnie tam brak metra może oznaczać lata stagnacji infrastrukturalnej, trudniejsze dojazdy i mniejszą atrakcyjność dla mieszkańców oraz deweloperów.

Czy Warszawa doczeka się 5 linii metra?
Teoretycznie – tak. W praktyce – w bardzo dalekiej przyszłości.
Plany wciąż istnieją na papierze, ale gdy spojrzeć na tempo budowy z ostatnich lat, priorytety finansowe i zmieniające się realia gospodarcze, realizacja pięciu pełnych linii do 2050 roku jest już oceniana jako mało prawdopodobna.
Na razie stolica musi pogodzić się z bardziej realistycznym scenariuszem: 3,5 linii do połowy lat 40. Reszta – jeśli powstanie – będzie efektem kolejnych dekad miejskiej strategii.