Stare zasady rozliczania fotowoltaiki już niedługo zniknął. Prosumentów czekają problemy finansowe

Już za sześć lat rozpocznie się rewolucja w polskim systemie rozliczeń prosumenckich. To właśnie wtedy pierwsi użytkownicy fotowoltaiki zakończą 15-letni okres z systemem opustów, czyli net-meteringiem. Brak nowych regulacji prawnych sprawia, że użytkownicy fotowoltaiki mogą mieć w przyszłości spore problemy. To poważne wyzwanie dla całego systemu elektroenergetycznego.
- Koniec systemu opustów – co nas czeka w 2031 roku?
- Zbliża się termin pierwszych odłączeń, a regulacji brak – czy powinniśmy się obawiać?
- To ostatni dzwonek na przygotowanie nowych przepisów?
- Fotowoltaika przyszłości – czy branża dostosuje się do zmian?
Koniec systemu opustów – co nas czeka w 2031 roku?
Net-metering, wprowadzony ustawą o OZE w 2016 roku, był ważnym wydarzeniem dla prosumentów. Umożliwił on rozliczanie się w systemie opustów: nadwyżki energii oddawane do sieci mogły być w późniejszym czasie odebrane, co znacząco obniżało rachunki. Dzięki temu rozwiązaniu w Polsce zaobserwowano prawdziwy boom na fotowoltaikę – obecnie w kraju nad Wisłą mamy ponad 1,5 mln prosumentów.
Problem polega jednak na tym, że system net-meteringu obowiązuje jedynie przez 15 lat. W związku z tym już w 2031 roku pierwsze gospodarstwa stracą prawo do rozliczeń w ramach net-meteringu. Co dalej? Tego jeszcze nie wiadomo. Dziś nie istnieje żaden oficjalny mechanizm automatycznego przedłużania umów. To oznacza, że po wygaśnięciu okresu ochrony prosumenta może czekać niemiła niespodzianka, jeśli zostanie on pozbawiony możliwości oddawania energii do sieci. Nowi użytkownicy paneli fotowoltaicznych korzystają już z net-billingu. Wielu z nich uważa, że ten system rozliczeń jest nieopłacalny.
Zbliża się termin pierwszych odłączeń, a regulacji brak – czy powinniśmy się obawiać?
Eksperci ostrzegają – ich zdaniem brak jasnych przepisów grozi poważnymi konsekwencjami. Już za sześć lat pierwsi użytkownicy mogą otrzymać jedynie informację o wygaśnięciu uprawnień do korzystania z net-meteringu bez wskazania alternatywnego systemu rozliczeń. Taka sytuacja nie tylko podważyłaby zaufanie inwestorów indywidualnych, ale też uderzyła w samą ideę energetyki obywatelskiej, którą Polska dotąd aktywnie wspierała.
Skala problemu może być ogromna. O ile początkowo odłączenia będą dotyczyć niewielkiej grupy, o tyle z czasem staną się masowe. Brak ciągłości to również zagrożenie dla bilansowania systemu energetycznego. Fotowoltaika, głównie prosumencka, dostarcza obecnie około 9% energii w sieci. Odcinanie kolejnych instalacji oznacza konieczność zastąpienia tej produkcji innymi źródłami, co mogłoby oznaczać powrót do węgla.

To ostatni dzwonek na przygotowanie nowych przepisów?
Do 2031 roku zostało jeszcze trochę czasu, ale prace legislacyjne mogą ciągnąć się bardzo długo. W niektórych przypadkach trwają latami, dlatego eksperci wskazują, że to ostatni moment, by rozpocząć poważną debatę. Branża fotowoltaiczna proponuje wprowadzenie prostego mechanizmu – ustawowego zagwarantowania prawa do wprowadzania energii do sieci po cenach rynkowych, nawet po zakończeniu okresu ochronnego. Takie rozwiązanie dałoby prosumentom minimum bezpieczeństwa prawnego.
Równolegle konieczne jest prowadzenie dialogu pomiędzy stowarzyszeniami branżowymi a decydentami. Stabilność rynku prosumenckiego i zaufanie inwestorów są fundamentem rozwoju OZE w Polsce, a utrata tych filarów mogłaby zahamować dalszą transformację energetyczną. W związku z tym nie powinno się ignorować kwestii powolnego odchodzenia od net-meteringu. Przeczytaj ten artykuł i dowiedz się, w jakich krajach obowiązują najkorzystniejsze zasady rozliczania mikroinstalacji fotowoltaicznych.
Fotowoltaika przyszłości – czy branża dostosuje się do zmian?
Brak rozwiązań legislacyjnych to tylko część problemu. Trzeba pamiętać, że w ciągu najbliższych kilku lat rozwijająca się technologia może zmienić rynek prosumencki nie do poznania. Coraz tańsze i bardziej dostępne magazyny energii prawdopodobnie sprawią, że część gospodarstw domowych przestanie polegać na sieci, a nadwyżki zacznie gromadzić u siebie. Taki prosument będzie samowystarczalny i praktycznie niezależny od operatora sieci energetycznej.
Wzrost liczby mikroinstalacji wymaga też większej troski o stabilność całej sieci. W Niemczech stosuje się dziś rozwiązania ograniczające wprowadzanie energii do 70% mocy przyłączeniowej, by uniknąć przeciążeń. Czy w Polsce pojawią się podobne regulacje? Tego jeszcze nie wiadomo, ale jedno jest pewne – bez nowych mechanizmów rynek prosumencki prędzej czy później stanie w obliczu poważnego kryzysu.
Zbliżający się koniec net-meteringu to wyzwanie zarówno dla prosumentów, jak i dla całego systemu elektroenergetycznego. Brak jasnych regulacji prawnych może podważyć zaufanie inwestorów i zahamować rozwój OZE w Polsce. W obliczu dynamicznego rozwoju technologii kluczowe jest stworzenie stabilnych warunków dla prosumentów, którzy w ostatniej dekadzie stali się jednym z filarów transformacji energetycznej.