Prąd tańszy o 30%? Jedna prosta decyzja władz mogłaby tak obniżyć ceny energii dla konsumentów i firm

Czy ceny prądu mogłyby spaść nawet o 30% dla gospodarstw domowych, a dla firm jeszcze bardziej? Eksperci z Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Katowicach przekonują, że jest na to realna szansa. Wystarczy jedna decyzja na poziomie Unii Europejskiej, która mogłaby diametralnie zmienić sytuację na rynku energii. Co to za rozwiązanie i dlaczego miałoby tak duży wpływ na nasze rachunki? Sprawdźmy.
Z tego artykułu dowiesz się:
Dlaczego ceny prądu są tak wysokie?
Każdy z nas płaci za prąd, ale niewiele osób zastanawia się, dlaczego jego cena tak bardzo wzrosła w ostatnich latach. Oczywiście, częściowo wynika to z rosnących kosztów paliw czy inwestycji w nowe technologie. Jednak kluczowym czynnikiem są tzw. opłaty za emisję CO₂. To specjalne pozwolenia, które firmy energetyczne muszą kupować, aby mogły produkować prąd z węgla czy gazu. Im droższe te pozwolenia, tym wyższe rachunki dla konsumentów.
Obecny system, zwany ETS, działa na poziomie całej Unii Europejskiej. Zakłada on, że co roku liczba dostępnych pozwoleń na emisję CO₂ maleje, co ma zachęcać firmy do inwestowania w bardziej ekologiczne technologie. Problem w tym, że przez to ich ceny rosną w błyskawicznym tempie. W efekcie firmy energetyczne wydają miliardy złotych na same pozwolenia, a te koszty przerzucane są na klientów – zarówno indywidualnych, jak i biznesowych.
Polska, jako kraj, który wciąż opiera swoją energetykę na węglu, szczególnie mocno odczuwa skutki tego systemu. Polskie elektrownie muszą kupować więcej uprawnień do emisji niż kraje, które już w dużej mierze przeszły na energię odnawialną czy jądrową. To sprawia, że nasz prąd jest droższy, mimo że surowce do jego produkcji mamy na miejscu.
Eksperci podkreślają, że tak długo, jak Polska będzie korzystać z węgla (a stanie się to jeszcze przez wiele lat, zanim powstaną elektrownie jądrowe), obecny system ETS będzie utrzymywał wysokie ceny energii. Czy można coś z tym zrobić? Okazuje się, że tak – i to jednym prostym rozwiązaniem.
Prosta zmiana, która mogłaby obniżyć ceny o 30%
Eksperci z Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego (WRDS) w Katowicach uważają, że istnieje sposób na szybkie obniżenie cen prądu. Proponują zmniejszenie kosztów emisji CO₂ o połowę. Co to oznacza w praktyce? Elektrownie węglowe i inne zakłady przemysłowe płaciłyby znacznie mniej za pozwolenia na emisję, a to obniżyłoby koszty produkcji energii. Szacuje się, że taka zmiana mogłaby obniżyć rachunki gospodarstw domowych o 30%, a dla firm – jeszcze bardziej.
Obecnie cena emisji CO₂ jest sztucznie zawyżona, ponieważ dostępnych pozwoleń na rynku jest coraz mniej. WRDS proponuje zwiększenie ich liczby, co automatycznie obniżyłoby ich cenę. Ponadto eksperci wskazują, że z handlu tymi pozwoleniami powinny zostać wykluczone instytucje finansowe. Dziś banki i fundusze inwestycyjne wykupują duże pakiety uprawnień, czekając na moment, kiedy ich cena wzrośnie – i dopiero wtedy je odsprzedają. To sprawia, że koszty emisji rosną jeszcze szybciej, a my wszyscy płacimy więcej za prąd.
Obniżenie kosztów emisji CO₂ nie tylko wpłynęłoby na ceny energii, ale także poprawiłoby konkurencyjność polskiego przemysłu. Tańszy prąd oznacza niższe koszty produkcji dla firm, co mogłoby przełożyć się na stabilniejsze ceny towarów i usług. Co więcej, jeśli energia w Polsce stanie się tańsza, firmy mogą zacząć inwestować w kraju zamiast przenosić swoje zakłady tam, gdzie koszty są niższe.
Eksperci WRDS przekonują, że taka reforma systemu ETS jest możliwa, a Polska, jako kraj sprawujący obecnie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, ma szansę wpłynąć na zmiany w unijnej polityce energetycznej. Ale czy istnieje realna szansa, że ta propozycja zostanie wdrożona?

Jakie są szanse na wdrożenie zmian?
Pomysł obniżenia kosztów emisji CO₂ wydaje się logiczny i korzystny dla konsumentów oraz firm, ale czy faktycznie ma szansę na realizację? Eksperci WRDS uważają, że Polska mogłaby zainicjować dyskusję na poziomie Unii Europejskiej, jednak wprowadzenie faktycznych zmian w systemie ETS jest bardzo mało prawdopodobne. Komisja Europejska konsekwentnie dąży do zaostrzenia polityki klimatycznej, a jakiekolwiek próby osłabienia jej zasad napotykają silny opór.
Nie można zapominać, że część krajów unijnych, które już przestawiły się na odnawialne źródła energii, korzysta na obecnym systemie. Dla nich wysokie ceny emisji to sposób na promowanie zielonej energii i zwiększenie konkurencyjności ich gospodarek. To sprawia, że propozycja obniżenia kosztów emisji CO₂ raczej nie znajdzie szerokiego poparcia wśród krajów, które mają wpływ na decyzje unijne, takich jak Niemcy czy Francja.
Dodatkowo, Komisja Europejska traktuje system ETS jako kluczowe narzędzie w walce z emisjami CO₂. Jakiekolwiek próby osłabienia tego mechanizmu mogłyby zostać uznane za krok wstecz w realizacji celów klimatycznych. Organizacje ekologiczne oraz instytucje finansowe również mają interes w utrzymaniu obecnego systemu – jedni ze względu na walkę ze zmianami klimatu, drudzy z powodu zysków z handlu uprawnieniami.
Czy więc ceny prądu spadną dzięki reformie ETS? Niestety, na ten moment wydaje się to mało realne. Nawet jeśli Polska podejmie próbę wywarcia wpływu na unijną politykę, zmiany w systemie ETS wymagałyby szerokiego konsensusu, na który obecnie się nie zanosi. W efekcie konsumenci i firmy muszą przygotować się na to, że wysokie ceny energii pozostaną z nami jeszcze przez długi czas.