Nowy blok po 5 latach zamienił się w ruinę. Mieszkańcy walczą o przetrwanie, deweloper i wykonawca przerzucają się winą

Na samym początku wydawało się, że trafili na wyjątkową okazję. Mieszkanie w ładnym, zupełnie nowym bloku na Podkarpaciu było niczym spełnienie marzeń. Dość szybko okazało się jednak, że podczas jego budowy dopuszczono się wielu zaniedbań. Mieszkańcy nie potrafili dogadać się z deweloperem, który winą za niedoróbki obarczał generalnego wykonawcę.
- Wilgoć i grzyb w nowym bloku
- Mieszkanie zalane fekaliami. Konieczny był pilny remont
- Kto zawinił? Deweloper i wykonawca przerzucają się odpowiedzialnością
- Czy mieszkańcy mogą liczyć na sprawiedliwość?
Wilgoć i grzyb w nowym bloku
Nowoczesny, gustowny blok położony w jednym z większych miast na Podkarpaciu z daleka prezentuje się bardzo dobrze – wystarczy jednak wejść do środka, by przekonać się, że wszystkie pretensje właścicieli są uzasadnione. Osoby, które kilka lat temu zdecydowały się na zakup nieruchomości zlokalizowanej w tym bloku, nie kryją swojej frustracji.
Pierwsze problemy pojawiły się już po kilku tygodniach od przeprowadzki. W 2020 roku, mniej więcej miesiąc po otrzymaniu kluczy, w mieszkaniu pani Patrycji zalało całą ścianę. Źródłem problemu był piecyk gazowy, który w dniu incydentu został uruchomiony po raz pierwszy. Problem z nadmiarem wilgoci oraz pleśnią bardzo szybko zaczął doskwierać wszystkim mieszkańcom bloku. Charakterystyczny, zatęchły zapach i plamy na korytarzach oraz w garażu świadczyły o tym, że w częściach wspólnych pojawił się niebezpieczny grzyb.
Odpadające tynki i siedlisko szkodliwych mikroorganizmów to problem, który należało natychmiast zlikwidować. Niestety, jedynym tymczasowym rozwiązaniem, na jakie mogli liczyć mieszkańcy, było okresowe wietrzenie garażu tak, aby pozbyć się wilgoci. W najgorszej sytuacji znaleźli się mieszkańcy ostatniego piętra. Na suficie pani Joanny pojawił się grzyb, bo na dachu wciąż zalegała woda. W niektórych mieszkaniach pleśń przeniknęła nawet do mebli, niszcząc świeżo urządzone wnętrza.
Mieszkanie zalane fekaliami. Konieczny był pilny remont
Liczne niedoróbki i zaniedbania ze strony dewelopera oraz wykonawcy naraziły pana Damiana na ogromne straty finansowe. Po niecałych dwóch miesiącach od przeprowadzki w jego pionie wybiła kanalizacja, przez co mieszkanie mężczyzny zostało całkowicie zalane. Woda wyciekała z toalety, zlewu, wanny i odpływu. Również w tym przypadku zalanie skutkowało pojawieniem się wielkiego wykwitu pleśni.
Remont zniszczonego mieszkania kosztował właścicieli aż sto tysięcy złotych. Deweloper i wykonawca stwierdzili, że zalanie nie było ich winą. Uznali, że do awarii doszło przez mieszkańców, którzy zapchali kanalizację.
Liczne zalania, zalegająca wilgoć i rozwijający się grzyb to codzienność mieszkańców pięcioletniego bloku. Lokatorzy wielokrotnie próbowali rozmawiać z deweloperem o konieczności pilnych napraw, ale nie doszli do porozumienia. Zakup mieszkania z rynku pierwotnego bywa ryzykowny. Przekonali się o tym Gerard i Justyna, którzy na klucze do lokalu czekali aż trzy lata dłużej niż obiecywano. Ich historię opisaliśmy w tym artykule.

Kto zawinił? Deweloper i wykonawca przerzucają się odpowiedzialnością
Mieszkańcy skrupulatnie zgłaszają każdą usterkę. W ciągu pięciu lat nazbierało się mnóstwo skarg. Deweloper zdaje sobie sprawę z tego, że właściciele mieszkań muszą żyć w zawilgoconych lokalach. Spółka zgłasza wszystkie problemy wykonawcy, ale ten bagatelizuje sprawę. Deweloper uważa, że większość zgłoszeń jest po prostu ignorowana, choć odpowiedzialność za naprawę uszkodzeń leży po stronie wykonawcy.
Generalny wykonawca nie zgadza się z opinią dewelopera. Jego zdaniem część usterek jest wynikiem złego projektu. Za niektóre awarie odpowiadają sami mieszkańcy, a tylko pewien odsetek wynika z wykonawstwa. Uszkodzenia i awarie miały być naprawione wiosną, ale mieszkańcy uważają, że słyszą podobne zapewnienia już od czterech lat.
Właścicieli mieszkań nie obchodzi, która strona zawiniła. Ich jedynym marzeniem jest to, by w bloku na dobre rozwiązano problem ciągłych zalań, wilgoci i niebezpiecznej pleśni. Na początku tego roku gwarancja na budynek wygasła. Teraz koszty napraw mogą spaść na barki mieszkańców. Zdenerwowani kupujący zapowiadają, że nie odpuszczą deweloperowi.
Czy mieszkańcy mogą liczyć na sprawiedliwość?
Zaledwie pięcioletni blok już dawno nie przypomina nowego budynku. Paskudne plamy na korytarzach i w mieszkaniach zamieniają życie lokatorów w koszmar. Kupujący zupełnie stracili zaufanie zarówno do dewelopera, jak i do generalnego wykonawcy. Pleśń regularnie powraca – samo spryskanie preparatem i zamalowanie plam nie wystarczy, by pozbyć się grzyba. Działania muszą być zdecydowane i skupione na eliminacji źródła problemu. W tym artykule tłumaczymy, w jaki sposób usunąć pleśń ze ścian.
Mieszkańcom najbardziej zależy na zdrowiu swoich najbliższych. Życie w takich warunkach może doprowadzić do rozwoju poważnych chorób układu oddechowego. Niestety, w tej sytuacji czas działa na niekorzyść lokatorów. Im dłużej będą oni przebywać w zawilgoconych pomieszczeniach, tym mocniej może się to odbić na ich samopoczuciu. Okazuje się, że zapewnienia dewelopera o bezpiecznym i wygodnym mieszkaniu mocno rozmijały się z rzeczywistością. Kupujący czują się oszukani, ale żaden z nich nie zamierza poddawać się bez walki.