Wykonawca zniknął z zaliczką, zostawił dom w stanie surowym. Inwestorzy zostali z niczym

Pani Irena z Bielska-Białej nie spodziewała się, że decyzja o budowie domu przystosowanego do jej potrzeb związanych postępującą chorobą zamieni się w gehennę. Gdy wykonawca zniknął z zaliczką w wysokości 45 tysięcy złotych, pozostawiając dom w stanie surowym, rozpoczęła się prawna batalia o odzyskanie pieniędzy i dokończenie budowy. Ale czy polskie prawo daje jej szansę na zwycięstwo?
Pragmatyczna decyzja
p>Życie na trzecim piętrze w czteropiętrowym bloku stawało się coraz większym wyzwaniem dla 54-letniej Ireny, u której osiem lat wcześniej zdiagnozowano stwardnienie rozsiane. Wraz z córką Agnieszką i jej mężem podjęli wspólną decyzję – ona sprzeda mieszkanie, oni wezmą kredyt i z tak zgromadzonych funduszy wybudują parterowy dom, w którym zamieszkają razem. To rozwiązanie miało zapewnić Irenie komfort oraz wsparcie najbliższych, a i młode małżeństwo uznało to za bardzo dobre rozwiązanie..Mieszkanie udało się sprzedać za 320 tysięcy złotych. Agnieszka i jej mąż wzięli kredyt hipoteczny na 180 tysięcy. Do tego parę groszy oszczędności i pieniądze ze sprzedanego garażu.
Dobry początek
Wykonawcę znaleźli przez internet. Firma prowadzona była przez niejakiego Mariusza (imię zmienione). Miała kilkanaście dobrych opinii, najstarszą sprzed dwóch lat. Mężczyzna zaprezentował zdjęcia ukończonych realizacji, oferował rozsądne ceny. Sprawiał wrażenie fachowca doskonale rozumiejącego potrzeby swoich inwestorów. Umowa na budowę domu w stanie surowym zamkniętym opiewała na 280 tysięcy złotych.
Prace ruszyły w marcu 2022 roku. Mariusz regularnie pojawiał się na placu budowy, prace postępowały zgodnie z harmonogramem – dopiero po majówce było pierwsze opóźnienie, ale pani Irena się tym nie przejmowała. „Jest budowa, musi być obsuwa”. Potem prace trwały, a komunikacja z wykonawcą była bez zarzutu. Pod koniec października dom w stanie surowym był gotowy.
Zadowolona z dotychczasowej współpracy rodzina zgodziła się na kontynuację – doprowadzenie domu do stanu deweloperskiego za 120 tysięcy złotych. Agnieszka przekazała wykonawcy zaliczkę w wysokości 45 tysięcy złotych, a Mariusz zapewnił, że po świętach rozpocznie kolejny etap prac.
Zniknięcie
Styczniowe telefony pozostawały bez odpowiedzi. SMS-y ginęły w próżni. Początkowo rodzina tłumaczyła sobie milczenie wykonawcy chorobą lub innymi losowymi zdarzeniami, ale jak długo można czekać na jakąkolwiek odpowiedź?
Przełom nastąpił w połowie marca 2024 roku, gdy Agnieszka dostała SMS od Mariusza: „Z powodów osobistych nie mogę kontynuować u państwa pracy”. I tyle. Od tamtej pory „abonent wyłączony”.
Zdesperowana Agnieszka zaczęła poszukiwania w internecie. W dwóch serwisach ogłoszeniowych znalazła identyczne teksty reklamowe, które wcześniej publikowała firma Mariusza. Tyle tylko, że teraz firma miała nową nazwę i logo... Mąż Agnieszki zadzwonił na podany w ogłoszeniu numer. Odebrał Mariusz.
Na forum internetowym udało się Agnieszce znaleźć wpisy innych oszukanych klientów. Okazało się, że Mariusz miał już na koncie kilka podobnych przypadków – pobierał zaliczki, wykonywał część prac, a następnie znikał.
Chciała kupić dom za oszczędności życia, a straciła wszystko. Poznaj historię.

Co na to prawo?
Pierwsze kroki rodzina skierowała do sądu cywilnego, składając pozew o zwrot zaliczki wraz z odsetkami. Postępowanie przeciągnęło się na niemal rok. Mariusz nie stawiał się na rozprawach, a jego pełnomocnik skutecznie przedłużał postępowanie, wnosząc kolejne wnioski procesowe.
Gdy w końcu sąd wydał wyrok nakazujący zwrot 45 tysięcy złotych wraz z odsetkami i kosztami postępowania, sprawa trafiła do komornika. Tu czekało rodzinę kolejne rozczarowanie.
„Komornik stwierdził, że ten Mariusz nie posiada majątku podlegającego egzekucji” – mówi Agnieszka – „Jego firma została w międzyczasie wykreślona z rejestru działalności gospodarczej, a nową prowadził już na żonę”.
Równolegle rodzina złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Dopiero po ośmiu miesiącach dochodzenia Mariusz został oskarżony o oszustwo.
Proces karny trwał kolejne pół roku. Oskarżony przyznał się do winy, tłumacząc swoje działanie problemami finansowymi firmy. Sąd skazał go na karę 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywnę w wysokości 5 tysięcy złotych na rzecz skarbu państwa.
Pani Irena skarży się: „Nasza rodzina nie otrzymała ani złotówki zadośćuczynienia, bo wyrok nie przewidywał obowiązku naprawienia szkody”. Agnieszka, wspierana przez matkę, postanowiła kontynuować walkę na wszystkich frontach. Wraz z prawnikiem złożyła kolejny pozew cywilny, tym razem także przeciwko żonie Mariusza, argumentując, że nowa firma to kontynuacja poprzedniej działalności, a zmiana właściciela to pozorne działanie mające na celu uniknięcie odpowiedzialności.
Z pomocą teściów Agnieszki udało się wziąć dodatkowy kredyt, aby dokończyć budowę domu. Irena w końcu przeniosła się do parterowego domu, ale koszt tej przeprowadzki okazał się znacznie wyższy niż przewidywała – nie tylko finansowo, ale także emocjonalnie. Stres wpłynął na jej zdrowie. Agnieszka tym bardziej nie zamierza dać za wygraną.