Komornik bezradny, policja bezradna, właścicielka bezradna. Winna? Ustawa covidowa

Mieszkańcy nie opłacają czynszu od wielu lat, a eksmisja jest niemożliwa z powodu przepisów związanych z pandemią. Barbara i jej mąż czują się bezsilni wobec systemu, który — ich zdaniem — chroni nieuczciwe osoby, a szkodzi rzetelnym. Pomimo posiadania wyroków eksmisyjnych i nakazów zapłaty, nie odzyskali ani mieszkania, ani należnych pieniędzy. Artykuł opublikowany na Onet.pl odsłania szczegóły tej kontrowersyjnej sytuacji, która dotyka coraz większej liczby właścicieli nieruchomości w Polsce.
- Pułapka wynajmu: kłopoty Barbary z lokatorami
- Pandemia a egzekucja wyroków eksmisyjnych
- Bezradność właścicielki wobec uporczywych lokatorów
- Pułapki najmu: Jak uniknąć problemów z lokatorami?
- Dramat właścicieli mieszkań w obliczu prawa
Pułapka wynajmu: kłopoty Barbary z lokatorami
Barbara i jej mąż nabyli nowe mieszkanie, pozostawiając poprzednie jako zabezpieczenie na przyszłość. Postanowili je wynająć, licząc na dodatkowe przychody wspierające budżet domowy. Około trzy lata temu Barbara podpisała umowę najmu z rodziną z trójką dzieci. Miesięczny czynsz wynosił 2200 zł, z czego po potrąceniu opłat miało zostawać 1400 zł na czysto.
– Później okazało się, że dzieci jest czworo, do tego doszła jeszcze babcia i pies. Wszyscy zamieszkali w naszym 60-metrowym lokalu. Czynsz opłacali może przez pierwsze trzy miesiące, i to z wielkim trudem – opowiada Barbara.
Umowę najmu Barbara zawarła za pośrednictwem agencji nieruchomości, której zapłaciła odpowiednią prowizję. Dokument obowiązywał przez dwa lata, jednak jego ważność już dawno minęła. Mimo to lokatorzy nadal zajmują mieszkanie i nie zamierzają się z niego wyprowadzać.

Pandemia a egzekucja wyroków eksmisyjnych
Kiedy najemcy przestali uiszczać opłaty, Barbara postanowiła złożyć sprawę do sądu. Otrzymała już dwa prawomocne wyroki – jeden nakazujący uregulowanie zaległości, drugi – eksmisję. Mimo to rodzina wciąż zajmuje lokal, ponieważ pandemia COVID-19 skutecznie uniemożliwiła wykonanie wyroków. Zgodnie z ustawą z 31 marca 2020 r., w czasie trwania stanu zagrożenia epidemicznego lub epidemii nie realizuje się orzeczeń o opuszczeniu lokalu mieszkalnego.
– W praktyce państwo całkowicie mnie sparaliżowało. Nie mogę odzyskać pieniędzy, bo formalnie lokatorzy nie mają żadnych dochodów, chociaż wiem, że pracują nielegalnie – mówi Barbara.
Bezradność właścicielki wobec uporczywych lokatorów
Barbara straciła możliwość wejścia do swojego lokum – mieszkańcy po prostu nie wpuszczają jej do środka. Udało jej się jedynie odciąć dopływ prądu, jednak najemcy nadal mają dostęp do ogrzewania, ciepłej wody i gazu, bo te media są zawarte w czynszu. Licznika gazowego nie można usunąć bez wejścia do mieszkania. Mimo że lokatorzy nie płacą ani grosza, Barbara nadal reguluje rachunki – obawia się problemów w spółdzielni i u dostawców. Co miesiąc płaci 900 zł za czynsz do spółdzielni oraz 45 zł za gaz w ryczałcie.
– Zgłosiliśmy sytuację na policję, ale dowiedziałam się, że funkcjonariusze nie mogą wejść do mieszkania. Zasugerowano mi, by zatrudnić ślusarza, który rozwierciłby zamki – opowiada Barbara. – Ślusarz się zgodził, jednak tylko w asyście policji. I tak kółko się zamyka. Lokatorzy mnie ignorują, a ja jestem całkowicie bezsilna – dodaje.
Nie jest w stanie pojąć, jak lokatorzy radzą sobie bez prądu, zwłaszcza że dzieci uczyły się zdalnie. Raz udało jej się wejść do środka – warunki były tragiczne. Zniszczone drzwi, uszkodzony piekarnik, pleśń na ścianach i ogólny brud. Kiedy zasugerowała, że mogliby posprzątać, usłyszała, że odkurzacz nie działa… bo odcięła im prąd.
Pułapki najmu: Jak uniknąć problemów z lokatorami?
Po pewnym czasie Barbara zdała sobie sprawę, że mogła się chronić w inny sposób. Jako osoba prywatna miała opcję zawarcia tzw. umowy najmu okazjonalnego. Tego rodzaju najem pozwala na szybkie działania komornicze, w tym eksmisję lokatorów, którzy nie dotrzymują warunków umowy. Warunkiem zawarcia takiej umowy jest notarialne oświadczenie najemcy o dobrowolnym poddaniu się egzekucji oraz wskazanie alternatywnego miejsca zamieszkania, do którego można go eksmitować – za zgodą właściciela tego miejsca.
– Ale ja dowiedziałam się o tym zbyt późno. Biuro nieruchomości oczywiście nie poinformowało mnie o tej możliwości. Ich celem było tylko szybkie podpisanie umowy, pobranie prowizji i zamknięcie sprawy – mówi Barbara. – Poszłam do biura, próbowałam się dogadać, ale umyli od tego ręce. Teraz muszę sobie z tym radzić sama – dodaje z goryczą.
Dramat właścicieli mieszkań w obliczu prawa
Barbara i jej mąż oceniają, że lokatorzy są im winni już około 77 tys. zł. Ta suma obejmuje nie tylko zaległy czynsz, ale także koszty postępowań sądowych. Nie liczą w tym uszkodzeń w lokalu, które będą wymagały naprawy i mogą pochłonąć kolejne kilkanaście tysięcy złotych. Tymczasem zadłużenie ciągle wzrasta, a lokatorzy nie mają zamiaru się wyprowadzać. Mimo że zapewniają, iż to uczynią, Barbara nie ufa tym zapewnieniom – podobnie wcześniej obiecywali, że będą regulować czynsz.
– Kiedy słyszę, że właściciele mieszkań są tymi złymi, a lokatorzy są biedni i pokrzywdzeni, to nóż mi się w kieszeni otwiera – mówi Barbara. – Jesteśmy uczciwymi ludźmi, ciężko zapracowaliśmy na to wszystko, co posiadamy. A prawo zamiast nas chronić, wspiera oszustów. Uczciwi obywatele są bezradni – dodaje z żalem.
Zaznacza, że nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa wyjątkowa sytuacja związana z pandemią. – Ile lat jeszcze mam utrzymywać obcych ludzi w swoim mieszkaniu? – pyta retorycznie. I apeluje: – Może Sejm w końcu zauważy dramat takich osób jak ja i zmieni to nieludzkie prawo – kończy swoją opowieść Barbara.