Z fotowoltaiką miał płacić mniej za prąd. Rachunek go zszokował!. Winny okazał się system

Łukasz niedawno rozpoczął swoją przygodę z fotowoltaiką i net-billingiem. Szybko jednak odkrył, że zrozumienie nowych zasad naliczania opłat to niełatwa sztuka. Operator, instalator i specjalista od odczytów – każdy odpowiadał na jego pytania zupełnie inaczej. Mężczyzna nie miał pojęcia, która strona ma rację.
- Pierwsze rachunki i wielkie rozczarowanie
- Telefon do operatora: trzy rozmowy, trzy różne wersje
- Net-billing – o co właściwie chodzi?
- Jak Łukasz poradził sobie z chaosem informacyjnym?
Pierwsze rachunki i wielkie rozczarowanie
W maju zeszłego roku Łukasz zdecydował się na instalację oraz podłączenie do sieci nowych paneli fotowoltaicznych. Mężczyzna dość szybko zauważył, że jego aplikacja połączona z falownikiem pokazywała ponad 60 kWh produkcji dziennie, ale licznik operatora wskazywał mniej. Różnicę miała stanowić autokonsumpcja, czyli prąd zużyty od razu w domu. Problem w tym, że Łukasz nie miał poczucia, by jego dom pochłaniał aż tyle energii. Lodówka, router i kilka urządzeń – jego zdaniem – nie tłumaczyły brakujących kilkunastu kilowatogodzin.
Pierwszy rachunek okazał się jeszcze większym zaskoczeniem. Łukasz liczył na kilkadziesiąt złotych miesięcznie, tymczasem wyszło ponad 160 zł. Na depozycie – zero, bo całość została od razu skonsumowana. Sąsiad z mniejszą instalacją miał rachunek o połowę niższy i spory zapas na koncie prosumenckim.
Telefon do operatora: trzy rozmowy, trzy różne wersje
Zdezorientowany Łukasz dzwonił trzy razy na infolinię operatora energii. Chciał wiedzieć, jak działa bilansowanie i co dokładnie pokazuje jego licznik. Za każdym razem słyszał inne odpowiedzi. Jeszcze więcej chaosu wprowadzały rozmowy z jego znajomymi. Raz mówiono mu o bilansowaniu miesięcznym, innym razem o dziennym, a w końcu o godzinowym. Żadna odpowiedź nie była spójna z poprzednią.
Duże zamieszanie wywołał temat faz. Jedni twierdzili, że licznik sumuje całość produkcji i poboru, niezależnie od tego, na której fazie działa urządzenie. Inni – że bilansowanie odbywa się osobno na każdej fazie. Łukasz nie miał pojęcia, kto z nich ma rację, i czuł się zagubiony – nie każdy musi znać się na sposobie rozliczeń energii, a niejasne rachunki oraz pogmatwane instrukcje nie ułatwiały mu zadania.

Net-billing – o co właściwie chodzi?
Instalator przekonywał Łukasza, że nie ma znaczenia, jak rozkłada się pobór między fazami – energia i tak się bilansuje. Człowiek od odczytów mówił z kolei, że najważniejsze są dane z godzinowych raportów i to one decydują o końcowym rozliczeniu. Aplikacja podłączona do licznika energii wprowadzała jeszcze większe zamieszanie. Pokazywała trzy różne zestawy danych: energię oddaną, pobraną i bilans. Falownik podawał całkiem inne wartości. Im głębiej Łukasz próbował to wszystko analizować, tym większy miał mętlik w głowie.
W końcu Łukasz porozmawiał ze swoim sąsiadem, który jasno stwierdził, że nie należy się skupiać na bilansowaniu miesięcznym, a jedynie na godzinowym. Kolega doradził mu zmianę taryfy na G12, co pozwoliłoby na ograniczenie kosztów ładowania samochodu elektrycznego. Ktoś inny zwrócił uwagę, że największe korzyści przynosi autokonsumpcja, czyli zużywanie produkowanej energii na bieżąco.
Łukasz przyjął te rady, ale i tak czuł niedosyt. Mężczyzna liczył, że net-billing przyniesie oszczędności, ale rzeczywistość była inna. Zrozumiał, że ten system jest nie tylko skomplikowany, ale i mniej korzystny niż dawne opusty. Wielu Polaków jest rozczarowanych net-bilingiem – więcej na ten temat przeczytasz w naszym artykule.
Jak Łukasz poradził sobie z chaosem informacyjnym?
Pierwsze tygodnie korzystania z nowego systemu rozliczeń nauczyły Łukasza, że w net-billingu najważniejsze jest nie to, ile panel wyprodukuje, ale ile z tej energii zużyje się od razu. Rachunki mogą różnić się diametralnie w zależności od trybu życia, wykorzystywania energochłonnych urządzeń czy pory roku. Już niebawem wszyscy właściciele paneli PV będą musieli oswoić się z net-billingiem, bo przyszłości system opustów zostanie wycofany.
Łukasz wciąż ma problemy z prognozowaniem wysokości rachunków za prąd. Mężczyzna zrozumiał jednak, że w celu zminimalizowania opłat musi skupiać się na jak największej autokonsumpcji. System rozliczeń w oparciu o net-billing wciąż pozostaje dla niego czarną magią, a najgorszy jest fakt, że nawet doradcy pracujący na infolinii operatora energii nie potrafili rozwiać jego wątpliwości.