"Fachowiec" od remontu zażądał dodatkowych 15% "za koszt zaopatrzenia". Tak próbują nas naciągać przy remontach

Zwykły remont mieszkania zamienił się w koszmar po tym, jak fachowiec zażądał od inwestorki dopłaty sporej kwoty pieniędzy. Od tego momentu pomiędzy stronami zaczęło dochodzić do coraz większej liczby nieporozumień. Czy remontowiec rzeczywiście chciał oszukać swojego zleceniodawcę? Poznaj historię naszej czytelniczki.
Z tego artykułu dowiesz się:
Nie było umowy, ale są nieplanowane koszty – zwykłe nieporozumienie czy próba oszustwa?
Jedna z naszych czytelniczek postanowiła podzielić się nieprzyjemnymi doświadczeniami z nieuczciwym remontowcem. Kobieta planowała gruntowny remont dwóch mieszkań. Ponieważ znalazła fachowca z polecenia, zrezygnowała z umowy pisemnej – niestety, brak formalności stał się źródłem licznych nieporozumień. Ze względu na utratę zaufania kobieta zakończyła współpracę z remontowcem, jednak rachunek wystawiony przez fachowca był dla niej prawdziwym szokiem.
Chodziło nie tylko o bardzo wysokie ceny prac, które – zdaniem kobiety – były przeprowadzone niestarannie, ale także o tzw. koszty zaopatrzenia. Okazało się, że wykonawca doliczył prowizję w wysokości 15% od całkowitej kwoty zakupu materiałów remontowych. Mężczyzna twierdzi, że poinformował zleceniodawczynię o takiej opłacie. Kobieta natomiast utrzymuje, że gdyby wiedziała o dodatkowych kosztach, z pewnością nie zgodziłaby się na współpracę – tym bardziej że nie jest to standardowa opłata. Obecnie fachowiec żąda od niej dopłaty do uiszczonej wcześniej zaliczki, natomiast inwestorka oczekuje zwrotu części pieniędzy, które – jej zdaniem – zostały bezprawnie przywłaszczone.
Na tym problemy związane ze współpracą się nie kończą. Nasza czytelniczka uważa, że fachowiec pozostawił mnóstwo niedoróbek, a ustalone przez niego stawki są zbyt wygórowane. Kobieta porównała ceny z kalkulatorem budowlanym i doszła do wniosku, że wykonawca chce ją naciągnąć na dodatkowe koszty. Przygotowała długą listę uwag i zastrzeżeń – niektóre dotyczą drobnych usterek, inne zaś bardzo poważnych błędów, które mogły zagrażać zdrowiu mieszkańców.
Problemy z piecem gazowym – czy niekompetencja mogła doprowadzić do tragedii?
Remontowiec żąda ponad 75 tysięcy złotych za robociznę. Kobieta kategorycznie nie zgadza się z tymi wyliczeniami, twierdząc, że koszty poprawek po fachowcu wynosiły kilkadziesiąt tysięcy złotych, a do tego dochodzą jeszcze czas i koszty dojazdu. Czytelniczka zarzuca wykonawcy brak znajomości przepisów dotyczących montażu i doboru pieców gazowych. Mężczyzna twierdził, że posiada uprawnienia do takich prac, jednak po zamontowaniu pieca z otwartą komorą spalania kominiarz nie podpisał protokołu odbioru kotła ze względu na zbyt małą kubaturę pomieszczenia. Piec został zwrócony do sklepu, a czytelniczka twierdzi, że fachowiec nadal nie oddał jej pieniędzy, które wydała na zakup urządzenia ani tzw. kosztów zaopatrzenia.
Prace przeprowadzone przez fachowca kobieta ocenia jako powierzchowne i niedokładne. Mężczyzna nie zabezpieczył rur wychodzących ze ściany, przez co ekipa montująca nowy kocioł gazowy musiała przygotowywać podłączenie od samego początku.
Jednym z najpoważniejszych błędów wskazanych przez czytelniczkę był montaż pieca w drugim mieszkaniu. Mężczyzna nie trzymał się planu robót i nie zdążył w porę przygotować instalacji, przez co ekipa składająca szafki musiała przyjeżdżać dwukrotnie. Po wstawieniu mebli fachowiec ponownie wstawił piec gazowy, ale – zdaniem inwestorki – rura do odprowadzania spalin została zamontowana w nieprawidłowy sposób. W efekcie piec co chwilę się wyłączał, kobieta nie mogła wziąć ciepłej kąpieli, a przez zaniedbania fachowca groziło jej zatrucie tlenkiem węgla.

Długa lista niedoróbek – miało być piękne mieszkanie, a jest katastrofa!
To nie koniec zastrzeżeń naszej czytelniczki. Inwestorka praktycznie w każdym pomieszczeniu znalazła niedoróbki i dokładnie je opisała. Na liście usterek, które pojawiły się po zakończeniu remontu, znajdują się m.in.:
- źle przyklejone i narażone na pękanie płytki ścienne,
- zakup armatury łazienkowej bez konsultacji z inwestorką,
- uszkodzenie ościeżnicy,
- źle założone opaski drzwiowe,
- odpadający tynk z sufitu,
- nierówno nałożona gładź szpachlowa,
- nierówno docięte płytki i żółte ślady na suficie w łazience,
- niestabilna zabudowa stelaża podtynkowego WC,
- niestaranne cyklinowanie parkietu (tę usługę wykonywał inny fachowiec).
Czytelniczka zwróciła również uwagę na utrudniony kontakt z remontowcem oraz przerywanie remontu na rzecz prowadzenia innych robót. Kobieta zauważyła, że fachowiec niechętnie doradzał jej w kwestii zakupu materiałów, jeśli nie mógł doliczyć kosztów zaopatrzenia, przez co dobór płytek łazienkowych pozostawia wiele do życzenia. Przeszkadzał jej także kompletny brak organizacji pracy. Jedną z bardziej bolesnych strat było uszkodzenie obrazu olejnego – cennej pamiątki rodzinnej. Kobieta podejrzewa również, że wykonawca przywłaszczył sobie część zakupionych przez nią materiałów budowlanych.

Dziwny kosztorys – ile pieniędzy powinien dostać remontowiec?
Fachowiec chciał otrzymać za swoją pracę ponad 75 tysięcy złotych. Zdaniem inwestorki, kalkulacja została przeprowadzona według z góry założonego schematu i nie pokrywa się z rzeczywistością. Po porównaniu stawek z kalkulatorów budowlanych kobieta doszła do wniosku, że wykonawca żąda zbyt dużej kwoty. Chcesz dowiedzieć się, ile wynosi całkowity koszt remontu mieszkania w 2025 roku? Przeczytaj ten artykuł.
Ostatecznie inwestorka sporządziła własną kalkulację i wyliczyła, że realny koszt usługi powinien oscylować wokół 40 tysięcy złotych. To niemal o 50% mniejsza kwota niż ta ustalona przez remontowca. Na podstawie zgromadzonej dokumentacji zdjęciowej oraz opisów usterek kobieta żąda zwrotu części pieniędzy.