Lekarze mówili: „ćwicz jak najszybciej”. Ale na rehabilitację musiał czekać rok

Wiele osób nie myśli o tym, ile wysiłku może kosztować zwykły powrót do sprawności po wypadku. Sytuacja zmienia się, jeśli spotkamy kogoś takiego jak pan Andrzej, który doświadczył trudów walki z własnym ciałem, ale i problemów z dostępem do rehabilitacji. Okazuje się, że jedną z najtrudniejszych rzeczy w dojściu do sprawności może być działanie systemu opieki zdrowotnej.
- Diagnoza pana Andrzeja – pierwsze rozczarowanie
- Rozpoczęcie rehabilitacji – kolejne trudności
- Dojście do pełnej sprawności – siła, która rodzi się powoli
Diagnoza pana Andrzeja – pierwsze rozczarowanie
Pan Andrzej miał 58 lat, gdy doznał wypadku. Po złamaniu nogi i urazie kolana usłyszał, że czaka go długa rehabilitacja. Lekarz stwierdził, że im szybciej rozpocznie rehabilitacje, tym lepsze może osiągnąć efekty. Brzmiało to jak obietnica, jednak problemy pojawiły się tuż po otrzymaniu skierowania.
Problemem okazał się termin dostępnej rehabilitacji. Najbliższy dostępny termin dla pana Andrzeja pojawił się za osiem miesięcy. Dlatego mężczyzna zaczął szukać innych alternatyw. Niestety było to kolejne rozczarowanie.
Telefony do kolejnych przychodni kończyły się bardzo podobnie. Brak miejsc, długi czas oczekiwania i sugestie, żeby spróbować w przyszłym roku. Alternatywą byłoby skorzystanie z prywatnej pomocy rehabilitanta. Niestety pan Andrzej dysponował ograniczonym budżetem, a prywatna rehabilitacja była dla niego luksusem. W obliczu tych trudności, mężczyzna zdecydował się na oczekiwanie, z towarzyszącym mu bólem nogi i ograniczona ruchomością. Tutaj znajdziesz cennik usług fizjoterapeutów.
Rozpoczęcie rehabilitacji – kolejne trudności
Po kilku miesiącach pan Andrzej w końcu doczekał się momentu rehabilitacji. Po określeniu pierwszego terminu wizyty, przyszedł czas na rozwiązanie problemów logistycznych. Rehabilitacja była możliwa tylko w placówce, która znajdowała się ponad 20 kilometrów dalej od domu pana Andrzeja.
Sytuacje dodatkowo komplikował fakt, że mężczyzna nie posiadał samochodu, a autobus w jego wsi kursował tylko trzy razy dziennie. Każdy wyjazd komunikacją publiczną oznaczał planowanie całodniowej podróży. Wstawanie wcześnie rano, powolne przejście na przystanek, podróż, oczekiwanie na rehabilitacje, a później na powrót. Wszystko to zajmowało mężczyźnie większą część dnia.
Kilka razy pan Andrzej spóźnił się na autobus i nie był w stanie dotrzeć na umówioną godzinę rehabilitacji. W tych dniach terapia przepadała, a przecież fizjoterapeuta tłumaczył, że najważniejsza jest systematyczność. Niestety już samo dotarcie do przychodni było dla mężczyzny bardzo męczące, do tego dochodziły wymagające ćwiczenia, a później długa podróż do domu.

Dojście do pełnej sprawności – siła, która rodzi się powoli
Na pierwszych zajęciach pan Andrzej był zaskoczony tym, że ćwiczenia które wykonuje z rehabilitantem są tak trudne. To, co z pozoru wydawało się bardzo proste, w praktyce okazało się dużym wyzwaniem. Mężczyzna szybko się męczył, jednak fizjoterapeuta był bardzo cierpliwy i motywował go do dalszej pracy.
Wraz z kolejnymi wizytami pan Andrzej poznał w przychodni ludzi, którzy zmagali się z podobnymi problemami. Każdy z nich miał podobne doświadczenia z oczekiwaniem na rehabilitacje, a często także z trudnościami w dojazdach. Poczekalnia stała się dla pana Andrzeja miejscem, w którym spędzał długie godziny. Pojawiał się długo przed czasem rehabilitacji, ponieważ jego autobus dojeżdżał wcześnie rano. Autobus powrotny jeździł po południu, a pan Andrzej wolał czekać w poczekalni przychodni niż na przystanku autobusowym.
Dojście do pełni sił nie było proste. Cała droga rehabilitacji i oczekiwania na nią wymagała cierpliwości, była pełna zniechęcenia i wątpliwości. Trudność pokonywania ograniczeń własnego ciała i walki z przeszkodami organizacyjnymi były bardzo uciążliwe. Jednak pan Andrzej nie poddał się i z czasem wrócił do dawnej sprawności. Wszystko to z poczuciem wygranej w walce o własne zdrowie… i dostęp do rehabilitacji. Tutaj sprawdzisz, w których powiatach czeka się najdłużej na wizytę do lekarza specjalisty na NFZ.