Przeniosłam się do małego miasta z metropolii. Oto, co mnie zaskoczyło

Młodzi ludzie zwykle opuszczają mniejsze miejscowości, by w wielkich miastach kształcić się, zdobywać doświadczenie zawodowe, korzystać z dostępu do kultury. Ale pojawia się nowy trend, szczególnie wyraźny po pandemii – wielu ludzi, zwłaszcza 30+, decyduje się na porzucenie miast. Mogą wybudować dom na wsi lub kupić mieszkanie w niedużej miejscowości. To drugie rozwiązanie ma szereg zalet i na pierwszy rzut oka jest to „złoty środek” – idealny kompromis między miejskimi udogodnieniami, a niespiesznym tempem życia. Wychowana w wielkim mieście i rozpieszczona przez metropolie, nie przypuszczałam, że osiądę w małym mieście. Co mnie zaskoczyło pozytywnie, a co do dziś frustruje?
Z tego artykułu dowiesz się:
Miasto mam w genach
Pierwsze lata życia spędziłam w Lublinie, mieście akademickim z przepiękną Starówką. Na studia wyjechałam do Warszawy, w której byłam absolutnie zakochana. Gdy skończyłam studia, postanowiłam uciec przed kosztami życia w stolicy, a chcąc nadal być blisko, zamieszkałam w Łodzi.
Łódź to jedno z najbardziej niedocenianych miast w Polsce. Obserwowanie procesów rewitalizacji i gentryfikacji było fascynujące. Chodziłam do kin studyjnych (rzadziej do multipleksów), teatrów, brałam udział w wydarzeniach kulturalnych – a w Mieście Fabrycznym naprawdę wiele się działo.
W Łodzi wyszłam za mąż i wychowywałam syna. Mieszkaliśmy tuż przy parku na Zdrowiu. Było świetnie. Do 2020 roku. Pandemii nawet nie zauważyliśmy, zajęci swoimi osobistymi problemami. Potrzebowaliśmy zmiany otoczenia.
Poszukiwania
Ceny mieszkań w Łodzi nie są tak wysokie jak w innych miastach, na przykład w Poznaniu, do którego chcieliśmy się przenieść. Wpadliśmy na pomysł, żeby zamieszkać w mniejszym mieście pod stolicą Wielkopolski.
W okolicach Poznania nie brakuje ofert deweloperskich. Zalasewo, Kruszewnia, Skórzewo – do wyboru. Nam przypadły do gustu Pobiedziska, na drugim miejscu było Biedrusko. Wracając z Wielkopolski, gdzie oglądaliśmy mieszkania, byliśmy prawie zdecydowani na życie w Pobiedziskach, ale miałam pewne wątpliwości. Do Łodzi wracaliśmy przez Wrześnię i zatrzymaliśmy się tam – z czystej ciekawości. Oczarowało nas i Centrum i osiedle, na które trafiliśmy przypadkiem. Wtedy syn powiedział, że tu moglibyśmy mieszkać.
Przygotowujesz się do przeprowadzki? Przeczytaj!
Września
Po powrocie do domu czytaliśmy opinie o życiu we Wrześni, zadawałam pytania członkom wrzesińskiej grupy facebookowej. Niemal wszyscy polecali Wrześnię. Pomyślałam: blisko Poznania, na miejscu oprócz opery wszystko jest, chyba nic lepszego nie znajdziemy.
W maju już byliśmy po przeprowadzce. Plus pierwszy: po sprzedaży mieszkania w Łodzi starczyło na kupno mieszkania o parę metrów większego i zostało jeszcze na odświeżenie. Czynsz też niższy. I to chyba byłyby plusy w każdym mniejszym mieście. Tymczasem Września ma szereg zalet, które wcale nie są tak powszechne.
Po pierwsze jest zadbana. Budynki w Centrum nie straszą odpadającym tynkiem. Są skwery, przyjemne parki. Niska przestępczość, bezrobocie (jak przystało na Wielkopolskę) też niskie – i to czuć.
Kolejny wielki plus to załatwianie spraw urzędowych – zajmuje to chwilę, w porównaniu z papierologią w Łodzi czy innych dużych miastach. Poza tym niesamowicie zaskoczyła mnie oferta edukacyjna: świetne państwowe podstawówki, wiele dobrych szkół językowych, mnóstwo zajęć dodatkowych, jak robotyka.
Nuda? Na pewno nie w wakacje. Organizowane na Rynku „Jazzowe Piątki” to fantastyczna rzecz. W ogóle społeczność jest dość aktywna i wiele się dzieje, szczególnie wiosną i latem.
Już w pierwszym tygodniu poznaliśmy kilka osób i rodzin, które przeniosły się do Wrześni z Poznania, Wrocławia i Konina. Wszyscy byli zadowoleni. My też. Jednak z czasem zaczęłam narzekać.
Brakowało mi komunikacji miejskiej. Niby wszędzie blisko, ale kiedy człowiek się spieszy albo pogoda nie dopisuje, to perspektywa dłuższego spaceru wcale nie jest taka przyjemna. We Wrześni są dwa darmowe autobusy, ale jeżdżą raz na kilka godzin na krótkich trasach. Wolałabym nawet płatne autobusy, ale kursujące regularnie. Drugi problem, to słaby dostęp do służby zdrowia. Miałam na przykład problem z zapisaniem syna do przychodni.
Parę miesięcy po przeprowadzce zaczęła mi doskwierać ciasnota. Lubię spacerować po miastach – to mnie relaksuje. We Wrześni i w innych miejscowościach podobnej wielkości, nie ma wielu tajemniczych zakątków, nie ma zachwycającej architektury, nieograniczonej ilości kawiarni i restauracji. I niby o tym wiedziałam, ale wmawiałam sobie, że „już się miastami nacieszyłam”.

Coraz lepiej
Przez dwa lata nie mogłam wybaczyć Wrześni, że nie była metropolią. Chciałam, żeby tempo życia było szybsze, żeby było więcej hałasu i więcej atrakcji. Teraz mogę docenić, że Września nie przypomina Łodzi czy Poznania, oferując kameralną atmosferę, bezpieczeństwo i wygodę życia (no, oprócz braku autobusów). W ostatnich latach pojawiły się nowe restauracje i kawiarnie, ma powstać drugie centrum handlowe. A kiedy wyremontują wreszcie dworzec – będzie świetnie. Ilekroć ktoś mnie we Wrześni odwiedza, utwierdza mnie w przekonaniu, że przeprowadzka tu była dobrym pomysłem. I po niemal 4 latach życia tu dochodzę do podobnych wniosków. Proces adaptacji zazwyczaj wymaga czasu.
Można przypuszczać, że ze względu na niższe koszty życia w małych miastach, a także coraz powszechniejsze możliwości pracy zdalnej, do miast takich jak Września będzie się przeprowadzać coraz więcej osób. W samej Wielkopolsce jest wiele interesujących miejscowości, ale Września wygrywa w kategoriach „jakość życia” i „zadowolenie mieszkańców”. Mnie to już nie dziwi.
Może zainteresuje Cię i to?