Robot sprzątający miał być pomocny, a było z nim więcej roboty niż z naszym dzieckiem

Bartek był przekonany, że robot sprzątający odmieni jego życie – miał dbać o czystość, odkurzać i mopować, gdy on odpoczywa. Rzeczywistość okazała się inna – urządzenie, zamiast pomagać, generowało problemy i zmuszało do ciągłego nadzoru. Czy technologia naprawdę może stanowić remedium na codzienne obowiązki? A może to tylko iluzja?
- Miał sprzątać, a wprowadził chaos – robot był wielkim rozczarowaniem
- Udręka i rozczarowanie – nowe urządzenie doprowadzało go do szału
- Robot sprzątający nie spełniał swoich zadań – to była prawdziwa katastrofa!
- Na co zwrócić uwagę przed zakupem robota sprzątającego?
Miał sprzątać, a wprowadził chaos – robot był wielkim rozczarowaniem
Bartek kupił robota sprzątającego, bo chciał, żeby podłogi w jego domu wreszcie były czyste – nie lubił biegać z miotłą i mopem, a wizja mieszkania sprzątanego bez wysiłku była bardzo kusząca. Zobaczył reklamę robota wyposażonego w inteligentne mapowanie, odkurzanie dywanów oraz mopowanie i stwierdził, że musi kupić takie urządzenie.
Model, który wybrał Bartek, to jedna z tańszych wersji popularnych robotów sprzątających. Niestety, w tym przypadku próba zaoszczędzenia pieniędzy nie popłaciła. Robot działał poprawnie tylko pierwszego dnia – potem zaczęły się schody. Nie radził sobie z dywanami, zacinając się na nich lub po prostu je omijając. Po gładkiej podłodze jeździł, ale o jakiejkolwiek dokładności nie było mowy. Bartek zorientował się, że jego sprzęt to bardziej zabawka niż pomoc domowa. Co gorsza, głośne hasła o „inteligencji” robota były jedynie chwytem marketingowym – urządzenie chaotycznie obijało się od ścian i mebli, a do tego potrafiło utknąć nawet podczas wjeżdżania na dywan.
Niestety, już po pierwszym użyciu okazało się, że sprzęt ma wiele wad. Opcja mapowania była pełna błędów. Robot uparcie omijał fragmenty pokoju, wracając w te same miejsca po kilka razy, podczas gdy inne oblepiał kurz. O mopowaniu nie było co marzyć – model, który wybrał, tej funkcji po prostu nie miał, co okazało się dopiero po zakupie.
Udręka i rozczarowanie – nowe urządzenie doprowadzało go do szału
Problemów było więcej. Robot często gubił połączenie z Wi-Fi, co skutkowało koniecznością każdorazowej konfiguracji od nowa. Bartek mógł tylko wzdychać, widząc, jak sprzęt bezradnie kręci się w kółko, klinuje pod stołem albo zawiesza na dywanach. Mimo zapewnień producenta, robot nie był w stanie ogarnąć całej powierzchni mieszkania. Często kończył pracę po kilku metrach, jakby sam uznał, że to wystarczy.
Konfiguracja Wi-Fi to był prawdziwy koszmar. Bartek za każdym razem, gdy robot tracił połączenie, musiał zaczynać cały proces od zera – łączenie z aplikacją, ustawianie harmonogramów, przypisywanie stref. Mimo że robot miał zapamiętywać mapę mieszkania, często się gubił i co chwilę wracał do chaotycznego krążenia po salonie.

Robot sprzątający nie spełniał swoich zadań – to była prawdziwa katastrofa!
Bartek kupił robota z nadzieją, że zyska więcej czasu na inne obowiązki. Tymczasem codziennie musiał go nadzorować, przestawiać, resetować i sprzątać to, czego robot nie był w stanie ogarnąć. Drogi robot sprzątający, który kupiła jego znajoma, miał podobne problemy – podczas mopowania robot jeździł bez ładu, odbijał się od mebli, a po chwili wracał do bazy, twierdząc, że zakończył pracę. Zamiast czystych podłóg była tylko frustracja i coraz większy bałagan.
Bartek przyznał, że najgorsze były złudne oczekiwania. Liczył na wygodę, a czekało go tylko rozczarowanie. Nie spodziewał się, że tani sprzęt może być aż tak ograniczony – a jednak. Kiedy przestał już liczyć na cud, zaczął sprzątać ręcznie, co i tak okazało się mniej czasochłonne niż walka z upartym robotem.
Na co zwrócić uwagę przed zakupem robota sprzątającego?
Bartek ostrzega wszystkich, którzy szukają tanich rozwiązań. Na podstawie swoich doświadczeń przyznaje, że czasem warto dopłacić, ale jeszcze ważniejsze – dokładnie sprawdzić funkcje sprzętu przed zakupem. Mapowanie, mopowanie, moc ssania – to nie tylko chwytliwe hasła, ale konkretne parametry, które mogą zadecydować o tym, czy urządzenie będzie spełniać swoją rolę. Bartek zrozumiał to za późno. Dzisiaj, zanim kupi cokolwiek nowego, czyta opinie, porównuje modele i nie ufa w ciemno reklamom.
Robot, który miał być pomocnikiem, stał się kolejnym źródłem frustracji, dlatego mężczyzna zwrócił go po tygodniu użytkowania. Bartek nie planuje już zakupów na szybko, bo wie, że sprzęt wątpliwej jakości potrafi nieźle namieszać w życiu. To lekcja, która kosztowała go sporo nerwów i nauczyła, że nowinki technologiczne nie zawsze oznaczają ułatwienia.