Rzucił korpo we Wrocławiu i kupił ruinę w górach. Dziś mówi: to była najlepsza decyzja w życiu!

Rzucił wszystko i wyjechał… nie w Bieszczady, nie do Tajlandii, ale w Góry Izerskie. Zamienił stabilną pracę w korporacji na zrujnowany dom z 1937 roku i lata walki z wilgocią, stropami i urzędami. Dziś Jacek Kreft nie żałuje ani chwili – jego życie wygląda zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Czy warto iść w jego ślady?
Z tego artykułu dowiesz się:
- Jeden weekend, który zmienił wszystko
- Entuzjazm kontra pierwsze rozczarowania
- Plany kontra rzeczywistość remontowa
- Pomoc rodziny i walka z urzędami
- <p>Po półtora roku Jacek mógł zamieszkać w swoim domu. W międzyczasie zdążył się zaręczyć. Kolejnych siedemnaście miesięcy później był już żonaty, a remont można było uznać za skończony. „Udało mi się zachować drewniane schody, stare drzwi i część pieców
- Urok i codzienne wyzwania wiejskiej rzeczywistości
- Inwestycja z duszą i opłacalna decyzja
Jeden weekend, który zmienił wszystko
Jacek pochodzi z Jeleniej Góry, ale po maturze wyjechał do Wrocławia i tam osiadł na stałe. Cenił sobie rytm dużego miasta, choć z czasem praca w międzynarodowych korporacjach – najpierw niemieckiej, potem skandynawskiej – zaczęła mu coraz bardziej doskwierać. Coraz częściej myślał o powrocie w góry, by – jak sam mówił – „odetchnąć pełną piersią i obniżyć poziom kortyzolu”. Mimo to przeprowadzka z powrotem w rodzinne strony nie wchodziła w grę. Życie we Wrocławiu wydawało się przecież stabilne i uporządkowane.
Przełom nastąpił podczas jednej z wizyt w rodzinnych stronach. Jacek zabrał grupę znajomych do Jeleniej Góry i okolic. Trafili aż pod Świeradów-Zdrój – i tam, jak sam wspomina, „zadziała się magia”. Zobaczył stary, piętrowy dom z czerwonej cegły, z charakterystycznym gankiem, sypiącym się płotem i zawieszonymi glinianymi donicami. „Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale ten widok wywołał we mnie falę ciepłych wspomnień. I była tam taka cisza” – wspomina. Koleżanka rzuciła wtedy pół żartem: „Kup go sobie, nikt cię tam nie znajdzie i wreszcie odpoczniesz”. Po powrocie do Wrocławia Jacek potraktował te słowa zupełnie poważnie. Sprawdził ofertę, pobiegł do banku, a już dwa miesiące później – w czerwcu – miał w rękach klucze do swojego nowego-starego domu.
Na wsi, nad morzem czy w górach? Gdzie wybudować wymarzony dom?

Entuzjazm kontra pierwsze rozczarowania
„Dom powstał w 1937 roku. W mojej wyobraźni to właśnie w takim budynku mógł dorastać mój dziadek. Byłem oczarowany – zarówno jego klimatem, jak i samą perspektywą remontu. Miałem poczucie, że w rękach trzymam prawdziwy skarb z duszą. To było piękne... aż do pierwszego deszczu, kiedy okazało się, że przecieka nie tylko dach, ale i fundamenty” – wspomina Jacek.
Szybko wyszło na jaw, że dom skrywa znacznie więcej niespodzianek. Instalacja elektryczna to była chaotyczna pajęczyna kabli z lat 50., a niektóre belki stropowe były tak spróchniałe, że groziły zawaleniem. Do tego doszły kłopoty formalne – budynek znajdował się w rejestrze zabytków. „To oznaczało konieczność każdorazowego uzyskiwania zgody konserwatora na każdą większą ingerencję. Wiedziałem, że to zabytek, ale nie przewidziałem skali utrudnień. Pamiętam, jak siedziałem na podłodze, wokół odpadał tynk, i myślałem: może to była najgorsza decyzja w moim życiu.”
Plany kontra rzeczywistość remontowa
Choć początkowo planował zatrudnić ekipę remontową i wprowadzić się po pół roku, życie szybko zweryfikowało ten plan. Zamieszkał tymczasowo u rodziców i każdą wolną chwilę spędzał na placu budowy. „To była nie tylko praktyczna nauka budownictwa, ale i lekcja pokory. Życiowa szkoła przetrwania” – przyznaje dziś z uśmiechem.
Pomoc rodziny i walka z urzędami
Jednym z największych wyzwań było osuszenie piwnic. Po kilku tygodniach walki zdecydował się skorzystać z pomocy specjalistów. Odkopywanie fundamentów i zakładanie izolacji zajęło ponad dwa miesiące. Następnie przyszedł czas na wymianę zniszczonych belek stropowych – tu również nie obyło się bez fachowców. Trzeba było także zerwać wszystkie tynki, zmodernizować instalacje i wzmocnić dach. Jacek uczył się wszystkiego na bieżąco – od murowania, przez tynkowanie, aż po układanie płytek. Wspierali go ojciec, stryj i narzeczony siostry. Stryj dołożył się również finansowo.
Najwięcej frustracji budziły formalności z konserwatorem zabytków. „Bywało, że czekaliśmy miesiącami na pozwolenie na zupełnie podstawowe prace. To naprawdę wystawiało moją cierpliwość na próbę.”
<p>Po półtora roku Jacek mógł zamieszkać w swoim domu. W międzyczasie zdążył się zaręczyć. Kolejnych siedemnaście miesięcy później był już żonaty, a remont można było uznać za skończony. „Udało mi się zachować drewniane schody, stare drzwi i część pieców
Po półtora roku prac Jacek mógł wreszcie zamieszkać w swoim domu. W tym czasie zdążył się zaręczyć, a niecałe dwa lata później – wziąć ślub. Remont dobiegł końca. „Udało mi się zachować drewniane schody, stare drzwi i część pieców kaflowych. Ale nie cofnąłem się w czasie. Mamy szybki internet światłowodowy, fajną, funkcjonalną kuchnię i sprytne rozwiązanie zwane hybrydowym systemem ogrzewania, łączącym pompę ciepła z kominkiem”.
Urok i codzienne wyzwania wiejskiej rzeczywistości
Życie w ponadstuletnim domu ma swój klimat, ale nie jest wolne od trudności. Największe z nich to wysokie koszty ogrzewania zimą. Latem za to masywne mury skutecznie izolują wnętrze od upałów. „Dom ma swój rytm – trzeba było się go nauczyć. Wiedzieć, które okna warto uszczelnić przed mrozami, kiedy sprawdzić rynny i jak reagować na zmieniające się warunki”.
Inwestycja z duszą i opłacalna decyzja
Choć remont pochłonął ogrom pracy, pieniędzy i czasu, Jacek nie ma wątpliwości, że była to najlepsza decyzja w jego życiu. Początkowy budżet wynosił 400 tysięcy złotych, ale ostatecznie całość zamknęła się w niemal 700 tysiącach. „Wartość domu znacząco przekracza dziś poniesione nakłady. Mógłbym go sprzedać i raz na zawsze zapomnieć o kredycie. Ale nigdy tego nie zrobię” – podkreśla. Żona Dorota, która zasugerowała zakup pół żartem, dziś w pełni wspiera tę decyzję.
Stary dom można naprawdę przemienić w perełkę – trzeba tylko dobrze sprawdzić jego stan techniczny przed zakupem, precyzyjnie oszacować koszty modernizacji i zapoznać się z lokalnymi przepisami, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z obiektem zabytkowym. Przed nowym właścicielem wiele przeszkód – ale i ogromna satysfakcja.
Ile kosztuje remont starego domu?