Sprzedający pokazał mu miejsce i wziął pieniądze. Tyle że… nie miał prawa go sprzedać

Na jednym z popularnych forów internetowych rozgorzała dyskusja na temat problemu, który może spotkać niemal każdego mieszkańca osiedla z zamkniętym parkingiem. Z pozoru błaha sytuacja – zajęte miejsce postojowe – potrafi przerodzić się w poważny konflikt sąsiedzki, a czasem nawet doprowadzić do interwencji spółdzielni. Zwłaszcza gdy emocje podsycają codzienny pośpiech i poczucie niesprawiedliwości.
- Miejsce parkingowe i… brak papierów
- Zajęte miejsce parkingowe: kto ma rację?
- Sprzedaż miejsca parkingowego czy oszustwo?
- Konflikt i próby interwencji – gdzie zgłaszać zajęte miejsce parkingowe?
- Masz dokumenty? Wtedy sprawa wygląda inaczej
Miejsce parkingowe i… brak papierów
Autor wpisu opisał historię, która zaczęła się zupełnie niewinnie. Kupując mieszkanie, usłyszał od poprzedniego właściciela, że razem z lokalem może sprzedać mu również miejsce parkingowe – oczywiście za dodatkową (i to niemałą, bo miejsca parkingowe potrafią kosztować fortunę). Zawarto ustną umowę, był też dowód przelewu. Według sprzedającego, parking powstał ze składek mieszkańców trzech bloków, a każde mieszkanie miało przypisane swoje stanowisko.
Pokazał mi nawet, gdzie to miejsce się znajduje. Zapłaciłem dodatkowo kilka tysięcy złotych, bo parking na osiedlu jest zamykany, więc to była dobra inwestycja – zaznacza mężczyzna.
Przez kilka miesięcy wszystko przebiegało bez problemu. Aż pewnego dnia po powrocie z pracy zauważył, że jego miejsce zajmuje obce auto. Początkowo uznał to za przypadek, jednak sytuacja zaczęła się powtarzać.
Tutaj omawiamy najskuteczniejszy sposób na kierowcę, który zajął Twoje miejsce parkingowe.

Zajęte miejsce parkingowe: kto ma rację?
W końcu, zirytowany właściciel miejsca, zostawił za wycieraczką obcego auta kartkę: To miejsce należy do mieszkania X w bloku Y. Proszę nie parkować.
Nie przyniosło to żadnego skutku. Kolejnym krokiem był więc telefon do administracji. Wtedy pojawiło się zaskoczenie – osoba, której samochód stał na tym miejscu, również zgłosiła skargę.
Powiedziano mu, że parking jest terenem wspólnym i żadne miejsce nie jest formalnie przypisane do konkretnego mieszkania. Każdy, kto posiada pilot do szlabanu, może tam dowolnie parkować.

Sprzedaż miejsca parkingowego czy oszustwo?
Zapłaciłem, pokazano mi miejsce, a teraz mówią, że to wspólne? Nikt mnie nie ostrzegł, że to nie jest wpisane w żadne papiery. Nawet nie wiedziałem, że takie coś trzeba mieć osobno – opisuje autor wpisu.
Po dokładniejszym sprawdzeniu sprawy okazało się, że miejsce parkingowe, które mężczyzna kupił, nie widnieje ani w akcie notarialnym, ani w księdze wieczystej. Nie istniała też żadna umowa potwierdzająca jego własność. Sprzedający odsprzedał więc coś, czego sam nigdy nie posiadał.

Konflikt i próby interwencji – gdzie zgłaszać zajęte miejsce parkingowe?
W dyskusji pod wpisem pojawiło się wiele pytań – co zrobić w takiej sytuacji i kto właściwie powinien interweniować, gdy ktoś zajmie miejsce parkingowe? Część internautów była przekonana, że gdyby miejsce rzeczywiście było własnościowe, policja mogłaby pomóc. Inni uważali, że sprawą powinna zająć się spółdzielnia.
Jednak, gdy w wątku zaczęły udzielać się osoby, które przeszły przez coś podobnego, okazało się, że w większości przypadków Straż Miejska odmawia przyjazdu, jeśli parking znajduje się na terenie prywatnym, np. wspólnoty lub spółdzielni. Nie obowiązują tam przepisy o ruchu drogowym, więc funkcjonariusze nie mają podstaw, żeby interweniować – pisała jedna z użytkowniczek, przywołując własne doświadczenie z warszawskiego osiedla.
Masz dokumenty? Wtedy sprawa wygląda inaczej
A co w sytuacji, gdy miejsce rzeczywiście należy do właściciela, a ktoś mimo to regularnie je zajmuje? Wtedy sprawa wygląda zupełnie inaczej. Jeśli posiadamy akt notarialny lub inną formę potwierdzenia własności, można wezwać policję – choć trzeba przyznać, że funkcjonariusze zazwyczaj reagują jedynie wtedy, gdy zaparkowany pojazd tworzy zagrożenie, na przykład blokując dostęp dla służb ratowniczych. Warto też powiadomić administrację.
Innym rozwiązaniem jest droga sądowa – zajęcie prywatnego miejsca postojowego może zostać uznane za naruszenie własności lub tzw. samowolne korzystanie z cudzej rzeczy. Możesz żądać odszkodowania za nielegalne korzystanie z miejsca, zwłaszcza gdy sytuacja się powtarza.