Ich życie zmienił jeden sąsiad. I jeden baner, który wszystko zdradził

Po latach spokojnego życia na obrzeżach miasta ich codzienność zmieniła się w koszmar. Pani Beata i pan Leszek nie spodziewali się, że sąsiad zacznie prowadzić uciążliwą działalność tuż za płotem. Od kilku lat walczą o ciszę, dla której przeprowadzili się na obrzeża. Władze nie widzą jednak problemu.
- Mieszkali w cichej okolicy. Nagle wszystko się zmieniło
- Małżeństwo chciało odzyskać spokój, a urzędnicy rozkładali ręce
- Ryk piły jest nie do zniesienia – nikt nie chce im pomóc
- Mieszkańcy tęsknią za dawnym życiem – sąsiad się tym nie przejmuje
Mieszkali w cichej okolicy. Nagle wszystko się zmieniło
Kiedy pani Beata i pan Leszek ponad dwie dekady temu zdecydowali się wybudować dom na uboczu, marzyli tylko o jednym – spokoju. Cicha dzielnica z dala od miejskiego zgiełku przez lata była ich przystanią. Niestety, z dnia na dzień wszystko się zmieniło. Głośny ryk piły mechanicznej zaczął skutecznie zagłuszać śpiew ptaków i szum drzew.
Pewnego dnia na sąsiedniej posesji zaczął funkcjonować skład drewna. Z czasem działalność rozrosła się tak bardzo, że nie sposób było już tego ignorować. Piły spalinowe działały niemal codziennie, a hałas rozchodził się po całej okolicy. Małżeństwo mieszkające obok nie czerpało już radości ze spędzania czasu na świeżym powietrzu – czasem trudno było wytrzymać nawet przy otwartych oknach, bo hałas dochodzący z działki obok był nie do zniesienia.
Nie tylko hałas doskwierał małżeństwu mieszkającemu na sąsiedniej działce. Na posesji obok piętrzyły się stosy drewna, przybywało sprzętu, a w końcu jeden z pracowników rozstawił namiot i rozpoczynał dzień pracy jeszcze przed wschodem słońca.
Małżeństwo chciało odzyskać spokój, a urzędnicy rozkładali ręce
Mimo licznych interwencji mieszkańców sprawa utknęła w miejscu. Pan Leszek starał się wszystko dokumentować – wykonał wiele nagrań i stale korespondował z urzędami. Chciał udowodnić, że działalność sąsiada jest nielegalna, a plan zagospodarowania przestrzennego nie dopuszcza tego typu aktywności na działkach przeznaczonych pod zabudowę mieszkaniową.
Straż miejska wielokrotnie odwiedzała sąsiada, ale nie przyniosło to wyraźnych efektów. Sąd co prawda nałożył na niego grzywnę w wysokości 300 zł i obciążył go kosztami procesowymi, jednak skład drewna wciąż działał. Urzędnicy twierdzą, że nie wydawali zgody na prowadzenie działalności gospodarczej na działce sąsiadującej z posesją pana Leszka i pani Beaty. Z kolei lokalne służby zakomunikowały, że… nie potwierdziły istnienia działalności we wskazanym miejscu, bo drewno można gromadzić także na własne potrzeby. Sąsiedzi dziwią się jednak, że nikt nie zauważył baneru reklamującego skład. W tym artykule tłumaczymy, kiedy można wezwać policję na uciążliwego sąsiada.

Ryk piły jest nie do zniesienia – nikt nie chce im pomóc
Codzienność pani Beaty i pana Leszka zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Hałas generowany przez piłę mechaniczną zakłóca ich spokój od rana do wieczora. W słoneczne dni nie mogą otworzyć okna, w weekendy muszą zamykać się w domu, a o relaksie na podwórku praktycznie już zapomnieli.
Ich sąsiad nie widzi żadnego problemu. Twierdzi, że działa w sposób legalny. Nie uważa, aby jego działania miały w jakikolwiek sposób zakłócać spokój lub łamać prawo. Osoby mieszkające nieopodal jego działki mają zupełnie inne zdanie na ten temat. Pani Beata i pan Leszek czują się bezsilni – ani straż miejska, ani urzędnicy nie potrafią im pomóc. Małżeństwo powoli traci wiarę w to, że do ich domu powróci uwielbiana cisza. Problem z hałasem mają także osoby mieszkające obok placu budowy. W tym artykule przeczytasz, co możesz zrobić, gdy hałas nie daje żyć.
Mieszkańcy tęsknią za dawnym życiem – sąsiad się tym nie przejmuje
Chociaż mieszkańcy okolicy próbują różnych sposobów, aby zmusić sąsiada do zamknięcia uciążliwej działalności, stale odbijają się od ściany. Skład drewna funkcjonuje i zakłóca spokój osób żyjących w okolicy. Sąsiedzi tęsknią za ciszą i bliskością natury – właśnie za to pokochali okolicę.
Pani Beata marzyła o domu, który będzie miejscem odpoczynku oraz jej prywatnym azylem. Przez wiele lat żyła w takim miejscu. Musiała się jednak pogodzić z tym, że za oknem prowadzona jest uciążliwa działalność gospodarcza. Teraz życie na uboczu miasta nie jest tak przyjemne. Nie dość, że jest tu głośniej niż w centrum aglomeracji, to nie ma nadziei na poprawę.