Wynajmował mieszkanie, by zarobić. Został z długami i zniszczonym lokalem

Pan Robert zainwestował w mieszkanie na wynajem, licząc na stabilny dochód i spłatę kredytu. Jednak rzeczywistość okazała się brutalna – nieuczciwi najemcy, zniszczenia, długie okresy pustostanu i wysokie koszty eksploatacji sprawiły, że inwestycja stała się finansową pułapką. Jego historia to przestroga dla wszystkich, którzy marzą o zarobku na wynajmie, pokazująca, jak szybko zysk może zamienić się w stratę.
- Historia pana Roberta – inwestycja, która zmieniła się w koszmar
- Problemy z wynajmem w czasie pandemii i dalsze trudności pana Roberta
- Zmęczenie inwestycją i problemy ze sprzedażą mieszkania
Historia pana Roberta – inwestycja, która zmieniła się w koszmar
W 2018 roku pan Robert wrócił do Polski po kilku latach pracy za granicą. Dzięki zarobkom udało mu się kupić własne mieszkanie. Po znalezieniu stabilnej pracy w kraju postanowił zainwestować w kolejną nieruchomość, tym razem pod wynajem. Miał przygotowaną kwotę na wkład własny, a resztę zakupu sfinansował kredytem hipotecznym. Liczył, że czynsz od najemców pokryje raty kredytu.
Szybko znalazł pierwszych lokatorów – była to rodzina z trójką dzieci. Obie strony podpisały umowę najmu okazjonalnego u notariusza, co miało zapewnić bezpieczeństwo zarówno panu Robertowi, jak i najemcom. Przez pierwsze trzy miesiące wszystko przebiegało bez problemów, jednak później rodzina przestała płacić czynsz i unikała kontaktu. Sąsiedzi poinformowali pana Roberta, że od kilku dni w mieszkaniu panuje cisza. Okazało się, że lokatorzy opuścili lokal bez słowa wyjaśnienia. Pan Robert zastał mieszkanie w fatalnym stanie – podłogi i ściany były poważnie zniszczone, wszędzie leżały porozrzucane śmieci, a nowe meble miały liczne uszkodzenia. Naprawy i wymiana wyposażenia pochłonęły około 20 tysięcy złotych.
Pomimo tego nieszczęścia pan Robert nie poddał się i po remoncie rozpoczął poszukiwania kolejnych najemców. Tym razem zaufał młodej parze, która dopiero zaczynała samodzielne życie i potrzebowała mieszkania. Nowi lokatorzy zapłacili czynsz za pierwszy miesiąc, ale potem przestali odpowiadać na telefony i nie wpuszczali nikogo do środka, żyjąc na koszt pana Roberta. Świadomi, że właściciel nie ma prawa wejścia do mieszkania ani możliwości odłączenia mediów, wykorzystali tę sytuację. Sprawa trwała kilka miesięcy, a prawnicy nie byli w stanie szybko pomóc. Ostatecznie para sama się wyprowadziła, a pan Robert podsumował, że ta przygoda kosztowała go kolejne około 20 tysięcy złotych.
Problemy z wynajmem w czasie pandemii i dalsze trudności pana Roberta
Po tych przejściach pan Robert postanowił zrobić sobie krótką przerwę od problematycznych najemców. Mieszkanie stało puste przez dwa miesiące, lecz właściciel nadal musiał płacić czynsz i raty kredytu. W końcu uznał, że lepiej spróbować ponownie wynająć lokal niż ponosić dalsze koszty. Tym razem jednak zadanie okazało się znacznie trudniejsze. Na początku 2020 roku, z powodu pandemii, zainteresowanie wynajmem niemal całkowicie zniknęło. Przez pierwszy miesiąc telefon pana Roberta milczał.
Później wpłynęło kilka zapytań, ale żadna z osób nie zdecydowała się podpisać umowy. Dopiero w połowie roku udało się wynająć mieszkanie, lecz dopiero po znaczącej obniżce czynszu, na którą zgodził się pan Robert. Nowy najemca nie sprawiał większych kłopotów i mieszkał tam przez trzy lata, jednak nie chciał zgodzić się na podwyżkę czynszu. W efekcie obie strony postanowiły nie przedłużać umowy.
W połowie 2023 roku pan Robert ponownie wystawił mieszkanie na wynajem, tym razem z wyższym czynszem odpowiadającym aktualnym stawkom rynkowym. Pojawiło się kilku zainteresowanych, jednak właściciel nie zdecydował się podpisać umowy z żadnym z nich, ponieważ nie wzbudzali jego zaufania. Po kilku miesiącach zainteresowanie znacznie osłabło, potencjalni najemcy przestali się odzywać, a mieszkanie znów stało puste.

Zmęczenie inwestycją i problemy ze sprzedażą mieszkania
Mężczyzna miał już dość ciągłych kłopotów z mieszkaniem. Po latach niekończących się sporów doszedł do wniosku, że ta inwestycja okazała się całkowitą porażką. Nie dość, że przez nieuczciwych najemców stracił kilkadziesiąt tysięcy złotych, to jeszcze nikt nie chciał wynająć mieszkania za taką kwotę, która pokrywałaby comiesięczne raty kredytu hipotecznego. Sytuacja pogorszyła się, gdy mieszkanie stało puste – wtedy wszystkie koszty ponosił właściciel. Podobne problemy z wynajmem mieszkań dotykają wciąż wielu Polaków.
Pan Robert żałował swojej decyzji sprzed kilku lat i postanowił, że nie będzie już dłużej tego znosić, dlatego wystawił mieszkanie na sprzedaż. To jednak otworzyło kolejne wyzwania – znalezienie zdecydowanego kupca okazało się prawdziwą drogą przez mękę. Mężczyzna pokazywał nieruchomość kilkanaście razy, a pierwszą ofertę otrzymał dopiero po dwóch miesiącach. Ostatecznie nowy nabywca skontaktował się z nim około pół roku po wystawieniu ogłoszenia. Po długich negocjacjach pan Robert zgodził się na obniżkę ceny o 10%, byle tylko pozbyć się problematycznego mieszkania.
Choć pan Robert miał wyjątkowego pecha, to podobne trudności spotykają wielu właścicieli mieszkań na wynajem. Polskie prawo chroni przede wszystkim najemców, co utrudnia szybkie pozbycie się kłopotliwych lokatorów. Cały proces egzekucji może trwać od kilku miesięcy do nawet kilku lat. W efekcie część Polaków boi się wynajmować swoje mieszkania, przez co lokale mogą stać puste przez długi czas, generując straty.