Nawet 250 000 zł za miejsce postojowe w garażu podziemnym. Ceny oszalały?

Ceny miejsc postojowych w Warszawie osiągają rekordowe poziomy, sięgając nawet 250 tys. zł za jedno miejsce. Taka kwota budzi kontrowersje i skłania do refleksji nad przyczynami tego zjawiska, jego konsekwencjami dla rynku nieruchomości oraz możliwymi rozwiązaniami. Czy to nowy sposób na inwestowanie kapitału, czy raczej efekt narastającego problemu przestrzennego w stolicy? Jak donosi serwis Business Insider, wysokie ceny miejsc parkingowych stają się coraz częstszym zjawiskiem w największych polskich miastach.
Z tego artykułu dowiesz się:
Absurdalne ceny miejsc postojowych w Warszawie
Miejsce parkingowe za 250 tys. zł to dla wielu osób cena trudna do zaakceptowania, ale w Warszawie coraz częściej staje się rzeczywistością. Wprawdzie to skrajne przykłady, a średnie ceny takich miejsc wynoszą od 30 do 60 tys. zł, ale miejsce postojowe w takiej cenie działa na wyobraźnię. Wpływ na to ma kilka czynników – zarówno rosnące koszty budowy, jak i zmieniające się realia miejskiej infrastruktury. W efekcie własne miejsce postojowe przestaje być standardowym dodatkiem do mieszkania, a staje się towarem luksusowym, który można traktować jako inwestycję.
Jednym z głównych powodów rosnących cen miejsc postojowych jest ograniczona dostępność gruntów w Warszawie. W miarę jak stolica się zagęszcza, deweloperzy muszą coraz częściej budować parkingi podziemne, co generuje wysokie koszty. W efekcie ceny miejsc postojowych rosną, a ich zakup staje się luksusem, na który mogą sobie pozwolić głównie nabywcy drogich apartamentów.
Na wzrost cen wpływa także rosnąca liczba samochodów. Coraz więcej mieszkańców Warszawy decyduje się na własne auto, co zwiększa popyt na miejsca parkingowe. Tymczasem miasto sukcesywnie ogranicza liczbę dostępnych miejsc na ulicach, m.in. poprzez rozszerzanie stref płatnego parkowania i budowę nowych ścieżek rowerowych kosztem przestrzeni dla kierowców.
Nie bez znaczenia jest również polityka miejska. Władze Warszawy promują transport publiczny i zachęcają do rezygnacji z samochodów, jednocześnie podnosząc opłaty za parkowanie w centrum. To sprawia, że posiadanie własnego miejsca postojowego staje się coraz bardziej pożądane, co dodatkowo napędza ceny.
Wynajem miejsca parkingowego również bardzo kosztowny
Drożyzna na rynku miejsc postojowych to problem nie tylko dla kierowców, ale i dla osób kupujących mieszkania. Wynajęcie miejsca w garażu podziemnym w Warszawie to spory wydatek – w centrum ceny sięgają nawet 600 zł miesięcznie, a na Woli, Mokotowie czy Żoliborzu trzeba liczyć się z kosztem rzędu 350 zł. To sprawia, że ci, którzy wcześniej zrezygnowali z zakupu własnego miejsca, później mogą płacić krocie za jego wynajem.
Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że na nowych osiedlach prawie nie ma ogólnodostępnych miejsc parkingowych. Jeśli deweloper przewiduje parking, to głównie w garażu podziemnym, a każde miejsce sprzedawane jest osobno. To oznacza, że jeśli ktoś nie kupi go na starcie, później może mieć poważny problem z parkowaniem.
Do tego dochodzą zmiany w przepisach – rząd planuje znieść obowiązek budowania minimalnej liczby miejsc postojowych przy nowych inwestycjach. W skrócie? W przyszłości miejsc parkingowych może być jeszcze mniej, a ich ceny pójdą jeszcze bardziej w górę. Dlatego jeśli ktoś zastanawia się nad kupnem mieszkania, warto pomyśleć o miejscu postojowym od razu – może to być lepsza inwestycja, niż się wydaje.
Kierunek jest jeden - mniej samochodów w posiadaniu mieszkańców miast
Skoro ceny miejsc postojowych szaleją, to może warto pomyśleć o innych rozwiązaniach? W teorii tak, ale w praktyce nie jest to takie proste. Carsharing, czyli wynajem samochodów na minuty, jest wygodny, ale nie zawsze dostępny – w godzinach szczytu znalezienie auta bywa wyzwaniem, a do tego koszty w dłuższej perspektywie są spore. Podobnie jest z komunikacją miejską – rozwija się, ale nadal nie wszędzie da się sprawnie dojechać bez samochodu, zwłaszcza jeśli ktoś mieszka dalej od centrum.
Niektórzy inwestują w rowery i hulajnogi elektryczne, ale to opcja głównie na ciepłe miesiące. Jesienią i zimą wracamy do punktu wyjścia – auto wciąż jest niezastąpione dla wielu osób, zwłaszcza rodzin z dziećmi, które muszą codziennie odwozić pociechy do szkoły i przedszkola, a potem jeszcze dojechać do pracy.
Miasta stawiają na ograniczanie ruchu samochodowego, a polityka władz idzie w kierunku zmniejszania liczby aut na ulicach. Coraz wyższe opłaty za parkowanie, rozszerzanie stref płatnego parkowania i kolejne ograniczenia dla kierowców – wszystko to sprawia, że własne auto staje się coraz większym luksusem. Jeśli dodamy do tego astronomiczne ceny miejsc parkingowych, to nie trudno dojść do wniosku, że zmierzamy w stronę rzeczywistości, w której samochód w prywatnych rękach będzie wyjątkiem, a nie normą.
Problem w tym, że żadna z proponowanych alternatyw nie jest pełnoprawnym zamiennikiem dla własnego auta, zwłaszcza dla rodzin czy osób, które nie mają możliwości korzystania z transportu publicznego. Można próbować kombinować, wynajmować auta czy liczyć na rozwój infrastruktury, ale jedno jest pewne – w kolejnych latach posiadanie własnego samochodu będzie coraz trudniejsze i coraz droższe.