W garażu podziemnym pojawiła się dziwna substancja. Mieszkańcy myśleli, że to wyciek z samochodu. Prawda była przerażająca

Tereny poprzemysłowe to atrakcyjny kąsek dla deweloperów i warszawiaków, którzy szukają ładnego mieszkania w spokojnej okolicy. Kupujący dają się zwieść pięknej elewacji, udogodnieniom i wysokiemu standardowi mieszkania. Niestety, grunt pod budynkiem może skrywać chemiczne odpady po dawnych zakładach. Toksyczne substancje są bardzo szkodliwe i skutecznie uprzykrzają życie mieszkańców.
- Nieprzyjemna pamiątka z dawnych lat – te substancje wciąż są obecne w glebie
- Dziwna plama w garażu – okazało się, że teren jest skażony
- Zanieczyszczone tereny to bolączka warszawskich osiedli
- Deweloperzy skorzystali z luki w przepisach – zapłacą za to mieszkańcy
Nieprzyjemna pamiątka z dawnych lat – te substancje wciąż są obecne w glebie
W okresie PRL-u w niektórych warszawskich dzielnicach prężnie rozwijał się przemysł. W tej dziedzinie przodował Ursus, gdzie jeszcze w XX wieku działała fabryka słynnego producenta ciągników, który zatrudniał tysiące osób i miał znaczący wpływ na rozwój okolicy. Po upadku zakładu w 2003 roku część terenów sprzedano prywatnym inwestorom. Fabryczne hale przekształcono w gruzowiska, a tam, gdzie niegdyś kwitł przemysł, wyrosły nowe osiedla mieszkaniowe.
Niestety, skutki działalności fabryk wciąż dają o sobie znać. Remediacja, czyli oczyszczanie skażonych gruntów, była przeprowadzana w sposób wybiórczy albo bardzo powierzchowny. W efekcie mieszkańcy nowych bloków mogą żyć na terenach, które wciąż są skażone substancjami ropopochodnymi, rozpuszczalnikami i chemikaliami o potencjalnie rakotwórczym działaniu.
Raport NIK z 2019 roku sprawił, że przerażająca prawda wyszła na jaw – od 2003 roku w 13 z 18 stołecznych dzielnic nie wykonywano okresowych badań gleby. W efekcie tych zaniedbań wiele dzielnic mieszkaniowych powstało na skażonych terenach poprzemysłowych. NIK potwierdziła, że badań nie wykonywano lub robiono to zbyt powierzchownie w dzielnicach: Żoliborz, Śródmieście, Białołęka, Praga-Północ, Praga-Południe, Ursynów, Bemowo, Rembertów, Ursus, Wilanów, Wesoła, Ochota i Wawer.
Dziwna plama w garażu – okazało się, że teren jest skażony
Na terenach po zakładach przemysłowych Ursusa kilka lat temu powstało nowoczesne osiedle. Estetyczna architektura, zielone dziedzińce i dobre połączenia komunikacyjne przyciągnęły wielu mieszkańców. Deweloper zapewniał, że na terenie poprzemysłowym nie ma zagrożenia dla zdrowia. Na dużym osiedlu wybudowano aż 385 mieszkań i kilka lokali usługowych. Poznaj największe wady mieszkań na nowych osiedlach.
Pewnego dnia mieszkańcy zauważyli coś niepokojącego – w garażu podziemnym pojawiła się dziwna substancja. Najpierw lokatorzy uznali, że jest to wyciek z jednego z samochodów. Problem nie znikał i z czasem stało się jasne, że substancja wypływa z pęknięć w posadzce, szczególnie po intensywnych opadach deszczu. Jej zapach przypominał mieszanki ropopochodne – nieprzyjemna woń wsiąkała w ubrania i w ten sposób przedostawała się nawet do mieszkań.
Pomimo interwencji mieszkańców deweloper długo unikał odpowiedzi na pytanie, jaka substancja pojawiła się na parkingu podziemnym. Zniecierpliwieni lokatorzy sami oddali próbki do laboratorium. Wyniki ekspertyzy wykazały, że mieszkańcy mają do czynienia między innymi z substancjami ropopochodnymi oraz wielopierścieniowymi węglowodorami aromatycznymi, które mogą być rakotwórcze.

Zanieczyszczone tereny to bolączka warszawskich osiedli
Niestety, nie jest to jedyne warszawskie osiedle, które zostało wybudowane na skażonych gruntach poprzemysłowych. Kilka lat temu kontrolerzy NIK potwierdzili, że istnieją również inne przypadki budowania mieszkalnych obiektów wielorodzinnych na terenach o potencjalnych historycznych zanieczyszczeniach powierzchni ziemi.
W trakcie budowy pewnego osiedla na Woli w glebie wykryto szereg niebezpiecznych substancji, takich jak chloronaftalen, kreol, chlorofenol czy toluen. Te zanieczyszczenia pochodziły z dawnych zakładów Pollena-Aroma. Na szczęście skażony grunt udało się oczyścić – tak przynajmniej zapewniał inwestor. Niestety, kontrola NIK wykazała, że w latach 2015–2018 na Woli odnotowano pięć przypadków wydania pozwolenia na budowę dla działek ujętych w wykazie potencjalnych historycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi.
Nie tylko Wola i Ursus borykają się ze skażeniem gruntów poprzemysłowych. Podobne zanieczyszczenia mogą występować także w innych dzielnicach. W zeszłym roku głośno zrobiło się o osiedlu na Pradze-Południe – jego mieszkańcy wywiesili na balkonach banery z kodem QR, które miały uświadomić potencjalnym kupcom skalę problemów, z jakimi muszą mierzyć się lokatorzy okolicznych budynków. Okazało się na przykład, że grunt na terenie budowy został oznaczony przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska jako historycznie zawierający substancje chemiczne, między innymi rakotwórczy kadm. W przeszłości na tym terenie znajdowały się zakłady optyczne.
Deweloperzy skorzystali z luki w przepisach – zapłacą za to mieszkańcy
Wiele lat zaniedbań doprowadziło do tego, że część nowych osiedli mieszkaniowych mogła powstać na gruntach, które nie zostały odpowiednio oczyszczone. Nawet jeśli inwestorzy zlecają badania sozologiczne, to ich zakres, jakość i sposób prowadzenia budzą poważne zastrzeżenia. W ostatnich latach byliśmy świadkami sytuacji, gdy deweloperzy brali się za oczyszczanie terenu dopiero po interwencji mieszkańców okolicznych osiedli, którzy byli zaniepokojeni nieprzyjemnymi zapachami towarzyszącymi pracom ziemnym na placu budowy. W tym artykule zdradzamy, ile deweloper może zarobić na jednym mieszkaniu.
Urbanizacja Warszawy postępuje i coraz częściej wkracza na tereny poprzemysłowe. Brak transparentności, rzetelnych badań i realnego nadzoru nad tym, co dzieje się z ziemią, która przez dekady chłonęła chemikalia, to poważny problem. Mieszkańcy osiedli powstających na skażonej glebie często nie zdają sobie sprawy, że żyją na tykającej bombie.