Zamiast pierścionka – wspólny kredyt. Nowy sposób na dorosłość?

Zamiast tradycyjnego ślubu i wspólnego życia pod jednym dachem, coraz więcej osób decyduje się na zakup mieszkania z przyjacielem lub współlokatorem. Wspólna hipoteka staje się nową normą, która zmienia zasady gry na rynku nieruchomości. To nie tylko wygoda i oszczędność, ale także wyraz nowoczesnych relacji, gdzie bliskość nie musi oznaczać formalnych zobowiązań. Sprawdź, jak wygląda ta rewolucja i dlaczego małżeństwo przestaje być warunkiem posiadania własnego M.
- Nowa rzeczywistość wspólnego życia i zakupów nieruchomości
- Przyjaciele zamiast rodziny – nowy trend na rynku nieruchomości
- Małżeństwo traci na znaczeniu – co zastępuje tradycyjne związki?
- Kupno mieszkania z przyjacielem – nowy sposób na wspólne życie
- Klucze bez obrączki – nowe oblicze rynku nieruchomości
Nowa rzeczywistość wspólnego życia i zakupów nieruchomości
Kiedyś życie toczyło się według prostego schematu: najpierw ślub, potem kredyt, następnie dziecko, a na końcu balkon z suszarką i marzenie o spokoju. Dziś coraz więcej osób dostrzega, że ten scenariusz ma więcej minusów niż plusów. Zamiast pierścionka zaręczynowego liczy się zdolność kredytowa, a zamiast „na zawsze razem” – „na razie razem, ale każde z własnym pokojem”.
Raport „To my. Kupujący 2025” pokazuje, że jedynie 51% planujących zakup mieszkania to osoby będące w związku małżeńskim. To już nie chwilowa moda, lecz rosnący trend, porównywalny do wzrostu rat kredytów w 2022 roku. Pozostałe 49% to mieszanka różnych form relacji: pary nieformalne, single, osoby po rozwodach oraz związki na odległość.
Zaskakujące jest to, że wśród tych kupujących bez ślubu nie ma nerwowości – wręcz przeciwnie, radzą sobie znakomicie! Nabywają mieszkania, urządzają wnętrza, a czasem współdzielą przestrzeń z przyjaciółmi. W końcu nie trzeba być małżeństwem, by wspólnie spłacać kredyt.
Świat się zmienia, a razem z nim zmienia się znaczenie „wspólnego życia”. Dziś mniej liczy się „dopóki śmierć nas nie rozłączy”, a bardziej „dopóki mamy wspólny Netflix i kawę w szafce”.
Przyjaciele zamiast rodziny – nowy trend na rynku nieruchomości
Kiedyś wszystko było jasne: rodzina była na pierwszym miejscu, a „przyjaciele” to ci, którzy pomagali przy przeprowadzce i znali hasło do Wi-Fi. Dziś jednak sytuacja się zmienia. Co piąty kupujący uważa, że przyjaciele są dla niego ważniejsi niż rodzina. Nie chodzi tu o znajomych z Facebooka, lecz o tych prawdziwych, którzy wiedzą, ile masz na koncie i że Twoje rośliny żyją tylko dzięki sąsiadowi.
A co z rodziną? Jak stwierdził jeden z ankietowanych: „Fajnie, że mam ciocię na Śląsku, ale to z Wojtkiem planuję kupić dwupokojowe mieszkanie w Gdańsku”. I to się dzieje na serio – ludzie coraz częściej kupują mieszkania razem z przyjaciółmi, dzieląc kredyt, obowiązki, a nawet pizzę z czosnkowym sosem.
Współczesne relacje mają nowe zasady. Możesz nie mieć męża, ale masz współwłaściciela. Możesz nie mieć dzieci, ale masz kogoś, kto podzieli rachunek za prąd. W końcu, co jest bardziej romantyczne niż wspólny Excel z rozliczeniami za mieszkanie?
Rodzina z krwi? Super. Ale „wybrana rodzina” – ta, którą naprawdę cenisz – coraz częściej staje się najważniejsza.

Małżeństwo traci na znaczeniu – co zastępuje tradycyjne związki?
Pamiętasz, jak jeszcze kilka lat temu na każdej rodzinnej imprezie pierwsze pytanie brzmiało „kiedy ślub?”, szybciej niż „jak się poznaliście?”? Dziś najczęściej słyszymy: „nigdy, ale kupiliśmy razem mieszkanie i psa, więc chyba i tak jest poważnie”.
Z raportu „To my. Kupujący 2025” wynika, że ponad jedna trzecia ankietowanych uważa, że instytucja małżeństwa jest już przestarzała. Przestarzała niczym telewizor kineskopowy – kiedyś obecny w każdym domu, dziś stoi tylko u babci na działce.
Dlaczego tak się dzieje? Bo coraz więcej osób chce żyć na własnych zasadach. Nie potrzebują papierka potwierdzającego związek. Wolą elastyczność, swobodę i brak wspólnego kredytu, gdyby coś poszło nie tak. Po co brać ślub, jeśli można mieszkać razem bez formalności, a rozstanie odbywa się bez wizyty u prawnika i weekendowych rozpraw?
Niektórzy żartują, że małżeństwo przypomina złącze USB – pasuje tylko w jedną stronę, a czasem trzeba próbować trzykrotnie, zanim zadziała.
W dzisiejszych związkach najważniejsze są zaufanie, partnerstwo i umiejętność wspólnego wyboru płytek do łazienki. A do tego nie potrzebny jest ksiądz, urzędnik ani ciocia Hela w kapeluszu z welonem.

Kupno mieszkania z przyjacielem – nowy sposób na wspólne życie
Kupowanie mieszkania z przyjacielem? Dekadę temu brzmiało to jak scena z komedii, dziś to realny wybór coraz większej grupy Polaków. W końcu po co czekać na „tego jedynego” lub „tę właściwą”, skoro można zamieszkać z kimś, kto zna cię lepiej niż Tinder i nie kręci oczami, gdy po raz dziesiąty opowiadasz o swoim psie?
Taka opcja ma wiele korzyści. Po pierwsze – kredyt dzielony na pół. Po drugie – rachunki dzielone na pół. Po trzecie – zmywanie naczyń… no cóż, tu bywa różnie. Jednak coraz więcej osób decyduje się na wspólne mieszkanie z przyjacielem jako świadomą inwestycję w niezależność i wygodę życia.
Oczywiście, to nie zawsze bajka. Trzeba jasno ustalić zasady – kto wybiera kafelki, kto płaci za Internet, a kto rozwiązuje spory o ostatniego jogurta. Ale w wielu przypadkach takie układy działają lepiej niż niejedno małżeństwo. Bez presji, bez dramatów, a gdy nie zgadzacie się co do koloru ścian – zawsze można rzucić monetą lub zrobić głosowanie na Instagramie.
Przyjaciel może nie przynosić kwiatów na rocznicę, ale za to chętnie pomoże wynieść kanapę i nie będzie narzekał na weekend w dresie. Czy to nie brzmi jak idealny współlokator?
Klucze bez obrączki – nowe oblicze rynku nieruchomości
Z jednej strony przyjaciele zamiast partnerów, z drugiej – single z hipoteką, a pośrodku... małżeństwa zastanawiające się, gdzie znalazło się ich miejsce w tym nowym układzie. Rynek nieruchomości staje przed pytaniem, którego wcześniej raczej nie zadawał: „Czy naprawdę trzeba mieć obrączkę, żeby otrzymać klucze?”
Odpowiedź jest jasna: absolutnie nie.
Deweloperzy, banki i agenci muszą dziś zrozumieć, że klient 2025 to niekoniecznie tradycyjna para z dzieckiem i wspólnym kredytem. To mogą być dwaj przyjaciele planujący wspólne życie bez romantycznych zobowiązań. Albo singiel z kotem, który potrzebuje tylko jednego pokoju – ale z pięknym widokiem.
Zmieniają się nie tylko relacje między ludźmi, ale także oczekiwania wobec mieszkania. Nieruchomość ma być bezpieczną przystanią – bez względu na to, czy dzielisz ją z partnerem, przyjacielem, psem czy roślinami, które udało ci się utrzymać przy życiu dłużej niż trzy tygodnie.
Nowa era związków to elastyczność, autonomia i brak sztywnych schematów. Jeśli rynek nieruchomości chce nadążyć – czas wyrzucić słowo „małżeństwo” z ofert i zastąpić je „relacją”. Dowolną, byle zaufaną.
Bo jak się okazuje, własne M to dziś niekoniecznie początek życia we dwoje. Czasem to po prostu początek życia na własnych zasadach.