Nie pomyłka! W jednym mieście gaz kosztuje więcej niż w drugim

Czy zdarzyło ci się porównywać rachunek za gaz z kimś, kto mieszka zaledwie kilka miejscowości dalej — i złapać się za głowę? Ten sam kocioł, to samo zużycie, a rachunek o kilkanaście procent wyższy. To wcale nie pomyłka, tylko efekt skomplikowanego systemu opłat, który sprawia, że mieszkańcy różnych regionów płacą za gaz inaczej. I choć brzmi to jak niesprawiedliwość, w rzeczywistości za różnicami stoją konkretne powody — od kosztów utrzymania sieci po regulacje krajowe.
- Surowiec to nie wszystko — połowa rachunku to opłaty sieciowe
- Operatorzy sieci mają różne koszty — i to oni ustalają opłaty
- Regulator też ma tu coś do powiedzenia
- Ile naprawdę kosztuje gaz w różnych częściach Polski?
- Skąd wrażenie niesprawiedliwości?
- Gdzie gaz jest najtańszy?
- Polska mapa rachunków – kto płaci najwięcej?
- Czy da się to naprawić?
- Co z tego wynika?
Surowiec to nie wszystko — połowa rachunku to opłaty sieciowe
Kiedy mówimy o „cenie gazu”, większość z nas myśli o wartości samego paliwa. Tymczasem to tylko część końcowego rachunku. Na fakturze pojawia się mnóstwo pozycji: cena za paliwo gazowe, opłata dystrybucyjna stała, opłata dystrybucyjna zmienna, a czasem jeszcze opłata abonamentowa. Brzmi skomplikowanie? Tak ma być — system stworzono z myślą o przejrzystości dla specjalistów, nie dla użytkowników.
To właśnie opłaty za dystrybucję i przesył odpowiadają za większość różnic między regionami. W skrócie — im dalej od głównej sieci gazowej mieszkasz, im trudniej utrzymać lokalną infrastrukturę i im mniej odbiorców korzysta z tej samej sieci, tym wyższy koszt jednostkowy dostarczenia gazu. Dlatego mieszkańcy mniejszych miejscowości często płacą więcej niż mieszkańcy dużych miast.
Operatorzy sieci mają różne koszty — i to oni ustalają opłaty
Gaz nie dociera do twojego domu bezpośrednio z kopalni. Po drodze obsługują go operatorzy sieci dystrybucyjnych, którzy dbają o to, żeby gaz przeszedł przez rury, reduktory ciśnienia i liczniki bezpiecznie i bez przerw. Każdy region ma swojego operatora — a każdy operator ponosi inne koszty utrzymania.
Jeśli sieć jest stara, rozciągnięta i mało używana (np. w górach albo na wsiach), wymaga więcej pracy i inwestycji. W miastach sytuacja jest odwrotna — sieci są gęstsze, a koszty rozkładają się na więcej użytkowników. W efekcie mieszkańcy regionów miejskich często płacą mniej, bo utrzymanie infrastruktury jest tam po prostu tańsze w przeliczeniu na jednego odbiorcę.
Regulator też ma tu coś do powiedzenia
Nie wszystko zależy od operatorów — część zasad ustala państwowy regulator, czyli Urząd Regulacji Energetyki (URE). To on określa, jak operatorzy mogą liczyć swoje opłaty. Istnieją różne modele: w niektórych krajach wszyscy płacą podobnie niezależnie od miejsca zamieszkania, w innych koszt zależy od odległości od punktu dostawy.
W Polsce obowiązuje coś w rodzaju kompromisu — stawki są częściowo ujednolicone, ale wciąż odzwierciedlają lokalne różnice. URE zatwierdza każdą taryfę, biorąc pod uwagę m.in. długość sieci, liczbę odbiorców, koszty remontów i inwestycji. Dlatego nie ma jednej, ogólnopolskiej ceny za dystrybucję gazu. Na stronie Biuletynu Informacji Publicznej URE dostępna jest lista taryf dla paliw gazowych zatwierdzonych w 2025 roku, z decyzjami Prezesa URE dla różnych operatorów.
Ile naprawdę kosztuje gaz w różnych częściach Polski?
Jeśli spojrzymy na dane z 2025 roku, średnia cena gazu w Polsce (razem z dystrybucją) wynosi od 4,00 do 4,80 zł za metr sześcienny. Różnice wynikają głównie z opłat sieciowych, które w niektórych regionach mogą podbijać rachunek o kilkanaście procent.
Dla porównania sama cena paliwa gazowego — czyli to, co faktycznie spalamy — to około 3 zł za m³. Reszta to dystrybucja, przesył i stałe opłaty. W praktyce oznacza to, że dwie osoby z podobnym zużyciem mogą mieć zupełnie inne rachunki, jeśli mieszkają w różnych częściach kraju.

Skąd wrażenie niesprawiedliwości?
Trudno się dziwić, że mieszkańcy „droższych” regionów czują się pokrzywdzeni. Przecież z ich perspektywy płacą za to samo — ten sam gaz, ten sam komfort. Problem w tym, że większość z nas nie widzi, jak duża część rachunku to właśnie koszt infrastruktury.
Dodatkowo, faktury za gaz są mało intuicyjne — pełne skrótów i technicznych pojęć. Mało kto analizuje, która pozycja odpowiada za największy koszt. Efekt? Poczucie, że „ktoś nas oszukuje”. Tymczasem różnice wynikają z czystej logistyki i matematyki: im trudniej dostarczyć gaz, tym drożej to kosztuje.
Gdzie gaz jest najtańszy?
Nie da się wskazać jednego województwa z najtańszym gazem, ale ogólna zasada jest prosta: im bliżej dużych sieci przesyłowych i im większe zagęszczenie odbiorców, tym niższe rachunki. To dlatego mieszkańcy dużych miast, jak Warszawa, Poznań czy Katowice, zwykle płacą mniej niż mieszkańcy terenów górskich czy wschodnich krańców kraju.
Warto też wiedzieć, że niektóre firmy oferują różne pakiety i taryfy w zależności od kodu pocztowego. Wystarczy wpisać swój kod w internetową porównywarkę, by zobaczyć, jak zmienia się cena gazu w zależności od regionu. Czasem różnice potrafią sięgać nawet kilkudziesięciu złotych rocznie.
Sprawdź prognozy cen gazu na zimę 2025/26.
Polska mapa rachunków – kto płaci najwięcej?
Różnice w cenach gazu to nie teoria. W południowej i wschodniej Polsce – zwłaszcza na terenach górskich, w Małopolsce, Podkarpaciu czy Lubelszczyźnie – rachunki są zauważalnie wyższe. Tam sieć gazowa jest bardziej rozproszona, wymaga większych nakładów na utrzymanie i modernizację, a liczba odbiorców na kilometr sieci jest dużo mniejsza. Dla przykładu: w 2025 roku gospodarstwo domowe z Tarnowa lub Sanoka płaci średnio o 18–22 zł miesięcznie więcej za samą opłatę sieciową niż rodzina z Warszawy przy takim samym zużyciu.
Te różnice widać też w zestawieniach operatorów. Polska Spółka Gazownictwa (PSG) dzieli kraj na kilka obszarów dystrybucyjnych – każdy z osobną taryfą. W regionie centralnym i zachodnim (obejmującym m.in. Wielkopolskę) koszty dystrybucji są najniższe, natomiast w południowo-wschodnim – najwyższe. Co ciekawe, nawet w obrębie jednego województwa mogą występować różnice, bo niektóre gminy obsługują mniejsi, niezależni operatorzy.
Czy da się to naprawić?
Pomysłów jest kilka. Najczęściej mówi się o „urealnieniu” systemu — czyli ujednoliceniu opłat dystrybucyjnych w całym kraju. W teorii brzmi świetnie, ale w praktyce oznaczałoby, że mieszkańcy tanich regionów dopłacaliby do tych droższych. To budzi sprzeciw.
Inne rozwiązanie to większa przejrzystość. Gdyby rachunki jasno pokazywały, co jest kosztem paliwa, a co utrzymania sieci, ludzie lepiej rozumieliby, za co płacą. Na dłuższą metę pomogłoby też inwestowanie w nowoczesne sieci i technologie, które obniżają koszty przesyłu.
Co z tego wynika?
Różnice w cenach gazu nie biorą się znikąd. To nie efekt złej woli operatorów, lecz rezultat złożonego systemu kosztów, odległości i decyzji regulatora. Choć trudno mówić o pełnej sprawiedliwości, większość rozbieżności ma techniczne uzasadnienie.
Jeśli więc następnym razem zobaczysz, że twój rachunek jest wyższy niż u znajomych z innego miasta — pamiętaj, że to niekoniecznie kwestia „drogiego gazu”, tylko całej drogi, jaką musi on przebyć, zanim dotrze do twojego domu.