Nowa opłata gazowa już zatwierdzona przez rząd. Znamy szczegóły. Ile więcej zapłacimy za gaz?

Rząd przyjął ustawę, która wprowadza nową opłatę gazową i zmienia zasady zarządzania strategicznymi zapasami gazu. Od października 2025 roku za bezpieczeństwo energetyczne odpowiadać będzie państwowa agencja, a finansowanie nowego systemu zapewni comiesięczna opłata. Czy wpłynie to na rachunki Polaków? Sprawdzamy, co się zmienia.
Z tego artykułu dowiesz się:
Nowy gracz na rynku gazu – państwo przejmuje kontrolę nad rezerwami
Zmiany, które właśnie zatwierdził rząd, nie są kosmetyczne. To prawdziwa rewolucja w zarządzaniu zapasami gazu ziemnego. Od 1 października 2025 roku to już nie prywatne firmy, lecz Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) będzie odpowiedzialna za tworzenie i utrzymywanie tzw. rezerw strategicznych. Chodzi tu o ogromne ilości gazu, które mają być trzymane „na czarną godzinę” – czyli na wypadek kryzysów, nagłych przerw w dostawach lub gwałtownego wzrostu cen.
To nie tylko zmiana organizacyjna, ale i finansowa. Dotąd firmy same musiały dbać o odpowiednie zapasy, teraz zrobi to państwowa instytucja. RARS będzie kupować gaz na giełdzie, organizować przetargi i zarządzać magazynami tak, aby w razie potrzeby można było szybko uruchomić zapasy. Co więcej, nowa instytucja ma obowiązek zapewnić, że gaz dotrze do sieci przesyłowej w ciągu maksymalnie 50 dni od uruchomienia zapasów – to konkretny termin, który ma zagwarantować szybkie działanie.
Nowa opłata gazowa – kto zapłaci i co z rachunkami?
Wszystko ma swoją cenę – także bezpieczeństwo energetyczne. Wprowadzenie centralnego systemu zarządzania zapasami gazu oznacza nowy mechanizm finansowania: tzw. opłatę gazową. Comiesięcznie będą ją wnosić przedsiębiorstwa przesyłające gaz, a z tych środków Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych będzie kupować i przechowywać strategiczne ilości surowca. Brzmi jak coś, co dotyczy wyłącznie wielkiego biznesu? Niestety, nie do końca.
Choć nowe przepisy formalnie nie nakładają dodatkowych kosztów na gospodarstwa domowe, to w praktyce trudno sobie wyobrazić, że firmy energetyczne wezmą ten ciężar na siebie. W historii energetyki nie raz już widzieliśmy, że gdy pojawia się nowa opłata, z czasem znajduje swoje odzwierciedlenie w taryfach dla klientów końcowych. Eksperci nie wykluczają, że podobnie będzie i tym razem. Szczególnie że w Ocenie Skutków Regulacji wskazano, iż koszt utrzymania zapasów gazu w 2026 roku wyniesie ponad miliard złotych – a to nie są kwoty, które można łatwo "przełknąć" bez wpływu na ceny.
Jeśli więc dziś wydaje Ci się, że ta zmiana Cię nie dotyczy, to warto pomyśleć o niej jak o ukrytej warstwie kosztów. Może nie zauważysz jej na najbliższej fakturze, ale w przyszłości – zwłaszcza w okresach aktualizacji taryf – może pojawić się w Twoim rachunku w formie „niezauważalnych” kilku lub kilkunastu złotych więcej miesięcznie. A te kilka złotych, pomnożone przez miliony gospodarstw, zasilą właśnie fundusz, z którego RARS będzie tworzyć rezerwy. Warto więc mieć świadomość, że to nie tylko temat „dla firm” – ale i potencjalnie, dla każdego z nas.

Bezpieczeństwo czy kolejny koszt? Co oznacza ta zmiana w dłuższej perspektywie
Wprowadzając nowy system zapasów gazu, rząd tłumaczy swoje działania przede wszystkim troską o bezpieczeństwo energetyczne kraju. I trudno się z tym spierać – w obliczu zawirowań na światowych rynkach i geopolitycznych napięć, centralne zarządzanie rezerwami surowców energetycznych to sposób na lepsze przygotowanie się na potencjalne kryzysy. Dzięki nowemu modelowi Polska ma zyskać większą elastyczność, lepszy nadzór i szybszą reakcję w razie nagłych problemów z dostawami.
Z drugiej strony – każda centralizacja wiąże się z pytaniem o efektywność i przejrzystość. Czy państwowa agencja będzie w stanie zarządzać zapasami lepiej niż rynek prywatny? Czy środki z opłaty gazowej rzeczywiście pójdą tam, gdzie trzeba – i nie skończą jako „kolejna danina”, która z czasem zostanie przełożona na rachunki końcowe? Wiele będzie zależeć od tego, jak dokładnie zostanie wdrożony ten system, jakie będą stawki opłaty i jak zareagują na nie firmy przesyłowe.
Dla przeciętnego odbiorcy oznacza to jedno: warto śledzić temat, nawet jeśli brzmi jak coś odległego i technicznego. To, co dziś rozgrywa się w gabinetach ministerialnych, jutro może pojawić się w Twoim portfelu – choćby w postaci lekko wyższego rachunku. I choć intencje są zrozumiałe – bo przecież nikt z nas nie chce zostać bez gazu w środku zimy – to dobrze, byśmy wiedzieli, za co dokładnie przyjdzie nam zapłacić.
Zmiana z dobrą intencją, ale z ceną do sprawdzenia
Nowa opłata gazowa to nie tylko kwestia techniczna czy wewnętrzne rozgrywki energetyczne – to zmiana, która w mniejszym lub większym stopniu może dotknąć każdego z nas. Rząd obiecuje większe bezpieczeństwo, ale trudno nie zadać sobie pytania: czy to bezpieczeństwo nie okaże się zbyt drogie? Zwłaszcza jeśli koszty, choć rozłożone, zaczną wracać do nas z każdą kolejną fakturą.
Warto więc nie tylko zapamiętać nową nazwę „opłaty gazowej”, ale też uważnie przyglądać się temu, co dzieje się na rynku. Bo nawet jeśli dziś zmiana wydaje się odległa i abstrakcyjna, już za kilka miesięcy może stać się bardzo konkretna – i bardzo widoczna w domowym budżecie.