Kiedy brak seksu staje się sprawą sądową. Tak, polskie prawo to reguluje!

Bliskość fizyczna pozostaje sferą prywatną małżonków i opiera się na wzajemnym porozumieniu, a nie przymusie. Czytając jednak Kodeks rodzinny, możemy zacząć zastanawiać się nad kwestią prawną i moralną, bo przepisy rzucają sporo wątpliwości na obowiązek życia intymnego w małżeństwie. Po przeczytaniu tego artykułu dla jednych osób seks może być obowiązkiem, zaś dla drugich – kolejnym absurdem prawnym, który stworzył polski rząd.
- Seks nie musi być prawnym obowiązkiem małżeńskim, ale...
- Małżeństwo to piękna instytucja – do czasu rozpadu i chęci rozwodu
Seks nie musi być prawnym obowiązkiem małżeńskim, ale...
Istotną kwestią jest tutaj ustawa z dnia 25 lutego 1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy (Krio). To właśnie tu znajdziemy art. 23, który jest „sprawcą” całego zamieszania. Przepis wskazuje, że oprócz równych praw małżonkowie są zobowiązani do wspólnego pożycia, do wzajemnej pomocy i wierności oraz do współdziałania dla dobra rodziny, którą przez swój związek założyli. Na pierwszy rzut oka nie ma tu ani słowa o obowiązku małżeńskim wobec męża lub żony, czyli o seksie. Niestety, znajdziemy tam również pełno absurdów, bo chociaż z art. 23 Krio powyższy obowiązek nie wynika, to już z orzecznictwa sądów tak. Skąd to wiadomo? Spójrzmy chociażby na uchwałę Sądu Najwyższego I KZP 20/15, gdzie wyraźnie wskazuje się, czym dokładnie jest wspólne pożycie.
„Zauważono, że w prawie rodzinnym wspólne pożycie funkcjonuje jedynie w odniesieniu do małżeństwa. Na gruncie art. 23 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego wyrażenie to oznacza wspólnotę emocjonalną, gospodarczą i fizyczną. W art. 16 k.r.o. wspólne pożycie rozumie się jednak inaczej, tj. jako zaistnienie więzi fizycznej, które oznacza niemożność unieważnienia małżeństwa. Językowo wspólne pożycie jest rozumiane jako bycie z kimś albo jako obcowanie płciowe” – uchwała I KZP 20/15 SN.
I chociaż cały czas nie padło jasne określenie, że seks jest obowiązkiem w małżeństwie, to nie sądzę, aby ten system pozwolił myśleć inaczej. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by w jakimkolwiek prawie czy ustawie ktoś jasno używał słowa „uprawiać seks”. Znajdziemy tam właśnie określenia bardziej łagodne, takie jak wspólne pożycie. I co ciekawe, to określenie nie ogranicza się tylko do Krio, ale także do Kodeksu karnego (art. 115 § 11). Ustawodawca za wszelką cenę próbuje nas przekonać, że pożycie to właśnie swego rodzaju określenie na uprawianie seksu. W końcu Kodeks rodzinny mówi także o dzieciach, o ich wychowaniu. Nietrudno domyślić się, w jaką stronę idzie prawo oraz sądy, ale musimy pamiętać, że współżycie z partnerem to zupełnie indywidualna sprawa. Prawda? I tu muszę znowu zaskoczyć wszystkich czytelników.
Małżeństwo to piękna instytucja – do czasu rozpadu i chęci rozwodu
Chcąc rozwiązać trwały związek prawny, musimy liczyć się ze ścieżką sądową. W szczególności wtedy, gdy tylko jedna strona uważa to za rozwiązanie konieczne. I tu podczas rozprawy na pewno pojawi się bardzo ważne pytanie. Otóż art. 56 Krio wyraźnie wskazuje, że przesłanki do ewentualnego rozwodu mogą pojawić się „jeżeli między małżonkami nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia”. Prawo znowu wskazuje na pożycie, które – jak pamiętamy z uchwały SN – zawiera w sobie nie tylko wspólnotę fizyczną, ale również gospodarczą i emocjonalną. Pisząc wprost: na sali sądowej jedna ze stron będzie argumentować, że jako małżeństwo nie uprawiają seksu. W tym momencie pojawia się pytanie: czy prawo zmusza małżonków do takiego „obowiązku”? Oczywiście, że nie – przynajmniej nie bezpośrednio.
Obracając się w Kodeksie rodzinnym, niepokojący jest art. 28 § 1, wskazujący na jakieś obowiązki w pożyciu, które mają zaspokoić potrzeby rodziny. Czytając dalej, znajdziemy przepis odnoszący się do zapewnienia dachu nad głową drugiej stronie. Chociaż jego konstrukcja wskazuje na „jakieś” obowiązki, to bez orzecznictwa mogłaby być interpretowana jako obowiązkowy seks. Zawsze zostaje nam jeszcze ludzkie podejście do sprawy oraz indywidualne potrzeby. Absurdem jest fakt, że Konstytucja (art. 47) ma nieco inne zdanie w obszarze prawa, zaś cała ta otoczka prawna, idąca z orzecznictwem, wskazuje nam jedynie drogę z punktu widzenia prawa, próbując jednocześnie odpowiedzieć, czy seks jest obowiązkowy, czy jednak nie. Pamiętajmy, że w myśl Konstytucji każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Z kolei seks jest spotkaniem intymnym, do którego państwo nie ma prawa wnikać. Prawo próbuje jedynie stać na straży, aby instytucja zwana małżeństwem trwała jak najdłużej. To wszystko pokazuje nam, że prawo lubi mieszać i dawać trudne interpretacje, których nie brakuje w innych przepisach.
