Masz duży ogród lub podjazd? Gmina może cię obciążyć nową opłatą!

Od 2018 roku gminy mają możliwość nakładania opłat za deszczówkę, co wynika z przepisów ustawy Prawo wodne. Choć regulacje te obowiązują już od kilku lat, wciąż nie doczekały się jednolitej interpretacji. Sprawy sporne, dotyczące zasadności naliczania tych opłat, regularnie trafiają do sądów administracyjnych. Co ciekawe, pojawiają się już pierwsze orzeczenia przyznające rację samorządom, które zdecydowały się nałożyć tego rodzaju daninę.
Z tego artykułu dowiesz się:
- Gminy mogą pobierać opłaty za deszczówkę, ale przepisy wciąż budzą kontrowersje
- Co mówi prawo? Przepis o opłacie funkcjonuje, ale pozostawia wiele miejsca na interpretację
- Skargi mieszkańców i firm: samorząd źle interpretuje prawo
- Co oznacza "system kanalizacji otwartej lub zamkniętej"? Sąd: to coś więcej niż rów melioracyjny
- Zmiany w przepisach są potrzebne, ale na razie ich nie będzie
Gminy mogą pobierać opłaty za deszczówkę, ale przepisy wciąż budzą kontrowersje
Na przełomie lat 2024 i 2025 portal PortalSamorzadowy.pl opisał sprawę gminy Rumia, której rada przyjęła uchwałę wprowadzającą opłatę za "zmniejszenie naturalnej retencji terenowej" – potocznie zwaną podatkiem od deszczu (choć obejmuje ona również wody roztopowe).
Uchwała ta została jednak zakwestionowana – Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku ją unieważnił, a po wniesieniu skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia. Na ostateczne rozstrzygnięcie wciąż czekamy.
Tymczasem podobne działania podjęła jedna z gmin w województwie zachodniopomorskim. W odróżnieniu od Rumi, władze tej gminy nie przygotowały projektu uchwały, lecz skorzystały z możliwości wydania decyzji administracyjnych, nakładających opłatę bezpośrednio na właścicieli nieruchomości. Co istotne – rozpatrzone już przez WSA w Szczecinie sprawy zakończyły się zupełnie inaczej niż ta z Rumi.
Co mówi prawo? Przepis o opłacie funkcjonuje, ale pozostawia wiele miejsca na interpretację
Podstawą do nakładania opłat jest art. 269 ust. 1 ustawy Prawo wodne. Zgodnie z nim możliwe jest pobieranie tzw. "opłaty za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej". Dotyczy to jednak tylko nieruchomości przekraczających powierzchnię 3500 mkw., na których powstały obiekty ograniczające możliwość naturalnego zatrzymywania wody.
Kolejnym warunkiem jest wyłączenie z retencji co najmniej 70 proc. powierzchni działki oraz brak jej przyłączenia do otwartego bądź zamkniętego systemu kanalizacji.
W przypadku Rumi podstawą prawną uchwały miała być ustawa o gospodarce komunalnej. Gmina uznała, że odbiór wód opadowych to dodatkowa usługa komunalna, za którą można pobierać opłatę. Uchwała ta – jak już wspomniano – została jednak uchylona przez sąd.
Odmienne podejście zastosowała gmina z woj. zachodniopomorskiego, która wydała konkretne decyzje administracyjne, opierając się na przytoczonym wcześniej przepisie z ustawy Prawo wodne.
W dwóch rozpatrywanych przez WSA w Szczecinie sprawach samorząd nałożył opłatę roczną w wysokości odpowiednio 4600 zł (na jedną z firm) oraz niecałe 1800 zł (na właściciela prywatnej nieruchomości).
Skargi mieszkańców i firm: samorząd źle interpretuje prawo
W obu przypadkach osoby i podmioty obciążone opłatą zaskarżyły decyzje gminy. Argumentowały, że lokalne władze błędnie zinterpretowały art. 269 ust. 1 ustawy Prawo wodne. Skarżący twierdzili, że przepis ten zawiera zamknięty zestaw warunków, które muszą zostać spełnione, aby dana nieruchomość mogła zostać objęta opłatą.
Jak się okazało, nieruchomości miały własne systemy odprowadzające wody opadowe i roztopowe do rowów melioracyjnych. W opinii właścicieli było to wystarczające, by opłaty nie naliczać.
Co oznacza "system kanalizacji otwartej lub zamkniętej"? Sąd: to coś więcej niż rów melioracyjny
Przepis rzeczywiście precyzuje, że opłata dotyczy tylko terenów "nieujętych w system kanalizacji otwartej lub zamkniętej". Właśnie ta kwestia była kluczowa w orzeczeniach WSA w Szczecinie.
Jak wynika z uzasadnienia jednego z wyroków, sama możliwość techniczna odprowadzenia wód opadowych z danej działki nie oznacza jeszcze, że jest ona objęta takim systemem.
Sąd podkreślił, że pod pojęciem "systemu kanalizacji" należy rozumieć zorganizowany zespół urządzeń, nad którymi sprawowany jest nadzór oraz który został przewidziany do odbioru wód deszczowych na danym terenie. Nie wystarczy więc, że właściciel sam zbuduje sobie system rur i rowów – nie może być to instalacja indywidualna, zarządzana prywatnie.
WSA wyraźnie zaznaczył, że odprowadzanie wody do rowu melioracyjnego nie kwalifikuje się jako przyłączenie do kanalizacji otwartej lub zamkniętej.

Zmiany w przepisach są potrzebne, ale na razie ich nie będzie
Warto przypomnieć, że Polska Izba Gospodarcza oraz Związek Miast Polskich zaproponowały nowelizację ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków. Ich pomysł zakłada, by rady gmin mogły uchwalać taryfy dla opłat za wody opadowe i roztopowe – podobnie jak robi się to w przypadku wody i ścieków.
Choć propozycja została zgłoszona, zmiany nie nastąpią w najbliższym czasie. Już w październiku 2024 roku Ministerstwo Infrastruktury zapowiedziało, że prowadzi analizy dotyczące ujednolicenia przepisów w tym zakresie. Celem miałoby być rozwiązanie problemów interpretacyjnych, które mnożą się w gminach. Jednocześnie resort zaznaczył, że obecnie nie trwają żadne formalne prace legislacyjne, które uwzględniałyby postulaty PIG i ZMP.