Od 2030 roku tylko elektryki? Bruksela szykuje twarde przepisy jeszcze szybciej niż zapowiadano

Unia Europejska szykuje przepisy, które od 2030 r. mogą zmusić firmy do kupowania wyłącznie samochodów elektrycznych. To ogromne wyzwanie – zarówno dla dużych korporacji, jak i małych przedsiębiorstw. Oznacza to konieczność szybkiego dostosowania flot, inwestycji w infrastrukturę ładowania oraz zmian w strategiach logistycznych. W tle pojawia się także pytanie o koszty i gotowość polskich firm do realizacji tak ambitnych celów. Czy nasz kraj nadąży za zieloną transformacją?
- Nowe przepisy: co planuje Bruksela
- Potencjał firmowych flot: dlaczego to właśnie one mają być zmienione
- Infrastruktura ładowania: tempo wzrostu – ale czy wystarczy?
- Co to może znaczyć dla Polski – i konsumentów
Nowe przepisy: co planuje Bruksela
W dokumencie, który ma zostać zaprezentowany 10 grudnia 2025 roku, Komisja Europejska proponuje, by od 2030 r. wszystkie firmy działające w UE kupowały wyłącznie samochody elektryczne. Dotyczyłoby to nie tylko flot korporacyjnych, ale również firm leasingowych i wynajmu długoterminowego.
Etap przejściowy miałby zacząć się wcześniej: od 2027 r. firmy miałyby zapewniać, by co najmniej 75% kupowanych aut było zeroemisyjnych; od 2030 r. – już wyłącznie elektryki. W praktyce, przy obecnym udziale flot w rejestracjach nowych aut (w Europie ponad 60%, w Polsce – aż 80%), oznacza to, że silniki spalinowe mogłyby zniknąć z firmowych parkingów na długo przed planowanym 2035 r.
Potencjał firmowych flot: dlaczego to właśnie one mają być zmienione
Floty firmowe stanowią kluczowy segment rynku samochodowego – odpowiadają za znaczną część nowych rejestracji. W Polsce ten udział jest szczególnie wysoki, co oznacza, że regulacje europejskie mogłyby przyspieszyć transformację rynku motoryzacyjnego.
Z drugiej strony, wiele firm – zwłaszcza mniejszych – obawia się kosztów, dostępności odpowiedniej infrastruktury ładowania i logistycznych wyzwań. Wprowadzenie takich przepisów bez wsparcia (np. podatkowego, dotacji, programów wymiany floty) może wywołać opór.
Infrastruktura ładowania: tempo wzrostu – ale czy wystarczy?
Sytuacja w Polsce zmienia się dynamicznie: pod koniec października 2025 działało 11 307 ogólnodostępnych punktów ładowania – o 40% więcej niż rok wcześniej. Średnia odległość między stacjami to zaledwie 2,15 km. Jednak problem tkwi w szczegółach: tylko 34% z tych punktów to szybkie ładowarki DC – reszta to wolniejsze stacje AC, co znacząco ogranicza użyteczność przy intensywnym, firmowym użytkowaniu. Z tego powodu firmy obawiają się, że nie poradziłyby sobie z logistyką w sytuacji, gdy flota wymaga regularnego, szybkiego ładowania.
Według raportów rynkowych, floty elektryczne często osiągają niższy całkowity koszt posiadania (TCO) niż tradycyjne – głównie dzięki niższym kosztom energii i mniejszym wymaganiom serwisowym. Dodatkowo – dla firm, które stawiają na wizerunek proekologiczny – zmiana na elektryki może być elementem budowania marki, przewagą w przetargach i odpowiedzią na rosnące wymagania dotyczące ESG. Jednak by to zadziałało na dużą skalę potrzebne jest solidne wsparcie: dotacje, ulgi podatkowe, rozbudowa DC-punktów w mniejszych miastach i kompleksowe podejście logistyczne. Bez tego wiele firm może wstrzymać decyzje o wymianie floty.

Co to może znaczyć dla Polski – i konsumentów
Dla polskich firm – zarówno tych dużych, jak i małych – nowe przepisy mogą oznaczać konieczność szybkiego planowania wymiany floty. To z kolei zwiększy popyt na auta elektryczne oraz rozbudowę sieci ładowarek – co z kolei może przyspieszyć rozwój rynku EV w całym kraju. Dla klientów – może się to przełożyć na większą dostępność samochodów elektrycznych na rynku pierwotnym i wtórnym, rosnącą konkurencję producentów oraz lepsze warunki eksploatacji (np. niższe koszty ładowania). Z drugiej strony – jeśli infrastruktura nie nadąży, pojawią się wyzwania z dostępnością i użytecznością pojazdów.