Polak w ogrzewaniu nadal tradycjonalistą?
Rząd kreśli ambitne plany dotyczące bezemisyjności budynków. Tymczasem część oddawanych do użytku domów, posiada jeszcze kotły na węgiel. W ciągu ostatniego roku kwestie związane z emisyjnością zasobu mieszkaniowego mocno zyskały na znaczeniu. To oczywiście kwestia przygotowania, a następnie uchwalenia dyrektywy budynkowej (EPBD). Wielu Polaków już słyszało, że za ćwierć wieku praktycznie wszystkie domy oraz bloki mają być bezemisyjne i co więcej oszczędne energetycznie. Droga do tego jednak daleka. Tym bardziej, że część oddawanych do użytku w zeszłym roku domów ma jeszcze kotły na węgiel. Eksperci portalu RynekPierwotny.pl analizują sytuację - m.in. z wykorzystaniem ciekawej mapy.
Z tego artykułu dowiesz się:
Kotły na paliwo stałe nadal są stosunkowo popularne
Informacje o odsetku nowych domów jednorodzinnych wyposażonych w kocioł/piec na paliwo stałe, regularnie podaje nam GUS. Wspomniana instytucja informuje, że w 2023 r. kocioł lub piec wymagający paliw stałych miało 22,4% nowych domów jednorodzinnych oddanych do użytkowania. Ten wynik uwzględnia nie tylko budownictwo prywatne, ale również deweloperskie.
Poniższa mapa potwierdza, że w skali kraju mamy do czynienia z dużym zróżnicowaniem odsetka nowych domów wyposażonych w kotły na paliwo stałe. Na terenie pięciu miast (Warszawa, Poznań, Żory, Wrocław, Zabrze), a także powiatu pruszkowskiego, analizowany wynik nie przekroczył bowiem 1%. Z drugiej strony widzimy jednak powiat brodnicki (100% nowych domów z kotłami na paliwo stałe), a także dziewięć innych powiatów, gdzie w 2023 r. udział nowych domów ogrzewanych kotłem lub piecem na paliwo stałe wynosił ponad 80%.
Można dostrzec pewien związek analizowanego wskaźnika z poziomem ogólnego zgazyfikowania poszczególnych regionów. Jako przykład może posłużyć chociażby dobrze zgazyfikowany pas od Katowic, poprzez Kraków do Rzeszowa. Ciekawie wyglądają też wyniki dotyczące województw ze słabo rozwiniętą siecią gazową - np. podlaskiego, świętokrzyskiego oraz warmińsko-mazurskiego.
Przydałyby się nieco bardziej dokładne statystyki od GUS
Analiza na pewno byłaby nieco ciekawsza, gdyby Główny Urząd Statystyczny w swoich danych rozróżniał kotły na węgiel oraz na biomasę. Te dwa rodzaje paliw stałych są bowiem traktowane inaczej w kontekście polityki ekologicznej i klimatycznej. Chodzi między innymi o tak zwany współczynnik nakładu stosowany przy ustalaniu zużycia nieodnawialnej energii pierwotnej przez budynek. W przypadku biomasy (np. drewna i pelletu), wspomniany wskaźnik nakładu jest ponad pięciokrotnie mniejszy niż dla węgla, co oznacza możliwość o wiele łatwiejszego sprostania wymaganiom w zakresie energochłonności domów.
Wiele ukończonych domów to skutek decyzji sprzed 5 lat
Oglądając poniższą mapę nie możemy zapominać o jeszcze jednej kwestii. Mianowicie, budowa przeciętnego domu jednorodzinnego oddawanego do użytku w 2023 r. rozpoczynała się 51 miesięcy wcześniej. Tak więc domy ukończone w zeszłym roku, na ogół rozpoczynano, gdy warunki techniczne były bardziej korzystne dla osób zamierzających ogrzewać domy paliwami stałymi - przede wszystkim węglem. Warto też pamiętać, że podany wyżej średni czas budowy (51 miesięcy) nieco zaniżają domy oddawane do użytku przez deweloperów. Ich budowa zwykle trwa bowiem krócej niż w przypadku inwestycji realizowanych przez osoby prywatne.
Węgiel kamienny z pewnością będzie na cenzurowanym
W związku z powyższym, nasuwa się pytanie, jak np. za 3 - 4 lata będą wyglądały statystyki dotyczące udziału kotłów/pieców na paliwo stałe w ukończonych domach. Można się spodziewać spadku analizowanego wskaźnika - przede wszystkim w związku z marginalizacją węgla jako paliwa grzewczego w nowych domach. Ta zmiana już nastąpiła ze względu na bardziej restrykcyjne wymagania dotyczące energochłonności budynków, które obowiązują od początku 2021 roku.
Węgiel będzie na cenzurowanym również z powodu uruchomienia w 2027 r. lub 2028 r. systemu ETS 2 dotyczącego handlu emisjami CO2 w transporcie i budownictwie. Osoby ogrzewające swoje domy węglem poniosą większe koszty opłat emisyjnych (doliczanych do ceny czarnego paliwa) niż w przypadku ogrzewania gazowego. Rząd nie ukrywa, że eliminacja węgla z ogrzewania domów jest priorytetem. Potwierdzenie zawiera między innymi projekt aktualizacji Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 r. W tym dokumencie czytamy, że: „Polska jako priorytet stawia wycofanie węgla z ogrzewnictwa indywidualnego gospodarstw domowych (wraz z postępującą termomodernizacją budynków) do 2040 r.”.