Jeden z najpoważniejszych błędów popełnianych podczas budowania nowego domu - rzecz o rekuperacji
Budujesz nowy dom. Swój dom, za własne ciężko zarobione pieniądze, albo z trudem zdobyty kredyt w banku. Wszystko musi być idealnie. To jest Twoje dziedzictwo, miejsce w którym będziesz żyć do późnej starości. Miejsce, które pozostawisz w spadku swoim dzieciom. To nie może być byle jaki dom, tandeta, do której nie chce Ci się wracać z pracy. To musi być idealny dom dla Ciebie i Twojej rodziny, na pokolenia. Czy na drodze nie stanie tu wentylacja?
Z tego artykułu dowiesz się:
Poniżej przedstawiam Ci dwie krótkie historie, dotyczące nowych, zaledwie dwuletnich domów. Przeczytaj i zastanów się, w której historii wolałbyś brać udział. Bo w jednej z nich weźmiesz udział na pewno. To tylko kwestia nie popełnienia jednego, poważnego błędu podczas budowania domu. Wszystko jest w Twoich rękach.
Historia pierwsza: „Kolejny, sobotni poranek”
Trwa zima, sobota, godzina 10:15, budzik po raz 4 wyrywa Cię z niespokojnego, pełnego koszmarów snu. Niecierpliwie wyłączasz budzik i widzisz, że Twoja żona już wstała i nie ma jej w sypialni. „Fajnie, pośpię sobie jeszcze trochę” myślisz, obracając się twarzą do ściany. Twoim oczom ukazują się małe szare plamki tuż przed Twoim nosem. „Cholera, grzyb! Znowu! I to tuż przy łóżku!” Ostrożnie przejeżdżasz palcem po ścianie – wilgotna.
Zniesmaczony siadasz na łóżku, byle jak najdalej od tego świństwa. „Jezu, czemu tu tak zimno”? Myślisz sobie, starając się jak najszybciej ubrać. Przecież napaliłeś wieczorem w piecu, powinno trzymać ciepło. Wiesz, że to tylko teoria. Przypominasz sobie, jak dwa lata wcześniej nadzorowałeś budowę wentylacji grawitacyjnej w swoim domu – podziurawili Ci dom, jak ser szwajcarski. „Żeby był przepływ powietrza, mówili” – klniesz pod nosem. Przez te wszystkie otwory, nic tylko wylatuje ciepło. Ogrzewanie domu okazało się o wiele droższe niż się pierwotnie spodziewałeś, a i tak ciągle razem z żoną marzniecie.
Otwierasz drzwi sypialni i schodzisz po schodach na dół, w kierunku kuchni. Kawa, marzysz, żeby napić się gorącej kawy. Nagle do Twoich nozdrzy dolatuje smród. „Co to znowu? Spalony olej? Ryba?” – zastanawiasz się, wchodząc do, pełnej szarości, kuchni.
- Cześć, Paweł – rzuca z nad obłoków dymu, Twoja żona otulona w ciepły sweter – w kuchni też jest zimno.
- O, smażysz rybę na obiad.
- Tak, to karp. Zostało jeszcze trochę zamrożonego od świąt – uśmiecha się Twoja żona.
- Ale strasznie śmierdzi. Trochę Ci się chyba przypaliło. Nie czujesz? Czemu tak cholerna wentylacja nie wyciąga tego na zewnątrz?
- Fizyka kochanie, fizyka – odpowiada twoja (posiadająca dyplom magistra inżyniera) żona. – przecież Ci mówiłam, jak budowaliśmy dom, że powietrze przepływa tylko w jednym kierunku – od wysokiego ciśnienia do niskiego. Na dworze jest wysokie ciśnienie, tu niskie, to dmucha nam zimne powietrze do środka domu, ale z powrotem nic nie wywiewa bo jak? Specjalnie założyliśmy super szczelne oka i drzwi, żeby w domu było cieplej.
- Tak, tak... – przygotowujesz się na dalszy ciąg tych powtarzanych wyrzutów
- A przecież ciągle Ci powtarzałam, że musimy mieć wentylacje mechaniczną. Ale nie. Ty musiałeś być mądrzejszy. Za drogie to będzie, mówiłeś...
- Wiem, wiem...
- I co? Ile byłoby by droższe? – Mówi coraz głośniej Twoja żona. - Za same kominy do tej diabelskiej wentylacji grawitacyjnej zapłaciliśmy 12 tysięcy złotych.
- No już dobrze, uspokój się kochanie. – próbujesz załagodzić sytuację. – Pomyliłem się, przyznaję się do błędu. Zrobisz kawę? – Próbujesz zmienić temat.
- Tere fere. Idź otwórz okno tutaj i w salonie, tylko weź ze sobą ścierkę i zetrzyj od razu wodę z szyb, bo znowu się zebrała na oknach przez noc.
Znowu klniesz pod nosem, ale potulnie, żeby nie wywołać kolejnego ataku agresji, u Twojej małżonki, bierzesz ścierkę i idziesz otworzyć okno.
Na szybie okna w kuchni, można by z powodzeniem urządzić zawody pływackie dla karaluchów. Wzdychasz głęboko i próbujesz pozbyć się tego basenu wilgoci. Niestety, jedna szmatka to za mało. Otwierasz okno i idziesz w kierunku salonu. Już masz wyjść z kuchni, gdy
- Aha, i na ścianie w sypialni znowu jest grzyb. – Mówi Twoja żona. – Myślałam, że już się go pozbyliśmy.
- Tak widziałem – odpowiadasz.
- Musisz się go pozbyć. Natychmiast! – głos Twojej żony nie znosi sprzeciwu – Jestem w 4 miesiącu ciąży. Wiesz jakie to może być niebezpieczne dla naszego maleństwa! Już mi leci trochę z nosa, wydaje mi się, że przez tego grzyba!
- Zaraz to psiknę pufasem – odpowiadasz i czym prędzej wychodzisz do salonu.
Okno w salonie jest niemal tak samo utopione jak te w kuchni. „Trudno, przynajmniej zaraz odetchnę czystszym powietrzem” – myślisz sobie otwierając okno. Do salonu wpada chmura szarego, gryzącego dymu, przy którym smród palonego tłuszczu i ryby, to Coco Channel No. 5. Zaczynasz krztusić się i czym prędzej zamykasz okno. Wyglądasz przez jeszcze wilgotną szybę i widzisz, jak z komina sąsiada leci smolisto czarny dym, który zamiast strzelać pionowo w górę, celuje dokładnie w Twój dom.
„No tak...” – Wzdychasz – „A zastanawiałem się, po co ten idiota ciął tydzień temu, te stare opony na kawałki”. Na myśl o tym, że właśnie wciągnąłeś do płuc syf z opon sąsiada wzbiera Ci się na wymioty.
- Czemu nie otworzyłeś okna w salonie? – pyta Twoja żona kiedy wchodzisz ponownie do kuchni.
- Sąsiad pali zużytymi oponami, ze swoich ciągników – odpowiadasz. – Lepiej tutaj też zamknę okno, zanim i tutaj doleci.
Przygnębiony siadasz na krześle, podczas gdy Twoja żona przygotowuje kawę.
- A wiesz, czytałam ostatnio, że jakiś właściciela warsztatu samochodowego w Krakowie, palił w swoim piecu zużytym olejem silnikowym – mówi Twoja żona, stawiając przed Toba filiżankę z kawą i siadając naprzeciwko Ciebie.
- Wiesz jaki błąd popełniliśmy przy budowaniu domu? – pyta Cię retorycznie Twoja żona.
- Tak wiem – odpowiadasz – gdybyśmy tylko założyli reku...
Historia 2: „Idealny sobotni poranek”
Trwa zima, sobota, godzina 9:00. Pierwszy dzwonek budzika wyrywa Cię z przerażającego snu. Mimo wszystko czujesz się wyspany, Twoje poprzednie sny były całkiem przyjemne, ale ten ostatni. Śniło Ci się, że nie założyłeś rekuperacji podczas budowania domu. Mimo wszystko, tak dla pewności odwracasz się do ściany. „Uff, czysta” myślisz sobie patrząc na gładką, suchą ścianę bez śladu grzyba.
Spokojny, zrelaksowany wstajesz z łóżka. Widzisz, że Twoja żona musiała wstać wcześniej. Czujesz, że w sypialni jest przyjemnie ciepło, choć wcale nie musiałeś specjalnie palić w piecu późnym wieczorem. „Uwielbiam tę wentylację mechaniczną” myślisz sobie. „Żadnych zbędnych dziur, przez które uciekałoby ciepło, a do tego jeszcze odzyskuje energię!
Powoli schodzisz po schodach do kuchni. Dla pewności, mając ciągle w pamięci sen, pociągasz kilka razy nosem, ale nie czujesz żadnych zapachów.
Wchodzisz do kuchni, widzisz że Twoja żona, w lekkim stroju, stoi nad skwierczącą patelnią.
- Witaj kochany – uśmiecha się do Ciebie Twoja żona.
- O, smażysz rybę na obiad. Nic nie czuję!
- Nie bądź śmieszny Paweł, przecież wiesz, że rekuperacja wyciąga wszystkie zapachy z domu. Mówiłam Ci jak budowaliśmy dom, że musimy mieć wentylację mechaniczną, a nie tę przestarzałą grawitacyjną.
- Tak jest Pani inżynier! – całujesz swoją żonę w policzek.
Mimo wszystko podchodzisz do okna w kuchni i przejeżdżasz po nim palcem. Suche. Idziesz w kierunku salonu.
- Co się tak kręcisz? – Pyta twoja żona – Napijmy się razem kawy.
- Tak, zaraz, tylko coś sprawdzam. – odpowiadasz tajemniczo i wychodzisz do salonu.
Podchodzisz do okna i patrzysz na dom sąsiada – z komina wali smuga gęstego czarnego dymu, prosto w Twoją stronę. Pociągasz nosem. Nic nie czujesz, powietrze w salonie jest świeże niczym w świerkowym lesie o poranku. „No tak, rekuperator filtruje powietrze z zewnątrz, zanim je do nas nawieje”. „Mimo wszystko muszę uciąć sobie pogawędkę z sąsiadem, zatruwa gnojek środowisko” – myślisz groźnie, ciesząc się na myśl, że może wykorzystasz wreszcie swoją znajomość sztuk walki, i to w dobrej sprawie.
Wracasz do kuchni, podchodzisz do żony i głaszczesz ją po brzuchu.
- Jeszcze 5 miesięcy i stamtąd wyjdzie, zdrowy chłopczyk. – szepczesz żonie do ucha i siadasz na krześle.
Twoja żona stawia przed Tobą parującą filiżankę gorącej kawy i siada naprzeciwko Ciebie.
- Wiesz, jesteś jakiś dziwny – mówi.
- To dlatego, że miałem niedorzeczny sen – odpowiadasz.
- Tak...?
- Śniło mi się, że jak dwa lata temu budowaliśmy dom, nie założyliśmy rekuperacji, tylko wentylację grawitacyjną – odpowiadasz z uśmiechem na ustach.
- No nie! – śmieje się Twoja żona. – Różne głupstwa robiliśmy, ale żeby nie założyć wentylacji mechanicznej? Przecież to byłby jeden z najpoważniejszych błędów w naszym życiu! Ale głupoty Ci się śnią!
Śmiejecie się razem.
Koniec
Powyższa historia, może wydać Ci się trochę przesadzona drogi czytelniku/czytelniczko. Zapewniam Cię jednak, że jest oparta na faktach.
Brak założenia systemu wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła, czyli rekuperacji, podczas budowania domu, rzeczywiście jest poważnym błędem.
Rekuperacja jest ważna nie tylko z ekonomicznego punktu widzenia – odzyskuje ciepło – ale przede wszystkim z punktu komfortu i zdrowia Twojego i Twojej rodziny.
Domy, które buduje się w tych czasach są zupełnie inne od domów budowanych kilkadziesiąt lat temu. Teraz wszystko jest szczelne. Jeśli nie masz systemu wentylacji mechanicznej, wilgoć nie ma jak uciec z domu – efektem będą mokre ściany, okna, a w konsekwencji – grzyb. Grzyb w Twoim domu, to poważne zagrożenie, szczególnie dla małych dzieci i osób z osłabioną odpornością.
Oczywiście możesz odpowiedzieć, że po to masz wentylację grawitacyjną, żeby były cyrkulacja powietrza. Nie na darmo jednak, żona naszego bohatera jest magistrem inżynierem. Wentylacją grawitacyjną ucieka z domu jedynie ciepło (co oznacza wyższe rachunki za ogrzewanie), a nawiewane jest powietrze z zewnątrz (jeśli jest brudne, to nic go nie filtruje).
Mimo zachodzących zmian klimatycznych, zimy w Polsce nadal są na tyle zimne, że ludzie palą w piecach. Czym palą, to już wiedzą tylko oni (a często nawet nie mają świadomości jak szkodliwe są rzeczy które spalają).
W mediach ciągle mówi się ostatnio o smogu. Ludzie chodzą po Krakowie w maskach, żeby tylko nie oddychać tym syfiastym powietrzem. Równie dobrze możesz żyć na „czystych” mazurach, ale na osiedlu domków jednorodzinnych, gdzie każdy ogrzewa się jak najtaniej (przecież nie prądem). Często rekuperacja jest jedynym sposobem, byś mógł oddychać w swoim domu czystym, przefiltrowanym powietrzem (chyba, że budujesz się z dala od innych zabudowań, w środku lasu lub na szczycie wzgórza). W porównaniu ze smogiem, generowanym nie tylko przez komin wrednego sąsiada, ale także Twój własny komin, grzyb to małe piwo.
Oczywiście, na zakończenie pozostaje kwestia kosztów. Wiadomo, że koszty są ważne. To też zostało podkreślone w koszmarze naszego bohatera Pawła. Koszt rekuperacji to średnio jakieś 16, 17 tysięcy złotych. Koszt wybudowania tradycyjnej wentylacji grawitacyjnej to rząd 12 – 14 tysięcy złotych. Przecież to tylko 3, 4 tysiące złotych. Przy całkowitych kosztach wybudowania domu, to nie jest argument.
Nawet gdyby rekuperacja była droższa i naprawdę kosztowała cię 17 tysięcy złotych – to czy warto oszczędzać na zdrowiu swojej rodziny?
Która z powyższych historii bardziej Ci się podoba? W której historii wolałbyś/wolałabyś uczestniczyć?
Wybór należy do Ciebie.
Podsumowanie
Brak rekuperacji to poważny błąd gdyż prowadzi do następujących efektów:
- wilgotne ściany i mokre okna
- grzyb na ścianach (ciągły katar, kichanie, zagrożenie zdrowia)
- zimno w pomieszczeniu (rachunek za energię)
- zapachy (smrody)
- konieczność otwierania okien
- smród z dworu (sąsiad pali oponami)
Autor: Artur Słabosz
Współwłaściciel marki EcoComfort.
specjalista ds. rekuperacji.
+ArturSlabosz