Lata spędzone w kolejce czy obejście systemu? Jak zdobywano mieszkania w czasach PRL?

blokowisko z wielkiej płyty, złotówka z czasów PRL, kiedyś Polacy nie mogli stać się właścicielami mieszkania
Polacy w czasach PRL czekali na przydział mieszkania po kilka lat., fot. hunter76/Krzysztof Bubel
ikona podziel się
Opublikowano: 22.03.2024 r., 19:08 | Autor: Barbara Ochman
Dzisiaj jedyną barierą powstrzymującą nas przed kupnem nieruchomości jest brak wystarczających środków pieniężnych. Nasi rodzice i dziadkowie również marzyli o własnych czterech kątach, jednak ich problemy były zupełnie inne. Czy wiesz, w jaki sposób zdobywało się mieszkanie w czasach PRL?

Dlaczego w czasach PRL mieszkania nie miały prywatnych właścicieli?

Gospodarka mieszkaniowa okresu PRL była silnie determinowana przez politykę. Władza komunistyczna wykazywała awersję do własności prywatnej, a ta ideologia przenikała do wielu sfer życia Polaków. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w kraju nad Wisłą wszystkie mieszkania były społeczne lub państwowe, a tylko nieliczni mogli sobie pozwolić na własne cztery kąty. W tamtych czasach nieruchomości się nie kupowało – szczęśliwcy mogli je „otrzymać”, jednak zgodnie z założeniami, nigdy nie powinni stać się ich pełnoprawnymi właścicielami.

Proces nacjonalizacji gospodarki rozpoczął się po zakończeniu II wojny światowej, kiedy własność społeczna stała się czymś zupełnie normalnym. Ten problem nie dotyczył polskich wsi, którym udało się zachować prywatne ziemie, jednak sytuacja w miastach wyglądała zupełnie inaczej. W latach 70. XX wieku budowano bloki z wielkiej płyty na ogromną skalę. Chociaż w tym okresie oddano do użytku około 2,6 miliona nowych mieszkań, to Polacy nie mogli ich kupić.

Jak zatem można było zdobyć upragnioną nieruchomość? Był to trudny i czasochłonny proces, który mógł ciągnąć się latami. W tamtym okresie grubość portfela nie zawsze odgrywała główną rolę. Nawet nieco zamożniejsi obywatele musieli czekać w kolejkach, ponieważ to nie brak pieniędzy był problemem – Najtrudniej było przebić się przez urzędnicze bariery.

szare bloki z wielkiej płyty, jednym ze sposobów na zdobycie lokalu w PRL było odkładanie pieniędzy na książeczce mieszkaniowej
Władze Polski Ludowej nie potrafiły porazić sobie z deficytem mieszkań., fot. Katarzyna

Tanie, lecz nieosiągalne – co Polacy robili w czasach PRL-u, by zdobyć mieszkanie?

Istniały dwa podstawowe sposoby na otrzymanie mieszkania w czasach PRL. Pierwszym z nich było zapisanie się do spółdzielni mieszkaniowej i oczekiwanie na swój przydział. Chociaż może to wyglądać na proste, a z dzisiejszej perspektywy wręcz niewiarygodne, to zdobycie mieszkania za bezcen wymagało sporo wysiłku oraz cierpliwości. Kolejki osób oczekujących na własny lokal były gigantyczne, a szacowany czas przydziału nieruchomości wynosił od kilku do kilkunastu lat. Sytuację pogarszał fakt, że obywatele z odpowiednimi znajomościami oraz łapówkarze mogli liczyć na załatwienie sprawy poza kolejnością.

Drugim sposobem na zdobycie lokalu było założenie książeczki mieszkaniowej, na której należało odkładać środki na wkład własny, wynoszący 10-20% kosztów budowy. Uzbieranie takiej kwoty z reguły okazywało się najmniejszym problemem. Największą barierą także w tym przypadku był długi czas oczekiwania na otrzymanie przydziału, a w pewnym momencie hiperinflacja doprowadziła do utraty wartości środków gromadzonych na książeczkach. Dane zamieszczone w starych rocznikach GUS pokazują, że od 1980 roku liczba osób czekających na mieszkanie była liczona w milionach:

  • 1980 – 614 000 członków spółdzielni i 1 582 000 kandydatów,
  • 1985 – 731 000 członków spółdzielni i 2 108 000 kandydatów,
  • 1987 – 750 000 członków spółdzielni i 1 886 000 kandydatów,
  • 1988 – 867 000 członków spółdzielni i 1 687 000 kandydatów.

Istniała pewna różnica pomiędzy członkiem spółdzielni a kandydatem na członka. Ten drugi systematycznie oszczędzał na spółdzielcze mieszkanie, dlatego musiał znaleźć się na liście oczekujących pomimo braku uprawnień członkowskich.

Jak przechytrzyć system – najciekawsze pomysły na zdobycie mieszkanie poza kolejnością

W latach siedemdziesiątych pojawiła się nowa opcja zakupu mieszkania poza kolejnością, skierowana do osób dysponujących sporym zapasem waluty. Sprzedażą zajmowało się Biuro Handlu Zagranicznego „Lokum”. W ciągu 6 lat wyprzedano w ten sposób około 4% mieszkań spółdzielczych. Taka metoda pozyskiwania nieruchomości cieszyła się popularnością również w latach 80.

Co robiły osoby, które nie mogły sobie pozwolić na kupno mieszkania za dolary? W prasie co jakiś czas pojawiały się pogłoski, że młodzi ludzie w czynie społecznym sami budowali osiedla. O wiele częstszą, chociaż mniej pochwalaną metodą było zdobywanie lokalu przez zameldowanie się u dziadków oraz dziedziczenie przydziału kwaterunkowego. Ciekawym sposobem na pozyskanie nieruchomości było tzw. małżeństwo mieszkaniowe – na takie rozwiązanie decydowały się osoby, które nie mogły zameldować się u rodziny ani kupić mieszkania za dolary lub bony PKO. Polityka PRL nie radziła sobie z problemem deficytu mieszkaniowego, przez co miliony Polaków oczekiwały na swoje lokum przez długie lata – ci, którzy nie mogli w żaden sposób obejść systemu, musieli uzbroić się w cierpliwość i żyć nadzieją, że w końcu nadejdzie ich kolej.

Źródła:

  • https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/mieszkac-w-prl/4g6dd
  • https://nieruchomosci.dziennik.pl/news/artykuly/8172740,mieszkanie-prl-nieruchomosci.html
  • https://www.nieruchomosci-online.pl/porady/ceny-mieszkan-w-polsce-po-1989-roku-18367.html#PRL
  • http://www.polska1918-89.pl/pdf/miedzy-kwaterunkiem-a-kandydatem-na-czlonka,5853.pdf
ikona podziel się Przekaż dalej

Zobacz podobne newsy

Zobacz podobne artykuły

Skomentuj
Zdobywajnajlepsze oferty!
  • Zapisuj i zarządzaj inwestycjami
  • Twórz nowe kosztorysy
  • Znajdź najlepszego wykonawcę
Załóż konto